Treningi gwarancją sukcesu

Opublikowano:
Autor:

Treningi gwarancją sukcesu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 32/2015 Życia Gostynia

 

Treningi kilka razy w tygodniu, brak czasu na odpoczynek i miłość do taekwon-do. To tylko niektóre z elementów wspólnych w życiu dwóch czternastolatek z gminy Pogorzela. Łączy je coś jeszcze: przyjaźń, która zaczęła się już w przedszkolu. Dziewczyny właśnie wróciły znad morza, z dwutygodniowego obozu sportowego. Poprzedziły go Mistrzostwa Świata Taekwon-do, z których obydwie przywiozły medale...

Marysia Lempach mieszka w Pogorzeli. Swoją przygodę ze sportem, zaczęła już dawno temu, jednak doświadczenie z taekwon-do trwa od września 2010 roku. - Cały czas udzielałam się w sporcie, ale były to raczej dyscypliny szkolne: siatkówka, czy piłka ręczna. Kiedy moje koleżanki zaczęły chodzić na zajęcia z taekwon-do, poszłam zobaczyć jak tam jest, spodobało mi się i zaczęłam trenować – wspomina Marysia. Julia Durak to mieszkanka Bielaw Pogorzelskich. Tę sztukę walki zaczęła trenować dwa lata później, w 2012 roku, kiedy to zaczęła się przyjaźnić z Marysią. - Poszłam z nią na trening i tak się zaczęło – mówi. Dziś, dziewczyny dumnie reprezentują klub Taekwon-Do Kyosa, który skupia sportowców nie tylko z Pogorzeli, ale i z Krobi, Pępowa, czy z Bodzewa. Klub liczy około 50 członków. Treningi odbywają się codziennie, od poniedziałku do piątku w różnych miejscowościach po to, aby każdy mógł na nie dojechać.

 

Co przyniesie przyszłość?

Dziewczyny swoje pierwsze zawody pamiętają nieco przez mgłę. - Pamiętam, że zdobyłam srebro i brąz – mówi Julia Durak. - Ja też na pierwszych Mistrzostwach Polski w Opolu zdobyłam jakieś medale – dodaje Marysia.

Czy nastolatki wiążą swoją przyszłość ze sportem? - Ze sportem tak, ale nie wiem czy z taekwon-do. Chciałabym iść do liceum sportowego – zdradza Marysia Lempach. Podobne plany ma Julia, która w planach ma liceum lub technikum, a następnie studia na Akademii Wychowania Fizycznego. Póki co, osiągają sukcesy i pną się ku górze. Ze wspomnianych wcześniej Mistrzostw Świata Taekwon-do, które odbyły się w Hatfield, dziewczyny przywiozły po dwa medale. Maria Lempach zdobyła I miejsce w układach formalnych i II miejsce w walkach w kategorii -53 kilogramy. Julia Durak natomiast przywiozła srebrny medal w układach formalnych i drugi srebrny w walkach w kategorii -60 kg. - Startowałyśmy w innych kategoriach. Układy formalne zależą od stopnia, od koloru pasa. Ja mam 2 cup, czyli pas czerwony, natomiast Julia ma zielony, jest trochę mniej zaawansowana – wyjaśnia Marysia.

Dziewczyny wyjaśniły, iż egzaminy na wyższe stopnie odbywają się mniej więcej co pół roku. Najtrudniej zdobyć pas w kolorze czarnym – to wymaga dużo więcej czasu i ćwiczeń. Jak przebiega taki egzamin? - Na początku jest rozgrzewka. Potem kopiemy, musimy rozbijać deski różnymi kopnięciami albo uderzeniami, robimy układy. Ocenia nas trener i osoby posiadające czarne pasy w naszym klubie – wyjaśniały. Na początku nie było to dla dziewczyn oczywiste, że ktoś posiada tyle siły, aby rozbijać nogą deski. - To przychodzi z czasem. Człowiek staje się odważniejszy, nie boi się rozbić tej deski. Pierwszy raz one nie były drewniane, tylko składane, różnego rodzaju grubości. Gdy pierwszy raz miałam rozbić drewnianą, trochę się bałam, że mi się coś stanie, że złamię sobie rękę... Ale trener pokazał jak mamy ją ułożyć przy uderzeniu i udało się! - mówi Marysia. Druga nastolatka na takie wyzwanie nadal czeka.

 

Czasem trzeba odpuścić

Na mistrzostwa w Hatfield przyjechali przedstawiciele 24 państw. Klub Taekwon-Do Kyosa, do którego należą bohaterki naszego artykułu, reprezentowało jedenastu zawodników. Sportowcy przywieźli łącznie aż 13 medali: 5 srebrnych, 5 brązowych i 3 złote. Sukces mogą zawdzięczać intensywnym treningom, które trwały nawet po pięć godzin. Czy to wszystko nie odbywa się kosztem nauki i życia prywatnego? - Trochę jest. Czasami muszę spędzić więcej godzin w szkole, ponieważ mam jeszcze zajęcia z siatkówki i piłki ręcznej. Zdarzało się, że kończyłam szkołę o 16.05, a o 18.00 miałam trening w Pogorzeli, a potem jeszcze w Gostyniu. Przyjeżdżałam do domu o 21.30, uczyłam się, by rano normalnie wstać o szkoły - wspomina Marysia. Czasem trzeba uczyć się między jednymi zajęciami, a drugimi. Gdy nauki jest więcej, dziewczyny opuszczają treningi, na które też nie zawsze jest ochota. - Kiedy nie chce mi się jechać na trening, motywuję się tym, że tam są moje przyjaciółki i mogę się z nimi spotkać – wyjaśnia Marysia. Julia przekonuje, że woli taki sposób spędzania wolnego czasu, niż siedzenie przed komputerem lub telewizorem.

W Anglii spędziły ostatnio cztery dni. Następnie miały okazję zwiedzić Paryż. Takie podróże wiążą się z kosztami. - Pomaga nam gmina, my też chodzimy po różnych firmach z prośbą o dofinansowanie. Mi dużo pomaga mama, babcia i dziadek, którzy też wożą mnie na treningi – mówi Marysia. Reszta idzie „z własnych kieszeni”. Marysia trenuje dłużej, stąd też na swoim koncie ma więcej sukcesów. Jej przyjaciółka stara się ją dogonić. - Wszystkie swoje sukcesy zawdzięczamy naszemu trenerowi, pani Arkadiuszowi Łącznemu, któremu dziękujemy za wszystko – kończy Julia.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE