Oddana czworonożnym pacjentom

Opublikowano:
Autor:

Oddana czworonożnym pacjentom - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Od rana do popołudnia objazdy po terenie, wieczorem przyjęcia na miejscu, a nocami operacje. Tak działa Gabinet Weterynaryjny w Pępowie Eweliny Mareckiej z Wilkonic. - Jest naprawdę, co robić - tłumaczy lekarz wet. Ewelina Marecka.

Artykuł opublikowany w nr 6/2014 „Życia Gostynia”

Aby sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest, zamierzam towarzyszyć jej podczas zwykłego dnia pracy. Od samego rana trzeba wpakować do auta potrzebne sprzęty i lekarstwa. Zanim wyruszymy, wypijamy małą kawę, podczas której Ewelina Marecka omawia z pracownikami nowy dzień. Jej kalendarz, bez którego nigdzie się nie rusza, jest zapełniony. - Dziś będzie spokojnie. Sprawdzimy cielność u krów, zbadamy cielaczki i prośność u świń - wymienia spoglądając w notes. Jeszcze go nie odłożyła, a już „odzywa się” telefon komórkowy, który nie milknie na dobre do końca dnia. - Witam! Co tam? Dobrze, to po południu przyjadę - mówi do aparatu lek. wet. - Przegląd stada. Nic poważnego - tłumaczy odkładając komórkę, widząc moje zaciekawienie. Wsiadamy do auta i kolejny telefon. Tym razem sprawa jest trudniejsza. Krowa w ostatnim stadium ciąży nie chce się podnieść. Jeśli nie wstanie, grozi jej eutanazja. Plany wizyt trzeba zmienić. Jedziemy najpierw do zwierzęcia w Krzekotowicach. - Krowa zalega, jeśli się szybko nie podniesie, mogą pojawić się powikłania przy porodzie. To jest właśnie moje życie - tłumaczy mi zmierzając szybkim krokiem w stronę obory. Rozmawia z rolnikiem na temat stanu zdrowia krowy. Podaje jej kroplówki. Póki, co tylko tyle może zrobić. Prosi rolnika o podanie kolejnej dawki lekarstwa kilka godzin później. - Zadzwoń do mnie wieczorem i powiedz, jak się czuje - dodaje wchodząc do samochodu. Pytam, czy często takie sytuacje mają miejsce? - Niezwykle rzadko krowy zalegają przed porodem. Ta sztuka jest duża i otyła, bo długo była zasuszona. Zapewne jest wysokowydajna, był kłopot z jej zacieleniem - tłumaczy.

Wszystko goni pieniądz
Jedziemy do kolejnej wioski. Tym razem wizyta planowana. Lekarz weterynarii bada cielność. Wykorzystuje do tego nowe urządzenie USG, które posiada od niedawna. Monitor, na którym można zobaczyć płód, jest umieszczony na wizjerze zakładanym na oczy. Urządzenie, które przekazuje obraz, jest umieszczane w drogach rodnych krowy. W innym gospodarstwie Ewelina Marecka sprawdza prośność. Dodaje, że często jest wzywana do wykrywana ciąży. - Bo to wszystko goni pieniądz. Jeśli się nie oprosi, nie ma pieniędzy, świnia stoi i zajmuje miejsce, a dziś, żeby się utrzymać na rynku, rolnik musi mieć duże stado - tłumaczy Ewelina Marecka.

Trzeba będzie operować
Odwiedzamy gospodarstwo w Siedlcu, gdzie niedawno urodziły się bliźniacze cielęta. Niestety, jedna z krów w stadzie rozchorowała się. Hodowca zauważył, że przestała jeść i schudła. Podejrzenie - przemieszczenie trawieńca. - Krowę trzeba będzie operować i to jak najszybciej. Przyjadę jutro - oznajmia rolnikowi weterynarz. Przemieszczenie trawieńca to przypadłość dość powszechnie przypadająca w ostatnim czasie. - Nie ma jednej pewnej przyczyny. Na pewno zdarza się u krów, które nie pobierają wystarczającej ilości paszy, żwacz jest za mało wypełniony, żeby ten trawieniec był przyciśnięty na dole w swojej fizjologicznej pozycji. Do pojawienia się tej choroby przyczyniają się wszystkie schorzenia typu ketozy i kwasice - tłumaczy. By  jej zapobiec, trzeba podawać krowie dużo pasz włóknistych, aby żwacz miała cały czas wypełniony. Choć czasem i to nie ustrzeże zwierzęcia od przemieszczenia trawieńca. - Zdarzało się to u krów w 6 miesiącu ciąży i u byków, więc nie ma reguły - mówi. W swej kilkunastoletniej praktyce odnotowała przypadki zgonów przez to schorzenie.

W obecnej porze roku weterynarze mają do czynienia z chorobami układu oddechowego, zwłaszcza u młodych osobników. Z tym przypadkiem spotykamy się u rolników w Pasierbach. Cielaczki kaszlą i są osowiałe. Być może to parainfluenza, choroba układu oddechowego. Ewelina Marecka podaje im leki. 


Ludzie cenią panią weterynarz
Podczas objazdu, zahaczamy również o gospodarstwo w Smolicach, w powiecie krotoszyńskim, w którym hodowane są owce. Rolnik - Aleksy Krzyżosiak, widząc panią weterynarz, uśmiecha się już z daleka. Widać, że mają ze sobą dobre relacje. Tak pozytywnie przywitanie obserwuje również w innych gospodarstwach. Ludzie cenią panią Marecką.

Zaangażowanie Eweliny Mareckiej przekłada się na liczbę klientów. Wizyt planowanych na każdy dzień ma kilkanaście, prócz tego nagłe telefony z prośbą o pomoc, liczne odwiedziny z kotami i psami w gabinecie oraz nocne operacje i czasem porody. Gdy pytam o to, ile gospodarstw obsługuje, odpowiada, że statystyk nie prowadzi. Podobnie, jeśli chodzi o usługi wykonywane na miejscu w Pępowie. Gdy kilkanaście lat temu mówiła, że otworzy gabinet dla zwierząt domowych, wielu patrzyło na nią z niedowierzaniem. - Na wsi nikt  nie przyjdzie z pieskiem - mówili. Teraz są czasem dni, gdy drzwi do gabinetu się nie zamykają. Do lecznicy w Pępowie ze swoimi pupilami przyjeżdżają nie tylko ludzie z gminy. - Mam w życiu wielkie szczęście, że robię to, co lubię. Można w życiu robić wszystko pod warunkiem, że ma się zamiłowanie w tym kierunku. Zawsze byłam przywiązana do zwierząt. Nie wyobrażam sobie, że dom może być bez zwierząt. Miałam u siebie wolierę z pawiami, bażanty, szynszyle, chomiki, psy, koty, teraz mam królika - opowiada Ewelina Marecka. Dodaje, że ceni swoją pracę również przez to, że współpracuje z wieloma pozytywnymi ludźmi. - Ci rolnicy, do których jeżdżę, są naprawdę fantastyczni. Wiem, że mogę na nich liczyć - przekonuje. Polegać na znajomych hodowcach może także w przypadku dostarczania siary dla cieląt po urodzeniu. - Gdy rodzi się cielak, jest bezbronny. Jego układ odpornościowy jest słaby. Przez łożysko niewiele przenika do płodu. Aby zabezpieczyć cielęta przed niektórymi chorobami, szczepi się krowy w czasie ciąży. Dzięki temu produkowana przez nie siara, a więc pierwsze mleko, które dostarczane jest noworodkom, jest bogatsze w immunoglobiny, które chronią cielęta. Tę siarę rolnicy zamrażają - tłumaczy Ewelina Marecka. I gdy zaistnieje potrzeba, np. cielaki są w złym stanie zdrowotnym, udostępniają ją innym hodowcom, którzy nie szczepią swoich krów. - Obojętnie, czy to jest w dzień, czy o drugiej w nocy, są gotowi oddać swoją siarę. To są tak kochani ludzie. Żeby oni wiedzieli, ile życia uratowali - dodaje. Zauważa współpracę miedzy rolnikami. - Komu by się chciało wstać w nocy do wycielenia krowy sąsiada? A są wioski, gdzie nie ma problemu z tym, by czterech ludzi przyszło pomóc do obory. Krowie jest lżej i mnie jest łatwiej, bo wtedy nie trzeba uciekać się do sprzętów. Wszystko jest robione z głową - wyjaśnia Ewelina Marecka.

Ma wielu chrześniaków
W swej pracy pani weterynarz z Wilkonic najbardziej lubi odbierać właśnie porody. - Uwielbiam cielić, robić cesarki, wyciągać młode. To jest naprawdę miłe, bo nagle się pojawia na świecie nowe życie. Śmieję się, że chrześniaków mam naprawdę dużo, nawet Ewunię wigilijną - mówi. Czasem zdarzają się skomplikowane porody z wadami rozwojowymi płodu. - Gdy płód jest za duży, bądź ma zdeformowane kończyny, wodogłowie lub wodobrzusze, wtedy takiego cielaka ciężko wyciągnąć. I gdy urodzi się takie zwierzę, to nigdy nie wiadomo, co dalej z krową, czy będzie się nadawała do dalszej hodowli - mówi. Najbardziej bolesne to sytuacje, gdy zwierzęcia nie uda się uratować. - Mocno przeżywam śmierć swoich pacjentów - przyznaje.

Dorota Jańczak

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE