Minęły czasy, kiedy sens miało spuszczanie powietrza z opon. Kiedyś mieszanki, z których powstawało ogumienie były bardzo podobne na lato i na zimę dlatego kierowcy praktykowali te metody. W tej chwili nie ma takiej potrzeby.
– Te mieszkanki na zimę są już same z siebie bardzo miękkie, więc wystarczy tylko trzymać to ciśnienie, które jest podane na klapce od paliwa, słupku czy w katalogu i ewentualnie dopasowywać je do ciężaru osób, którzy jeżdżą w aucie – wyjaśnia Karol Sarbinowski z firmy Car Audio z Krobi zajmującej się m.in. wymianą i sprzedażą ogumienia samochodowego
Dawniej obniżało się ciśnienie na przykład na zimę, żeby opona lepiej trzymała się drogi. Nadal stosują tę metodę pasjonaci jazdy w trudnym terenie, w tym na luźnych nawierzchniach np. piasku lub kierowcy jadący „na pusto”, żeby im auta „nie skakały”.
Pojawiają się także opinie, że mniejsze ciśnienie daje odczucie większej przyjemności z jazdy. Ale to, bo było na tyle. W większości przypadków nieodpowiednie ciśnienie w oponach powoduje nie tylko konieczność ich częstszej wymiany, ale także wpływa na stan techniczny samego pojazdu. No i oczywiście na nasze bezpieczeństwo i komfort podróżowania.
Według przeprowadzonych badań około 58% Polaków zbyt rzadko sprawdza ciśnienie w oponach. Powinno się to robić najlepiej raz w miesiącu. W związku z tym po drogach porusza się wiele pojazdów ze zbyt małą lub dużą ilością powietrza w kołach. Co jest gorsze? Obydwa zjawiska są niekorzystne.
Zbyt niskie ciśnienie wpływa przede wszystkim na żywotność opony.
– Jeżdżąc zza małą ilością powietrza bardzo mocno zużywamy boki opony, która po prostu bardziej „siada” na drodze. Często klienci przyjeżdżają mówiąc, że coś mają nie tak z autem, że mają zdarte ogumienie. Tłumaczę im wtedy, że gdyby mieli z jednej strony „zjechane” to znaczy, że koło krzywo stoi. Ale jeżeli z obydwu równo to jest za małe ciśnienie i środek opony jest wciśnięty do wewnątrz – mówi K. Sarbinowski.
Starte po bokach opony powoduję, że samochód podczas jazdy nie trzyma się nawierzchni tak, jak powinien. Złe ciśnienie jest szczególnie zgubne podczas podróżowania w deszczu, gdyż może prowadzić do wystąpienia zjawiska aquaplaningu.
Polega ono na wytworzeniu się klinu wodnego pomiędzy jezdnią a oponą, po którym auto zaczyna się ślizgać tracąc przyczepność (gdy opona przywiera do drogi za dużą powierzchnią umieszczonej w niej rowki nie mają odpowiedniego prześwitu i gromadząca się woda nie ma, gdzie uciec). Większe przyłożenie opony do asfaltu, to też większe zużycie paliwa. Obniżenie ciśnienia o 0,5 bara powoduje wzrost zużycia nawet o 5%.
W zależności od pokonywanych dystansów za niskie ciśnienie może się przełożyć na pełen bak lub więcej w skali roku. Za tym idzie zwiększona emisja dwutlenku węgla i wzrost emisji hałasu o około 2dB. Z kolei za wysokie ciśnienie też nie służy przyczepności auta. Wtedy opona dotyka asfaltu praktycznie tylko wewnętrzną częścią i robi się tzw. „wałek”. A trzeba pamiętać, że ogumienie „łyse” w środku, z „ładnymi” bokami też przeglądu technicznego nie przejdzie. Natomiast ewentualna kontrola drogowa może się zakończyć zatrzymaniem prawa jazdy.
Jednak trzeba oddać kierowcom, że nawet ci dbający o odpowiednie ciśnienie nie mogą być pewni, czy dobrze je zmierzyli.
– Często spotykam się z problemem wadliwych sprzętów pompujących - zegarów. Co najmniej raz do roku zegar powinien być sprawdzany i mieć podbitą homologację. Najczęściej przechodzą ją porządniejsze urządzenia i wtedy taki sprawdzony zegar nie oszukuje. Bo ludzie przyjeżdżają do nas, że dopompowali powietrze na CPN, sprawdzili i niby jest dobrze, a okazuje się każde koło ma inne ciśnienie – zdradza krobski wulkanizator.
Właściciele stacji benzynowych wolą nie inwestować w lepszy sprzęt pompujący mając na uwadze, że wystarczy upuścić tak zegar, żeby uległ on rozregulowaniu. A jak to z ludźmi bywa, jeżeli coś jest gratis i się za to nie płaci, to klienci nie dbają o to, jak urządzenia są użytkowane.
– Dlatego lepiej podjechać na wulkanizację. U nas na przykład za taką usługę nic nie kasujemy. Klienci przyjeżdżają, sprawdzamy ciśnienie i dopompowujemy – tłumaczy Karol Sarbinowski.
Wtedy będziemy mieli pewność, że powodem „ściągania” czy „pływania” auto lub innych problemów jezdnych nie jest złe ciśnienie w kołach i z ewentualnym problemem trzeba udać się już do mechanika.
Niskie ciśnienie w oponach a bezpieczeństwo
- wydłużona droga hamowania na mokrej nawierzchni o kilkanaście metrów (szerokość dwóch przejść dla pieszych),
- obniżona odporność opon na aquaplaning,
- opóźnione i mniej precyzyjne reakcje samochodu,
- ryzyko wystąpienia nadsterowności lub podsterowności pojazdu,
- trudniejsze wykonywanie manewrów parkingowych (zwłaszcza w autach bez wspomagania kierownicy),
- duże prawdopodobieństwo wystrzału opony,
- podwyższone ryzyko przebicia lub innego uszkodzenia opony,
- szybsze zużycie elementów układu kierowniczego.
Niskie ciśnienie w oponach – wpływ na ekonomię i ekologię
- obniżone ciśnienie zmniejsza trwałość bieżnika,
- szybsze zużycie barków opon,
- ryzyko nieregularnego zużywania się opony,
- możliwość uszkodzenia struktury wewnętrznej opony,
- powstawanie tak zwanego zużycia marmurkowego
Informacje: oponeo.pl