Prawie godzinę uzasadniał wyrok w procesie związanym ze śmiercią Adama Wołodźki prowadzący rozprawę sędzia Marcin Nowak. Sąd uznał oskarżonego Jarosława S. winnym, "że w nocy 30 sierpnia 2015 roku, w trakcie wzajemnej szarpaniny nieumyślnie spowodował śmierć" mieszkańca Gostynia.
Jednocześnie sąd zdecydował się nieco złagodzić sankcje, których domagała się gostyńska prokuratura - więcej czytaj TUTAJ. Podtrzymana została co prawda wnioskowana kara roku pozbawienia wolności, jednak zawieszono ją na dwa lata. Niezmieniona została kara grzywny i kosztów sądowych, które Jarosław S. musi zapłacić Skarbowi Państwa oraz oskarżycielowi posiłkowemu - ojcu zmarłego.
– Pomimo że postępowanie dowodowe w tej sprawie trwało trzynaście rozpraw, zrekonstruowanie stanu faktycznego dla sądu, bynajmniej nie stało się sprawą wcale prostą – mówił gostyński sędzia.
Choć w swojej analizie sąd podkreślał, iż to zmarły Adam Wołodźko był głównym prowodyrem zajść z tragicznej nocy, m.in. „stanął na drodze” Jarosławowi S. i jego znajomym, to duża część odpowiedzialności za finał „pojedynku” spoczywa także na drugiej stronie konfliktu.
Bo były momenty, kiedy Jarosław S. mógł postąpić inaczej.
– Oskarżony mówi w swoich relacjach, że bał się, iż pokrzywdzony pójdzie za nim do domu. Oczywiście sąd podziela argumentację, że nie ma obowiązku ucieczki z miejsca zdarzenia. Ale trzeźwo myśląc były inne wersje do podjęcia w tej sprawie. A taka choćby, jak nie wdawanie się w ogóle w dyskusję [z Adamem Wołodźko - przyp. red]. Można było pójść po prostu i odjeść stamtąd. Gdyby pokrzywdzony był nadal napastliwy i to nie skutkowało, jaki był problem, żeby zadzwonić na policję – wyjaśniał M. Nowak.
Sędzia zwracał jednak uwagę, że w racjonalnym podejmowaniu decyzji głównym aktorom zdarzenia nie pomagał fakt, że wszyscy oni byli pod znacznym wpływem alkoholu. A najbardziej oskarżony i zmarły.
Szczegółową relację z finału procesu, m.in. co o wyroku sądzą przedstawiciele oskarżenia posiłkowego oraz obrony znajdziesz w jutrzejszym wydaniu "Życia Gostynia".