Mateusz cały czas potrzebuje pomocy

Opublikowano:
Autor:

Mateusz cały czas potrzebuje pomocy  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 29/2015 Życia Gostynia

 

Młody chłopak, 25 – letni Mateusz Prętkowski z Waszkowa w gminie Poniec dzień przed wigilią Bożego Narodzenia uległ poważnemu wypadkowi drogowemu. Od tego czasu rozpoczęło się jego „drugie życie” naznaczone nieustanną walką o lepsze jutro.

Przed wypadkiem niczym nie różnił się od rówieśników w jego wieku. Jego praca polegała na pomocy przy załadunku i rozładunku towarów do okolicznych sklepów. Był bardzo żywiołowy, uczynny, dużo pomagał też w pracach domowych. Jedna chwila zadecydowała o tym, że z pełnego życia chłopaka stał się osobą uzależnioną od innych, wymagającą nieustannej opieki. – Wiadomość o wypadku rozeszła się na dobre w wigilię. Jest to dzień szczególny, a tu takie nieszczęście. Przeżyliśmy to bardzo wszyscy, a także mieszkańcy Waszkowa, którym los brata nie jest obojętny. Jego najlepszy kolega, z którym byli prawie nierozłączni, po zdarzeniu przez długi czas zamknął się w sobie – opowiadają siostry chłopaka, Barbara i Paulina.

 

Nie dawano mu szans na przeżycie

Przypomnijmy, iż w feralny dzień wracał rowerem z pracy do domu prostym odcinkiem drogi Janiszewo – Pomykowo. – Kierowca auta, które w niego wjechało twierdził, że chwilowo spuścił wzrok z jezdni, a gdy ponownie spojrzał na drogę było już za późno, żeby go wyminąć – mówią siostry. Po uderzeniu Mateusz był w stanie krytycznym. W szpitalu w Lesznie stwierdzono u niego niewydolność oddechową, uraz mózgu, zmiażdżenie podudzia i złamanie pierwszego kręgu szyjnego. Natychmiast przeszedł dwie operacje głowy w szpitalu w Lesznie. Pisaliśmy już o tym w nr 9 „Życia Gostynia”. – Tamtejsi lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. W dzień wigilii powiedziano nam, że powinniśmy się z nim pożegnać – dodają kobiety. Później pojawiło się u niego jeszcze wodogłowie i odma opłucna. - Lekarze usunęli mu jedną kość czaszki, dlatego twierdzą, że w jego głowie od czasu do czasu będzie coś nachodzić – dodają. Mateusz od chwili wypadku jest w śpiączce. Jednak już w szpitalu przejawiał pierwsze symptomy świadomości poprzez gesty i mimikę twarzy. – Miał ulubione pielęgniarki i osoby, którym pozwalał na wykonywanie niezbędnych czynności pielęgnacyjnych i rehabilitacyjnych. Natomiast, gdy pojawiali się ludzie, którzy nie wzbudzali jego entuzjazmu to spinał ręce – tłumaczyły siostry.

 

Darowizny pomogły sfinansować pobyt w klinice

Rodzina wiedziała, że aby miał realne szanse na wybudzenie muszą znaleźć specjalistyczną klinikę, zajmującą się tego typu przypadkami. Niestety, większość placówek świadczących usługi w ramach kontraktu z NFZ – tem i mieszczących się niedaleko, stawia pacjentom konkretne wymagania. - Między innymi nie mogą być przyjmowane osoby zaintubowane, a niekiedy nawet powinny samodzielnie mówić. Mateusz jest młodym chłopakiem, dlatego musieliśmy szukać miejsca, żeby mu pomóc – zauważają członkinie rodziny chłopaka. Po pewnym czasie od wypadku neurochirurg z Leszna zasugerował rodzinie Polskie Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum, mieszczące się w Krakowie. – Była to klinika prywatna, jednak dzięki środkom uzyskanym w ramach ofiarności ludzi dobrej woli udało się opłacić turnusy, z czego bardzo się cieszymy – dodają Barbara i Paulina. W pomoc chłopakowi włączyli się wszyscy jego znajomi, sąsiedzi, Ośrodek Pomocy Społecznej w Poniecu, który dołożył środki na sfinansowanie specjalistycznego wózka inwalidzkiego. Jak mówią dziewczyny szlachetna jest też postawa proboszcza z ponieckiej parafii, ks. Krzysztofa Szymendery. – Wszystkie intencje mszalne z prośbą o powrót do zdrowia Mateusza odprawił bez jakichkolwiek opłat, dodatkowo wsparł finansowo rodzinę – stwierdzają. Poza tym leczenie Mateusza było możliwe również dzięki przeprowadzonym zbiórkom w okolicznych miejscowościach oraz w sklepach, do których rozwoził towar.

 

Rehabilitacja daje szanse na powrót do normalności

Leczenie w Krakowie wynosi 24 000 zł miesięcznie, jednak jest ono bardzo intensywne i przynosi efekty. Mateusz znalazł się tam w połowie marca. Obecnie daje się zauważyć niewielkie odruchy jego ręki, nogi oraz mrugnięcia oczu. Dzienny grafik chłopaka wypełniają ćwiczenia i zabiegi. – Codziennie ma zajęcia z logopedą, pionizację, czyli stawianie, kilka razy w ciągu dnia jest rehabilitowany poprzez masaże. Uczestniczy też w ciekawie przeprowadzonych zajęciach psychologicznych oraz ma badania przy użyciu cyber - oka. Zabiegi mają na celu określenie i pobudzenie stopnia postrzegania rzeczywistości – mówią siostry. Gdy był przyjmowany do ośrodka w Krakowie, zakładano wstępnie tylko 2 turnusy. Jednak pod koniec pobytu lekarze zauważyli większą reakcję na bodźce zewnętrzne. Dlatego zaproponowali kolejny turnus, żeby nie zaprzepaścić dotychczasowej pracy. Krakowscy lekarze potwierdzili, że ma dobry słuch, poza tym zajęli się jego ręką, która od chwili wypadku była w nie najlepszym stanie, ale nikt tego wcześniej nie zauważył. Jak mówią Barbara i Paulina jest tam całkiem inne podejście do pacjenta – Sądzimy, że tylko pobyt w tej klinice pozwoli mu wrócić do zdrowia, gdyż zdaniem lekarzy wybudzenie jest kwestią czasu, a w przypadku uszkodzenia mózgu proces reakcji zdrowej jego części jest długotrwały - dodają.

 

Najbardziej cieszy go widok rodziny

Mimo skromnego dochodów rodzina starała się odwiedzać Mateusza, bo wiedzieli, ile to dla niego znaczy. – Będąc u niego można było zauważyć jak odwraca głowę w naszym kierunku i szuka nas wzrokiem. Najgorsze były pożegnania, wtedy łzy stawały mu w oczach i celowo podtrzymywał głowę w górze, żeby nie popłynęły po twarzy – opowiadają.

 

Kolosalne pieniądze na leczenie

Obecnie skończył się jego 3 turnus w Krakowie. Przyjechał do domu w sobotę, 11 lipca, na dwa tygodnie i prawdopodobnie powróci do kliniki tylko na 1 turnus. Dalsze leczenie w klinice uzależnione będzie od środków finansowych, których sama rodzina nie jest w stanie zdobyć. Stan budżetu domowego nie jest zbyt duży. Mama Mateusza cały czas przebywa z nim w placówce, po to, żeby nauczyć się profesjonalnej opieki nad synem, której w przyszłości będzie musiała się podjąć. Pracuje tylko ojciec w firmie z branży spożywczej, a jego zarobki są przeciętne. Rodzinny dochód zasila jeszcze niewielkie świadczenie chorobowe Mateusza. W domu mieszka także siostra chłopaka - Paulina, przebywająca aktualnie na urlopie wychowawczym.

 

Znajomi przygotowali powitanie

W minioną niedzielę, 12 lipca koleżanka z wioski zorganizowała w ogrodzie domu Mateusza integracyjno - grillowe popołudnie dla znajomych. – Jest wiele osób, które z różnych przyczyn nie widziały go od chwili wypadku, poza tym psychologowie twierdzą, że dzięki znajomym głosom, które usłyszy być może łatwiej będzie mu przypomnieć sobie ludzi i rzeczy, z którymi miał do niedawna kontakt – mówią siostry. W klinice dostali też przydatne wskazówki, dotyczące chociażby remontu jego pokoju. Zalecono, żeby pomalowali go na taki sam kolor jak wcześniej, poprosili również o nagranie jego reakcji na widok domu rodzinnego.

 

Festyn charytatywny za dwa miesiące

W niedzielę, 13 września w trakcie odbywających się zawodów konnych w Stajni w Rokosowie przeprowadzona ma być akcja charytatywna, z której dochód w całości zostanie przeznaczony na pomoc Mateuszowi.

 

 

 

Możesz pomóc Mateuszowi Prętkowskiemu wpłacając dobrowolną kwotę na adres:

Fundacja VOTUM,

ul. Wyścigowa 56 i,

53 - 012 Wrocław,

nr konta: 32150010671210600831820000, z dopiskiem dla Mateusza Prętkowskiego na leczenie i rehabilitację.

 

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE