Biegają na różowo

Opublikowano:
Autor:

Biegają na różowo - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

- W nagrodę dostajemy optymistycznego „banana na twarzy” na cały dzień, spory przypływ endorfin, które zaczynają działać po zakończeniu treningu i mnóstwo pozytywnej energii - zapewniają panie z Klubu Biegania w Krobi.

Artykuł opublikowany w numerze 47/2014 Życia Gostynia

 

Są zadowolone z siebie i radosne. Ze szczęścia ostatnio kupiły sobie różowe stroje - koszulki i bluzy. Przez to grupa „Biegaj z Krobią Woman” jest coraz częściej rozpoznawalna, także poza gminą.
Drużyna istnieje w Krobi od maja. Wszystko zaczęło się od postu na Facebooku. Wysłała go Sylwia Konczewicz, inicjatorka powołania tej damskiej grupy, która sama biega od 2 lat. W jej głowie pomysł zrodził się w Rawiczu, podczas udziału w 24-godzinnej sztafecie po miejscowych plantach. - Biegłam wtedy w drużynie rawiczanek, namówili mnie do tego moi znajomi. Bałam się, nie znałam w ogóle środowiska zawodniczek. Krobię reprezentowała wtedy męska ekipa - opowiada Sylwia Konczewicz. Przyznaje, że było jej głupio, kiedy na zawodach pojawił się burmistrz Krobi, a ona biegała w konkurencyjnej drużynie, w „firmowej” koszulce rawiczaków. - Zawodniczki z Rawicza zapraszały mnie na imprezę za rok. Ale ja wiedziałam, że w Krobi część dziewczyn porusza się gdzieś po dróżkach - „po kryjomu”, nieoficjalnie  i coś trzeba z tym zrobić - opowiada Sylwia Konczewicz.

"Fejs" rozpoczął wszystko
Po zawodach napisała post na Facebooku do tych pań, o których wiedziała, że lubią się ruszać. - Informowałam, że chciałabym założyć grupę dziewczyn biegających. Byłam zdziwiona, kiedy pierwszy odezwał się do mnie mężczyzna - mąż Romki. Napisał: „Proszę Cię, namów moją żonę”. Spełniłam życzenie i zaprosiłam ją na nasze pierwsze spotkanie. I tak po kolei, do każdej pisałam - aby spróbowały chociaż jeden raz - wspomina inicjatorka Klubu Biegania. Na spotkanie do krobskiego parku przyszło około 10 pań. Wyruszyły w trzykilometrową trasę na tzw. Kokoszki. Początki były bardzo ciężkie, bo niektóre dziewczyny w ogóle wcześniej nie biegały. Większość z nich po prostu szła. - Ale wspierałyśmy się wzajemnie. Czekałyśmy na te, które zostawały na końcu ekipy. I tak jest do dziś. A jak któraś ma kiepską kondycję, odstaje od grupy, to pozostałe nawracają i „zabierają” je. To znaczy, że drużyna się zgrała - wyjaśnia Sylwia Konczewicz. Dziś spokojnie trenujące przebiegają 10 km i więcej.

Ta jedyna chwila
Wieść o damskiej grupie biegającej rozniosła się „pocztą pantoflową” i przez portal społecznościowy. Niektóre z pań, pojawiających się na treningu  myślały: Spróbuję, przebiegnę się, a jak uznam, że to nie dla mnie, to zrezygnuję. Jeszcze inne zjawiły się w parku z ciekawości albo dlatego, zechciały poprawić figurę, parę kilogramów zrzucić.  - I tak zostałyśmy - patrzymy za każdym razem, co się dzieje, jak poprawia nam się kondycja, wzrasta adrenalina - twierdzą dzisiaj.
Wśród dziewczyn jest 12-letnia Bożenka, najmłodsza z ekipy. Na trening przyprowadziła ją siostra. - Ona biegła, a ja w trasę wyruszałam rowerem - wspomina. Co się stało, że założyła odpowiednie buty i zsiadła z roweru? - Pani Sylwia mnie zmobilizowała, motywowała - mówi Bożenka. Na pierwszej trasie bardzo pięknie sobie poradziła - 8 km „zrobiła” płynnie, bez zmęczenia. Najstarsza z kobiet to Grażynka - ma „18 lat z VAT-em” - tym wyższym, jak sama żartuje. Inna z biegaczek dołączyła później. - Przyszłam na drugie spotkanie. Ostatni raz biegałam chyba w szkole podstawowej, 20 lat temu. A teraz nie oddałabym niczego za tę chwilę - mówi jedna z biegaczek. - Obowiązki domowe są, trzeba wszystko zrobić, ale dzieci i mąż są wyrozumiali, pomagają, wręcz dopingują - dodaje. Sylwia Konczewicz jest zadowolona - przyznaje, że właśnie na tym jaj zależało - aby te spotkania, treningi były odskocznią od codziennych spraw.

Ranne ptaszki
Dziewczyny dziś tworzą 24-osobową ekipę. Do harmonogramu dnia mają już wpisane - Mamy swoją ulubioną trasę - biegniemy z parku, w stronę dworca w Krobi, a później robimy kółeczko do Grabianowa i z powrotem do Krobi.  To w sumie 6 kilometrów. Czasami wydłużamy ją przez Rogowo i Chwałkowo. Zależy to od kondycji. Dziewczyny, które mają dość zostawiamy w parku, a te, które czują niedosyt biegną jeszcze raz do przejazdu kolejowego i z powrotem. Wspólnie robimy około 30 km w tygodniu - mówi Sylwia. - Są koleżanki, które od maja zrobiły bardzo duże postępy, mimo że wcześniej wcale nie biegały - dodaje. Od niedawna zaczęły biegać rano dwa razy w tygodniu - w poniedziałki i piątki. To najbardziej odpowiednia pora dla pracujących. Wtedy startują z krobskiego rynku, spod figury św. Floriana. - Absolutnie nie jest problemem wstawanie rano na poranny trening. Pewnie, że nie chce nam się wyjść z łóżka, ale traktujemy to jak kolejny obowiązek, czasami jak poranny rytuał. A najwspanialsze jest to uczucie, po treningu kiedy się dobiegnie do domu. Dostajemy wtedy "doładowanie" na cały dzień - opowiadają "ranne ptaszki".

Wesoło na ulicach
Pierwszą nagrodę zdobyły na sportowym pikniku w Rogowie. Latem sołtys zorganizował tam imprezę integracyjną. - Biegłyśmy wtedy już z Krobi do Rogowa, grałyśmy w dwa ognie, z mieszkankami DPS-u, a w ramach podziękowań dostałyśmy od organizatora puchar - opowiadają dziewczyny. Z czasem postarały się o sponsorów. Dzięki nim udało im się zakupić między innymi latarki czołowe, ułatwiające bieganie po zmroku. Mają też koszulki - różowe z wydrukowanymi imionami z tyłu, a z przodu widnieje nazwa klubu - „Biegaj z Krobią Woman”. I do tego różowe bluzy. Te stroje robią furorę, dzięki nim są identyfikowane. Radośnie i jakoś tak „różowo” robi się na drodze, kiedy liczna grupa wybiega na trening. Mijający dziewczyny kierowcy pozdrawiają, trąbiąc, starsi mieszkańcy gminy klaszczą, a to jest miłe i - jak przyznają kobiety - bardzo mobilizujące.
Trenujące dziewczyny z Krobi mają już za sobą zawody i medale. Sylwia postanowiła wziąć udział w maratonie w Poznaniu, chociaż po kontuzji, jaką przeżyła w maju, chciała odłożyć te zawody na przyszły rok. Ale uparła się, zawzięła i powiedziała: - Muszę to zrobić! Do pokonania były 2 trasy - o długości 42 km i  195 km. Nie wiedziała, jak to będzie. W Krobi intensywnie trenowała, robiła po 30 km dziennie. - Jestem z siebie zadowolona, nie chodziło o zajęcie miejsca, o czas. Poznański maraton ukończyłam w bardzo dobrej formie - bez żadnej kontuzji, z małym zmęczeniem - opowiada. Dziewczęta z klubu zrobiły jej super niespodziankę podczas poznańskich zawodów - przyjechały na maraton z dużym banerem z napisem „Sylwia biega jak szalona, chcemy biegać tak jak ona”. Obowiązkowo w różowych strojach. Rzucały się w oczy, były pełne energii. - Nikt nie miał takiego dopingu, jak ja - mówi. Nic dziwnego, że z uśmiechem wbiegła na metę, gdzie czekali na nią radośni i wierni kibice, z bukietem kwiatów.

Sylwia biega, jak szalona
26 października 12 biegających kobiet wybrało się do Ostrowa Wlkp. na Bieg Republiki Ostrowskiej. Ubrane w jednakowe różowe koszulki i bluzy, pełne energii wzbudziły niezłą sensację. Podczas rozgrzewki, wezwane zostały przez instruktora do pierwszych szeregów, stały na czele 750-osobowej grupy. - To spore osiągnięcie, że po kilku miesiącach treningów dziewczyny odważyły się pojechać na takie zawody - wyjaśnia liderka grupy. Sylwia zrobiła półmaraton, Romka zdecydowała się na maraton.
Oprócz biegania zawodniczki łączy coś jeszcze. Po pięciu miesiącach z czystym sumieniem mówią, że to jakaś szczególna więź, znajomości, przyjaźnie. Przez okres wakacji „różowe kobietki” organizowały wycieczki rowerowe. Zabierały na nie dzieci, dołączali się mężowie i znajomi. Były pikniki, a niedawno zorganizowały sobie imprezę integracyjną - był tort w kształcie różowej koszulki, grill, ognisko i tańce. W poniedziałki niektóre biegaczki chodzą też na zajęcia z aerobiku. - Mężowie pogodzili się z tym, że w codzienny grafik zajęć mamy wpisane treningi - przyznają biegaczki. Rodziny szczerze je dopingują, a to doskonała motywacja do biegania. Sylwii mąż po raz pierwszy odważył się biec podczas zawodów w Ostrowie Wlkp. Mąż innej z zawodniczek towarzyszy im na rowerze podczas każdych treningów.
Dziewczyny wyznaczyły sobie miesięczną składkę na działalność klubową. Ale mimo wszystko szukają sponsorów. Chciałyby wiosną kupić sobie nowe, różowe dresy. - Każdy sponsor ma zaszczyt być wymieniony na banerze klubowym grupy „Biegaj z Krobią Woman”. Znajduje się tam już kilka firm i nazwisk. - zachęca Sylwia Konczewicz.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE