Stan Nadii się pogarszał. Lekarze musieli przyspieszyć termin operacji

Opublikowano:
Autor:

Stan Nadii się pogarszał. Lekarze musieli przyspieszyć termin operacji  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Nadia przyszła na świat w sierpniu tego roku w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Ważyła 3 150 g i otrzymała 9 punktów w skali Apgar. Rodzice – Monika i Mariusz Hoffmann z Gostynia już od połowy ciąży wiedzieli, że ich córeczka urodzi się z wadą serca. Radość z narodzin nowego członka rodziny mieszała się z niepokojem o jej zdrowie.

 

Ciąża przebiegała prawidłowo. Podczas połówkowych badań prenatalnych w Nowej Soli rodzice usłyszeli zdanie, które zgasiło ich radość: „Wasze dziecko ma wadę serca”. Tego samego dnia skierowano ich do szpitala w Zielonej Górze, aby potwierdzić obawy. Potem rozpoczęła się gonitwa po lekarzach, która trwała aż do czasu porodu.

- Zostaliśmy przekierowani do Zakładu Kardiologii Prenatalnej ICZMP w Łodzi, gdzie pani prof. Maria Rospondek-Liberska postawiła diagnozę kardiologiczną „Tetralogia Fallota, prawostronny łuk aorty i DORV” [dwuujściowa prawa komora, czyli odejście obu dużych tętnic z prawej komory serca – przyp. red.]. Było to dla nas bardzo ciężkie przeżycie, rozpacz i płacz, co teraz będzie – wspomina Mariusz Hoffmann, ojciec Nadii.

Tetralogia Fallota to złożona i wrodzona wada siniczna, która wymaga ciężkich operacji. U dziecka z taką diagnozą pojawią się cztery charakterystyczne zmiany chorobowe, które zaburzają pracę serca i powodują niedotlenienie krwi.

Dłużej nie mogli czekać

Pierwszą poważną operację Nadii zaplanowano na połowę kwietnia 2020 roku, jednak jej stan pogorszył się w okolicy świąt bożonarodzeniowych. Dziewczynka zaczęła mocno sinieć.

- Zaczęliśmy jej podkurczać nóżki, bo takie dostaliśmy wytyczne ze szpitala w Łodzi. Problem minął. Niestety, 1 stycznia się nasilił... Gostyński szpital rozłożył ręce, bo twierdzili, że nie mają odpowiedniego oddziału kardiochirurgicznego. Kazali nam następnego dnia udać się do Łodzi. Tam przebywała od 2 stycznia – relacjonuje pan Mariusz.

Nie można było dłużej czekać.

- Nadia cały czas miała niskie saturacje, które „wariowały”. Profesor wykonał echo serca i stwierdził, że operacja musi nastąpić wcześniej, chociaż będzie taka „lżejsza” - dodaje.

Nadia na stół operacyjny trafiła 13 stycznia. Wszczepiono jej tzw. "szant" w tętnicę płucną, aby dotleniona krew szybciej docierała do płuca. Kolejna operacja, już ta „główna” (na otwartym sercu) nastąpi za około pół roku. Będzie to korekta przegrody małego serduszka.

Przed operacją po Nadii widać było, że cierpi. Miała sine usta, ręce, nogi, budziła się w nocy.

- Podczas kolejnych operacji, może być różnie... Całe życie będziemy z tym walczyć – stwierdza tata.

Starsza siostra Weronika (2,5 roku) wie, że mała Nadia choruje na serduszko. Trochę to przeżywa, chociaż jeszcze nie wszystko rozumie. Rodzina potrzebuje środków finansowych na wyjazdy do ICZMP w Łodzi, pobyt w szpitalu i leki kardiologiczne. Tata Nadii utworzył zbiórkę, którą można znaleźć pod linkiem www.pomagam.pl/sfq7b0cm. Celem jest 30 tysięcy złotych.

- Lekarz powiedział nam, że po operacji na otwartym sercu tygodniowa dawka leków będzie kosztowała 400-500 złotych. Sama operacja jest refundowana – mówi pan Mariusz.

Na Facebooku powstała też specjalna grupa, na której chętni wystawiają i licytują różne przedmioty. Można do niej dołączyć, wpisując w wyszukiwarkę „Serce(m) dla Nadii”.

- Z góry za dziękuję za wszystkie dobre słowa z waszej strony i dziękuję za każda przekazaną złotówkę – stwierdza Mariusz Hofmann.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE