Taka "ciocia" to skarb!

Opublikowano:
Autor:

Taka "ciocia" to skarb! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Anielska cierpliwość, uśmiech, do tego balonik, zabawki, kolorowanki, małe bańki mydlane. I dziecko zaczarowane. - Przed nami długi weekend. Macie już plany? Może to dobry moment, aby się wyrwać. U mnie wolne terminy piątek, sobota i poniedziałek! - ogłasza się na swoim fanpage’u Złota Ciocia. A później czeka na dzieci, z którymi uwielbia spędzać czas. Najmłodsze, którym się opiekowała miało miesiąc, najstarsze kilkanaście lat. To jedyna taka niania w okolicy.

 

Weronika Smektała ma 25 lat, mieszka w niewielkim Żychlewie. Studiowała pedagogikę. Wszystko z myślą o pracy z dziećmi. Marzyła o tym, aby mieć prywatne przedszkole i tak zarabiać na życie. I być może kiedyś te plany się spełnią, a tymczasem zajmuje się wychowaniem dwojga swoich dzieci: 4,5-letniej córki i 1,5-rocznego synka. Dodatkowo, od kwietnia jest Złotą Ciocią - odciążającą rodziców nianią na weekendy, chociaż ostatnio poszerza swoją ofertę. - Powołanie Złotej Cioci jest skutkiem poszukiwań alternatywy, dodatkowego zajęcia, na urozmaicenie mojego czasu - mówi Weronika.

O stałym zatrudnieniu na razie nie może myśleć. Córkę musi rano zaprowadzić do przedszkola i po kilku godzinach ją odebrać. - W tej sytuacji nie mam szans iść na 8 godzin do pracy. A nawet, gdybym znalazła przedszkole w Gostyniu, spędzałabym z dziećmi mało czasu. Widziałabym je zaledwie kilka godzin dziennie. I chyba bym tego nie zniosła, bo już tak próbowałam - wyjaśnia Weronika. Kiedy synek podrósł, stwierdziła, że nie dla niej jest siedzenie w domu. 

W poszukiwaniu dodatkowego zajęcia pomyślała o tym, by zostać animatorką. Analizując sytuację na rynku zdała sobie sprawę, że jest to jednak coraz bardziej popularne zajęcie. Stwierdziła, że animatorów zabawiających dzieci czy towarzystwo na uroczystościach rodzinnych, a nawet plenerowych jest już trochę w regionie i ciężko byłoby się przebić na rynku. 

Wtedy przypomniała sobie, w jakiej „podbramkowej” sytuacji znaleźli się z mężem, kiedy brali ślub. Córeczka miała niecały rok i martwili się, co z nią zrobią. Rodzina, najbliżsi i znajomi zostali zaproszeni na wesele. Szukali wtedy opiekunki. Udało się, mieli szczęście. - Siostra szwagra zajęła się córką. Była z nami od początku - od rana w dniu ślubu, aż do poprawin dnia następnego. Była zaproszona jako gość na wesele i zabrała małą do siebie na noc. Dla nas było to idealne rozwiązanie - wspomina Weronika. Doszła do wniosku, że coraz więcej jest takich par, którym na ślubnym kobiercu towarzyszą dzieci. Uznała, że byłby to dobry sposób na zajęcie - okazyjna opiekunka dla dzieci.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE