Aby jak najbardziej dojść do historycznej doskonałości...

Opublikowano:
Autor:

Aby jak najbardziej dojść do historycznej doskonałości... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 28/2015 Życia Gostynia

 

Podrzecze (gmina Piaski) po raz kolejny zamieniło się w stolicę militariów. Jak co roku, zgromadzili się tam miłośnicy historii, militariów i wojska. W wydarzeniu uczestniczyły środowiska zajmujące się odtwórstwem historycznym oraz kolekcjonerzy z całej Polski i z zagranicy. Organizatorami corocznego zlotu pasjonaci skupieni w Stowarzyszeniu Historia Militaris.

 

Jest to okazja do popisu licznych Grup Rekonstrukcji Historycznej. Większość osób, które są zaangażowane w organizację Strefy, należy do Towarzystwa byłych Żołnierzy i Przyjaciół 15. Pułku Ułanów Poznańskich. Trzon organizatorów Strefy Militarnej pochodzi z Gostynia. Motorem napędowym wydarzenia jest Sławomir Handke - pomysłodawca i jeden z organizatorów głównych. Pomocą są członkowie wcześniej wspomnianego Towarzystwa, które swoją siedzibę ma w Poznaniu, ale skupia w sobie wielu gostyniaków. - Tak naprawdę działalność rekonstrukcyjna jest trochę obok tego wszystkiego, bo Towarzystwo powstało jeszcze przed wojną i skupiało byłych żołnierzy i przyjaciół. My kultywujemy te tradycje. Dodatkowo, mając mundury i wyposażenie z kampanii włoskiej, jeszcze uczestniczymy w rekonstrukcjach – wyjaśniał Waldemar Kozłowski, członek Towarzystwa. Takich grup jest w Polsce bardzo dużo, z roku na rok coraz więcej.

 

Pierwszy zlot odbył się na Podrzeczu w 2008 roku, czyli 8 lat temu. Inspiracją było to, co jeden z pierwszych prekursorów – Adam Bech, widział w Anglii (zlot miłośników militariów oraz giełda militariów). Dało to początek Strefy Militarnej. Podczas pierwszego takiego spotkania, w wydarzeniu udział wzięło 300 osób. - Od samego początku odbywało się to na Podrzeczu dlatego, że panują tam idealne warunki. Jest miejsce z małą i dużą areną, z miejscem pod drzewami, gdzie można rozłożyć historyczne biwaki i pokazać to tak, jak na prawdę wyglądało. Każdy może podejść, zobaczyć, dotknąć, zrobić zdjęcie. Pokazujemy rzeczy, których normalnie zobaczyć nie można, bo ludzie chowają je po piwnicach i szufladach – mówił Waldemar Kozłowski.

 

 

Stałe pogłębianie wiedzy

 

Członkiem grupy rekonstrukcyjnej nie zostaje każdy. Najtrudniejszy aspekt to skompletowanie umundurowania. Najlepiej, jeśli jest ono oryginalne. - Jest ono bardzo drogie, aczkolwiek jeśli ktoś chce dołączyć do naszej grupy, to staramy się je jakoś skompletować, aby na sam początek coś było. Niestety, nie jest to tanie i w Polsce coraz trudniej dostępne – zdradzał. Rekonstruktorzy uczestniczą w różnych imprezach, to nie tylko bitwy i epizody, ale czasem nawet pikniki dla dzieci. Przed każdym dużym wydarzeniem, członkowie grup starają się jakoś do tego przygotować. - Zwykle musimy mieć odpowiednie naszywki, mundury muszą być odpowiednio skompletowane dlatego, że każda formacja miała jakiś szczegół, który różnił ją od innych. Jeśli są to np. defilady, to trzeba ćwiczyć, krok defiladowy nie jest łatwy. Każdy z nas stale pogłębia swoją wiedzę. To mnóstwo książek, rozmów, poszukiwań. Wszystko po to, aby jak najbardziej dojść do doskonałości historycznej - mówił Waldemar Kozłowski. Każdy z rekonstruktorów pracuje i posiada rodzinę. - Najważniejsze to umieć znaleźć równowagę między życiem osobistym a hobby – dodaje.

 

Wiedza zakurzona w szafie

 

Towarzystwo byłych Żołnierzy i Przyjaciół 15. Pułku Ułanów Poznańskich, do którego należy wielu współorganizatorów Strefy Militarnej, ma dwa pododdziały. Jeden z nich, jeździ w mundurach sprzed 1939 roku i są to ułani konni. Drudzy to grupa zmotoryzowana, która odtwarza oddział kampanii włoskiej pod dowództwem generała Andersa. Każdy z oddziałów liczy po około 30 osób. Samo towarzystwo to ponad 300 członków – często są to ludzie, którzy gdzieś walczyli lub mieli bezpośredni kontakt z pułkiem. - Niektórzy w jakiś sposób nam pomagają, opowiadają, cieszą się, że chodzimy w tych mundurach i widzą, że to nie jest zapomniane i nie jest zakurzone w szafie, że historia cały czas żyje – tłumaczył.

 

Jesteśmy otwarci na młodych ludzi

 

Nowa osoba, wchodząca do danej grupy, musi posiadać wiedzę na jej temat. - Jesteśmy otwarci na młodych ludzi, bo to wszystko jest dla nich. Wydaje się, że to zamknięty krąg, ale tak nie jest – przekonywał. Wiedza, którą powinien posiadać nowy członek, wychodzi w praktyce. Po przyjęciu do towarzystwa, które następuje po około dwóch latach, następuje ślubowanie na sztandar pułkowy. Jak przekonywał nasz rozmówca, rekonstruktorzy to ludzie, którzy kochają historię, zwykle historycy, archeolodzy lub osoby, które historię wyssali z mlekiem matki. - To nie są ludzie z przypadku, tylko konkretni, którzy wiedzą, czego chcą. U nas w pododdziale zmechanizowanym nie ma kobiet, zresztą w konnym też nie. W większości grup ci ludzie są troszeczkę starsi, bo wtedy mogą oddać się pasji, mają swoje pieniądze i czas - mówił Waldemar Kozłowski.

Czy to hobby wymaga dużych nakładów finansowych? O tym rekonstruktorzy starają się nie mówić. Koszt podstawy umundurowania zależy od formacji. Podstawa przedwojennego munduru kawaleryjskiego polskiego, czyli bluza i spodnie mieszczą się w granicach 1 000 zł. Do tego buty, szabla, rogatywka, pas, nie wspominając o mundurze wyjściowym czy innym. Koszt najprostszej repliki broni to 400 – 600 zł. - Dbamy o mundury, aby nadal tworzyły historię. Dzieci się jej nie nauczą, gdy będą widziały wszystko przez szybkę. Czy mój syn będzie rekonstruktorem? Nie wiem, najważniejsze, aby pewne rzeczy wyniósł z domu, potrafił się zachować, był wychowany w duchu patriotyzmu – podsumował.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE