Nie sposób przejść obojętnie obok jego prac

Opublikowano:
Autor:

Nie sposób przejść obojętnie obok jego prac - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Ta miejscowość, co prawda ulic wielu nie posiada, jednak pewna droga zwraca zawsze szczególną uwagę. Przed jedną z posesji, z każdej strony, zauważamy pawie, dzięcioły, żurawie, sępy, a nawet bociany. Są też uliczni muzykanci i wiatraki. I wcale nie chodzi tu o wystawę ptaków, a o pasję jednego z mieszkańców. Henryk Frąckowiak ma 68 lat i wraz z żoną Zosią mieszkają w Łagowie (gmina Krzywiń, powiat kościański). Wszystkie wyżej wymienione rzeczy wykonał z drewna. Sam pan Henryk często bywa w naszych rejonach, gdyż jego brat jest sołtysem Tworzymirek.

Zaczęło się już za czasów małego chłopca. Już wtedy zaczął strugać kije, a na nich różne rzeczy. W dorosłym życiu zajął się gospodarstwem, a gdy rolnictwo się skończyło, trzeba było wymyślić sobie inne zajęcie. Już dziesięć lat temu, pana Henryka coraz bardziej ciągnęło do drewna. Wieczorami przynosił je do domu i nożem strugał małe ptaszki. Rozdawał je wtedy głównie krewnym, potem zaczął myśleć o czymś większym, okazalszym. - Pierwsze były żurawie, kogut i później strusie, pawie, sępy. Często tłumaczę, że sępy są jak ludzie, też patrzą tylko z góry, to są brzydkie ptaszyska. Siedzą na jakiejś gałęzi, szukają, gdzie by padlinę skubnąć – wyjaśnia Henryk Frąckowiak. Dodaje, że nie zawsze można je przyrównywać do człowieka, bo każdy z nas jest przecież różny, jednak podobieństwo jest olbrzymie.

Artysta, chociaż sam o sobie mówi raczej: amator, swoje prace wystawia bezpośrednio przed domem, w różnych częściach posesji, a także w ogrodzie i na drodze. Nie sposób przejść obojętnie, dlatego często zatrzymują się tam rowerzyści, spacerowicze, a nawet całe wycieczki. Obserwując sytuację zza okna, autor prac widzi, że ludzie przyjeżdżają, oglądają, robią sobie zdjęcia...

Klientów na jego dzieła byłoby mnóstwo, jednak autor nie wystawia swoich prac na sprzedaż. Wystarcza mu fakt, że ludzie się nimi interesują i je doceniają. - Ktoś jak pierwszy raz zobaczy, to jest zachwycony, a potem już nie cieszy oka. Tak, jak z bluzką u kobiety, na początku jest fajna, ale potem się znosi – opowiada Henryk Frąckowiak. A więc co się dzieje z jego pracami? Tworzy je głównie dla siebie. Zapraszamy do oglądania galerii zdjęć!

Więcej o artyście w bieżącym Życiu Gostynia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE