Jednorodzinny budynek mieszkalny w Leonowie, w którym dziś rano wybuchł pożar CZYTAJ TUTAJ, nie nadaje się do mieszkania. Bardzo mocno został uszkodzony strop, spalona jest drewniana konstrukcja dachu. Burmistrz Borku Marek Rożek wydał odpowiednim jednostkom szereg dyspozycji i zarządzeń, aby pomoc, udzielona poszkodowanej rodzinie miała jak najszerszy zakres. Na pomocy ruszyła też społeczność wioski.
W domu mieszkały 3 osoby. Ogień pojawił się w pokoju, w którym przebywała starsza kobieta (83 lata). Była w domu sama. Wkrótce po uruchomieniu syreny alarmowej, do domu z pracy wrócił jeden z synów. Próbował ratować matkę. – Z informacji świadków wynika, że to on wyciągnął kobietę z budynku. Osoby postronne udzielały pierwszej pomocy do momentu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego – informuje Michał Pohl, rzecznik prasowy KPPSP w Gostyniu. Niestety, starszej mieszkanki Leonowa nie udało się uratować. Syn podczas akcji ratunkowej, wykonywanej z dużym zaangażowaniem, poparzył sobie twarz. Istnieje też podejrzenie, że nawdychał się gazów pożarowych, podawany miał tlen, cały czas był pod opieką zespołu ratownictwa medycznego.
Na miejsce jako pierwsi dotarli pracownicy ZAZ Leonów, następnie przyjechała jednostka OSP Karolew, a później dotarły także zastępy z Borku i wozy Państwowej Straży Pożarnej z Gostynia. – Trzeba było odłączyć prąd, wynieść butlę gazową, która była w zasięgu ognia. Mniej więcej po godzinie pożar został ugaszony zarówno od wewnątrz, jak i z zewnątrz. Strażacy, aby upewnić się, że nie ma już zarzewia ognia, do sprawdzenia wnętrza budynku użyli kamery termowizyjnej. Na miejsce przybyło też pogotowie energetyczne.
Czytaj więcej w kolejnym wydaniu "Życia Gostynia"
