Kasę z Unii bierze, a jeździ na rowerze, kawaler pierwsza klasa, łąkę sobie kosi i kasę w torbie nosi - taki jest podobno niejeden mieszkaniec Głoginina (gm. Borek). Skąd wiemy? Podczas dożynek wiejskich niejedno wychodzi na jaw.
Od lat w Głogininie uroczystości dożynkowe odbywają się w pierwszą sobotę sierpnia. Wczoraj wieczorem dziękczynne, ludowe święto plonów i chleba rozpoczęło się od tradycyjnych obrzędów. Młodzież z Głoginina, w tym starostowie dożynek - Anna Buta i Sławomir Suchodolski wnieśli wieniec i chleb, które później wręczyli sołtysowi Jackowi Gałczyńskiemu. Ten zadbał, aby wszyscy uczestnicy zostali sprawiedliwie poczęstowani dożynkowym chlebem.
Później było coraz weselej. Z zabawnych przyśpiewek, które dla gospodarzy z wioski przygotowała młodzież, można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o mieszkańcach.
Otóż starościna dożynek, pani Ania - to młoda gospodyni nie do zajechania. Z kolei staroście dobrze się układa, bo na swoim domku nowy dach zakłada. - A sołtysa Jacka już cholera bierze, bo na drugi etat auta ludziom pierze - śpiewała wiejska młodzież z uśmiechem na twarzy, licząc na to, że wszyscy w Głogininie poczucie humoru mają i o żarty w zwrotkach się nie pogniewają.
Ksiądz Dariusz Walkowiak w parafii jest bardzo zapracowany, bo w kościele w Zimnowodzie chór będzie remontowany. Można było usłyszeć, którzy gospodarze „500 plus” dostali, bo na trampolinie „skaczą sobie mali”, i w której rodzinie zbliża się wesele, bo córunia po wsi „chodzi z przyjacielem”.
Głośno śpiewano, że rolnik w Głogininie szuka żony i biega po wiosce, jak szalony. Mieszkańców wioski poniosły nogi, kiedy do tanecznej zabawy zagrał zespół Masters.
