To była trudna sesja dla radnego powiatowego Grzegorza Grzegorzewskiego.
Najpierw opuścił salę obrad, ponieważ nie chciał słuchać przedstawiciela Wojewódzkiego Inspektoratu ochrony Środowiska z Leszna.
Potem, w innym punkcie obrad, wypowiedział się dość zaskakująco.
- Jeden dzień spojrzałem do lustra i tak patrzyłem, czy na moim czole pisze „idiota”? Jakoś nie zobaczyłem i to będzie już moje najmocniejsze słowo, jakie powiedziałem – przyznał Grzegorz Grzegorzewski.
Okazało się, że nie był zadowolony z wyjaśnień, jakie uzyskał od Piotra Miadziołki, dyrektora gostyńskiego szpitala. Fakturę miał wysłać pocztą Sprawa dotyczyła jednego z lekarzy pełniącego dyżury w szpitalu. Odpowiedź uzyskał długo po terminie i jak zapewniał, nie na temat. - 22 czerwca złożyłem dyrektorowi szpitala na tej sali pytanie o doktora, który się spóźnił. Wnioskowałem o fakturę. Pewne rzeczy pan dyrektor mi wyjaśnił, a fakturę miał przesłać pocztą. Nie dosyć, że w czerwcu składałem wniosek, a w październiku dostałem odpowiedź, to jeszcze nie na temat. Do dzisiaj nie posiadam faktury – mówił Grzegorz Grzegorzewski.
Dyrektora szpitala na obradach rady powiatu w ubiegły czwartek, 30 listopada, nie było. Radny złożył wniosek do komisji rewizyjnej o sprawdzenie wszystkich faktur wystawianych przez lekarzy za 2017 rok oraz drugi – także do komisji rewizyjnej, z pismem od dyrektora do Grzegorza Grzegorzewskiego („lekceważącym” – jak zauważył radny), dotyczący sprawdzenia umowy ze spółką, która zajmuje się obsługą systemu telewizyjnego w gostyńskim szpitalu.
Nie był to jednak koniec żalenia się radnego na służby powiatowe. Zwierzył się, że czuje się lekceważony przez niektórych naczelników i dyrektorów.
– Może niektórzy naczelnicy i dyrektorzy nie wiedzą, kto to jest radny. Wiem, że dużo radnych dostaje takie bzdurne pisma. Ja oczekuję rzetelnych pism, w czasie i na temat tego, co żądam. A nie żądam nic takiego, czego nie mógłbym dostać. Jako radny proszę wszystkim naczelnikom, czy dyrektorom placówek podległym pod pana (starostę – przyp. red.), wyjaśnić pewną rzecz - kto to jest radny, bo oni nie wiedzą chyba – stwierdził Grzegorz Grzegorzewski.