Szkolna wycieczka i alkohol pity po kryjomu. Do redakcji zgłosiła się zaniepokojona Czytelniczka. Jej chrześniak uczestniczył w drugim tygodniu czerwca w szkolnej wycieczce. Kobieta twierdzi, że pojawił się na niej alkohol i interweniowała policja. - Wszystko jest przemilczane, a za chwilę wydarzyć się może coś gorszego i tylko pozostali uczniowie są poszkodowani – mówi mieszkanka gm. Pogorzela.
Uczniowie jednej ze starszych klas, wyjechali na wypoczynek do woj. dolnośląskiego. - Na miejscu interweniowała policja, ale zbadali tylko jednego chłopca, który miał ponad 1.5 promila alkoholu, wezwali rodziców chłopców, nauczyciel zgłosił sprawę dyrektorowi. (…) Sprawa ucichła – mówi mieszkanka.
Okazuje się, że interwencja faktycznie miała miejsce, chociaż ilość promili, o której wspomina kobieta, jest mocno przesadzona. Oficer prasowy policji w Ząbkowicach Śląskich potwierdza, że tamtejsi funkcjonariusze zostali wezwani do grupy dzieci, która przebywała wraz z opiekunami na wycieczce.
- Na stacji paliw policjanci dostali informację, że od jednego chłopca czuć było zapach alkoholu. 14-latek został sprawdzony na alkosensorze. Wynik to 0,1 promila w organizmie. Chłopiec przyznał się, że pił alkohol wraz z dwoma kolegami. Dodatkowo miał przy sobie butelkę z wodą, do której wlał alkohol – informuje kom. Ilona Golec, oficer prasowy.
Chłopiec został odebrany przez rodziców i nie kontynuował wycieczki szkolnej.
- Dokumentacja ze zdarzenia zostanie przesłana do Sądu Rodzinnego właściwego miejscowo – dodaje kom. Ilona Golec.
Dyrektor pogorzelskiej podstawówki nie chce komentować sytuacji. Zapewnia, że nikomu nie stała się krzywda.