Morsowali dla Moniki. Ludzie otworzyli serca

Opublikowano:
Autor:

Morsowali dla Moniki. Ludzie otworzyli serca - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Mokrą, a przede wszystkim zimno-gorącą zabawę zorganizował dziś dla wszystkich fanów morsowania Klub Morsów Niedźwiedź Gostyń. Na plażę główną, położoną nad jeziorem w Cichowie zjechało się około 200 osób, z tego mniej więcej 150 weszło do wody.

Wszystko w szlachetnym celu - aby wesprzeć rodzinę, prowadzącą zbiórkę środków na rehabilitację i leczenie Moniki Rodzoch z Gostynia, która zachorowała po zatruciu czadem.

Dla zebranych na plaży przygotowano pogadankę, którą poprowadził Rafał - strażak zawodowy z KP PSP w Gostyniu. Przyznał, że uczestniczył w akcji ratowania Moniki, kiedy w jej rodzinnym mieszkaniu doszło do zatrucia czadem.

- Kilkanaście osób w całym kraju w ciągu roku ginie od zatrucia czadem. Tlenek węgla jest gazem bardzo podstępnym. nie słychać go, nie widać. Jest trochę lżejszy od powietrza. Może unosić się w naszych domach czy mieszkaniach dniami, a nawet tygodniami. Często jedyną oznaką jego obecności w lokalu jest to, że źle się czujemy. Jeśli występuje w większym stężeniu dochodzą nudności, zawroty głowy, a jeśli to stężenie jest naprawdę duże, wystarczy kilka oddechów i możemy już się nie obudzić - mówił strażak, który sam morsuje od 10 lat.

Zachęcał do zakupu czujki - za 100 zł można już kupić dobry detektor czadu, który pokazuje dokładne stężenie tlenku węgla w pomieszczeniu.

Po wykonaniu wspólnego zdjęcia, morsujący przystąpili do rozgrzewki. Chwilę później fani zimowych kąpieli, zrzeszeni w kilku klubach z powiatów kościańskiego, gostyńskiego, śremskiego czy rawickiego, a nawet z okolic Leszna, wchodzili do wody, która miała ok. 3,7 st. C.

Na plaży rozpalono ogniska, aby można było przy nich upiec kiełbasę, ogrzewając się przy okazji. Na terenie przy „Chacie Wodnika” czekała grochówka z kotła. Były też inne przysmaki, chociażby ciasto i gorące napoje. Akcję charytatywną dla Moniki przygotował Klub Morsów Niedźwiedź Gostyń.

- Chcieliśmy coś zrobić taką ekipą, która spotyka się co tydzień w niedzielę nad jeziorem i super czuje się w swoim towarzystwie. Morsowanie wyzwala pozytywną energię, motywuje. Poza tym Monika to moja koleżanka ze szkoły podstawowej. Tragedię, jaka się stała, bardzo przeżywają jej bliscy. Chcieliśmy ich wesprzeć - powiedział Tomasz Barton z „Niedźwiedzia”.

 

Do organizacji przyłączyło się wielu sponsorów, którzy otworzyli swoje serca, każdy coś podarował. - Bardzo wiele osób upiekło ciasto, byli tacy, którzy przywieźli po prostu dwie skrzynki kiełbasy, która można upiec przy ognisku, a nawet wyroby wędliniarskie. Są to sponsorzy także spoza środowiska morsów - dodał. Podczas morsowania zbierano pieniądze do puszki, które zostaną wpłacone na konto Moniki na stronie zrzutka.pl. Morsujący również bezpośrednio zasilali konto na stronie https://zrzutka.pl/fe58ak.

Jakie były wrażenia morsujących?

Dariusz Kostrzewski:- 9 minut w wodzie to mój rekord. Akcja charytatywna zmotywowała. Ja w tym roku zacząłem morsować. W wodzie zima byłem 5 lub 6 raz. Zacząłem morsować spontanicznie, a zahartowany jestem, gdyż zimą biegam też właściwie ubrany w letni strój. Nie miałem jeszcze przyjemności w czasie mrozu wejść do wody,  po której pływa kra.

Antoni Kuś: - 10-15 minut w wodzie to wystarczy, przesadzać nie można. Chyba że ktoś wchodzi pierwszy raz, to minutę, najwyżej dwie. Brakuje trochę tej zimowej aury, wtedy całkiem inna atmosfera jest. Inaczej odczuwa się wejście, a później wyjście. Najgorsze co może być, to wiatr, a dla nas dzisiaj ucichł.

Patryk z Gostynia: - Jestem pozytywnie nastawiony, niezwykłe wrażenia. Zimna woda, atmosfera gorąca. Morsuję już 3 sezony, zacząłem, aby przełamać własne słabości. A dzisiejsza akcja świetna.

[AKTUALIZACJA, 1 marca godz. 20.00]

5890 zł - tyle zebrano podczas morsowania w Cichowie (środki zweryfikowane), część pieniedzy wpłacono na konto zrzutka.pl bez podania tytułu związanego z morsowaniem. - Ale chodziło nam przede wszystkim o rozpropagowanie zbiórki na Monikę - przyznaje Tomasz Barton.


Przypomnijmy, 10 grudnia 2019 r. w rodzinnym domu Moniki doszło do zatrucia czadem. Mama Moniki zginęła. Monikę również zaatakował czad, po 40 min reanimacji powróciły funkcje życiowe. Pogotowie zabrało ją wraz z mężem oraz dwójką małych dzieci do szpitala. Po wstępnych badaniach stan zdrowia męża oraz dzieci nie zagrażał życiu. U Moniki było gorzej. Wybudziła się po dwóch dniach od feralnego zdarzenia. Po krótkim pobycie w domu, stan zdrowia kobiety nagle zaczął się pogarszać, przestawała reagować na bodźce, rozmawiać, miała problem z wykonywaniem codziennych czynności. Została przyjęta na oddział szpitalny. Rezonans mózgu wykazał uszkodzenie mózgu i zespół apaliczny - stan organizmu pacjenta, w którym jest zachowana przytomność, ale występuje brak świadomości.

Rdzeń przedłużony funkcjonuje prawidłowo, tzn. zachowane są reakcje odruchowe (np.: reakcje obronne, postawy ciała, regulacja temperatury, krążenie, chory samodzielnie oddycha, trawi podane mu pokarmy). Pacjent nie kontaktuje się jednak ze światem rzeczywistym. Stan ten spowodowany jest uszkodzeniem półkul mózgowych, zapewniających człowiekowi świadomość siebie, otoczenia i kojarzenia. Obecnie Monika przebywa na rehabilitacji, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że bez stałej rehabilitacji pozostanie właśnie w takim stanie. Rodzina sama sobie nie poradzi, szuka pomocy - CZYTAJ TUTAJ


Pomóc Monice można wchodząc na zrzutkę: https://zrzutka.pl/fe58ak 
oraz uczestnicząc w licytacjach KLIK

Jutro - 1 marca w szkole podstawowej w Piaskach odbędzie się Festyn dla Moniki - początek o godz. 15.00 - szczegóły tutaj KLIK

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE