Urzędnicy czekali, to i Sylwek czekał

Opublikowano:
Autor:

Urzędnicy czekali, to i Sylwek czekał - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 7/2015 Życia Gostynia

Sylwek jest młody i ma chęci. Do wyrwania się z domu, do uczenia się, do bycia z rówieśnikami. Ma też chęci do pracy. Ale nie może wydostać się z czterech ścian swojego małego pokoju. Na jeden krótki telefon ze słowami: „załatwione! Jedziesz!” czeka od pół roku. Tyle czasu potrzebują urzędnicy, żeby się dogadać.

Miejsce w Warsztatach Terapii Zajęciowej w Piaskach Sylwek ma zaklepane już od września zeszłego roku. Jest to jedyny ośrodek w powiecie, gdzie on chce być i gdzie jego chcą. Na Środowiskowy Dom Samopomocy w Chwałkowie jest za bardzo samodzielny, na pracę dla przeciętnego Kowalskiego – za bardzo ograniczony. Cierpi na padaczkę i niedowład od pasa w dół, który spowodował, że od kilku lat Sylwek musi chodzić o kulach. W każdej chwili może przyjść atak, który obezwładnia jego ciało czasem na godzinę, czasem na o wiele dłużej. Bierze leki psychotropowe. Przy produkcji kartonów, jak jego kolega, z którym już kilka lat temu zaprzyjaźnił się w „Środowiskowym”, nie ma szans pracować. – 12 godzin nie wytrzymałbym. Chodzę o kulach, ze zmęczenia ręce zaczynają mi „latać”. Nie ma mowy – tłumaczy 29 - latek. Skończył szkołę podstawową i gimnazjum w Krobi. Rozpoczął zawodówkę, ale naukę przerwał. Kolejnym podejściem było liceum wieczorowe, które ukończył. Po drodze był jeszcze Środowiskowy Dom Samopomocy w rodzinnym Chwałkowie. Tam jednak nie czuł się dobrze. – Nie mogłem dogadać się. Nie pasuję tam. Wiele osób mi to mówi – stwierdza. Szukał zatrudnienia. Składał papiery do firm z miejscami pracy chronionej. Gdziekolwiek, byle podjąć zatrudnienie, rozwijać się i zarobić trochę grosza. Na nic. – W Zakładzie Aktywności Zawodowej w Leonowie też się pytałem o pracę. Pani powiedziała mi, że moje schorzenie nie kwalifikuje mnie. Przyjmują na przykład z zespołem Downa – tłumaczy Sylwek.

Prosił również o pomoc Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Gostyniu. - Nie udało się. Wtedy jeszcze nie było niedowładu, jedynie padaczka. A teraz jeszcze gorzej jest. Skoro jest ten niedowład i stanę przy maszynie, przewrócę się. W każdej chwili coś się może stać. I nie wiem kiedy. Nie mogę nad tym zapanować – wyjaśnia. Szukał jakiegoś zajęcia również przez Internet. W końcu lubi poświęcać czas na działania przy komputerze. - Szukałem pracy zdalnie, pozostając w domu, ale te ogłoszenia w Internecie to lipy. Niby zadzwoń tu, zadzwoń tam, a z tego praktycznie nic nie wychodzi - tłumaczy. Jedyny dla niego ratunek był w WTZ - ach. – Zacząłem o nich myśleć jakieś 7 miesięcy temu i potem rozmawiałem z psychologiem panem Jakubem Molinus. Przyjeżdża do mnie na spotkania. Powiedział, że to dobry pomysł – opowiada Sylwek. Kierownik placówki Gerard Misiaczyk zgodził się. Trzy tygodnie trwało, aż PCPR w Gostyniu, któremu podlegają WTZ-y, rozpatrzy sprawę przyjęcia mieszkańca Chwałkowa. Udało się. Stworzono dla Sylwka miejsce. I od września na niego czeka.

Siedzenie w domu męczarnią

Mieszkaniec Chwałkowa byłyby już uczestnikiem Warsztatów, gdyby nie problem z transportem. Sam nie dojedzie. Ojciec też go nie zawiezie, bo jest po udarze. Dlatego zrozpaczony Sylwek i jego rodzice próbowali wyprosić w urzędzie miejskim w Krobi pomoc. Rozmawiali z panią sekretarz i kierownikiem OPS-u. Chcieli iść też do burmistrza. Słuchali cierpliwie, że trzeba czekać i czekali. – Proponowali zwrot kosztów dojazdu, ale tata mnie nie zawiezie. Mówili też, żebyśmy dogadali z DPS - em z Chwałkowa, który dowozi dziewczynę i wraca do Gostynia. Sylwek dojechałby do Gostynia, ale potem co? I nie zawsze będzie pasowało, bo ten samochód tu nie przyjeżdża – tłumaczy mama Sylwka. 29 - latek jest już zrezygnowany. Nie wie, co ma robić. - Pani sekretarz Katarzyna Szablewska powiedziała, że postara się to załatwić. A mija już pół roku. Mówią, że muszą poradzić się jednego czy drugiego prawnika. Tłumaczą, że jeden prawnik zachorował i innego muszą się wypytać, były wybory i też nie mieli czasu. Sama pani kierownik z Opieki powiedziała, że ja nie nadaję się do Chwałkowa, a do WTZ-ów. Skoro tak powiedziała, powinna to w jakiś sposób rozwiązać. Dla mnie siedzenie w domu jest męczarnią – przekonuje mieszkaniec Chwałkowa. Wyjaśnia, że w ośrodku w Piaskach byłoby do kogo wyjść, z kim pogadać. - Tam są imprezy, wycieczki, wyjazdy. Zawsze ten czas by przeleciał. Fach można by było wyrobić. Pierwsze co zrobiłbym, to sprawdziłbym jak mi idzie w pracowniach. Przeznaczyłbym dwa tygodnie na każdą z nich. I zobaczyć, gdzie najlepiej bym się czuł – zaznacza.

To nie jest nasze zadanie

Plany Sylwka co do przetestowania pracowni w Piaskach być może spełnią się już niedługo. Ale dlaczego musiał tak długo czekać? Czy powodem było niezachowanie formalności przez kierownika WTZ-ów czy starosty? A może burmistrz Krobi nie zareagował odpowiednio? Pewne jest, że rozmowy w tej sprawie między WTZ-ami, a gminą trwały. Pojawiła się koncepcja, by Sylwek jeździł busem należącym do gminy, który dowozi dzieci z terenu krobskiego do Zespołu Szkół Specjalnych w Brzeziu. Było to tym bardziej zasadne, że miejsce w aucie dla Sylwka znalazłoby się. Aby to było możliwe, zdaniem Sebastiana Czwojdy burmistrza Krobi, trzeba byłoby podpisać stosowne porozumienie. Tego, jak do tej pory jednak nie uczyniono. Jak podkreśla włodarz, wolę, jako pierwszy, pisemnie powinien wyrazić powiat. - WTZ-y są jednostkami finansowanymi z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W ramach obowiązków WTZ-ów jest też kwestia dowożenia osób na zajęcia. Zgodnie z przepisami prawa tak powinno być. Jeżeli jest miejsce dla tej osoby w WTZ-ach, to nie ma przeszkód, by po nią przyjechać i ją zawieźć, m.in. dofinansowywaliśmy zakup samochodu na ten cel. Nie można na nas nałożyć obowiązku, a co za tym idzie, nie możemy przeznaczać środków finansowych na ten cel. To nie jest nasze zadanie – stwierdza.

Formalności dopełnione czy nie?

Burmistrz podkreśla jednak, że gmina może wspomóc powiat. – Na tej samej zasadzie, co kupno samochodu. Takie deklaracje z mojej strony były. Musielibyśmy tylko zawrzeć porozumienie, by odbywało się to w sposób legalny. Według mnie jednak inicjatywa powinna być po stronie tego, kto realizuje to zadanie. Żadnego pisma jednak nie dostaliśmy. Rozmowy miały dotychczas charakter nieformalny – wyjaśnia podczas piątkowej rozmowy. Zastanawia się, dlaczego bus WTZ-ów, jaki przyjeżdża po swoich podopiecznych z wiosek, które leżą 3 km od Chwałkowa, nie jeździ również po Sylwka. Na to pytanie odpowiada nam z kolei Gerard Misiaczyk, kierownik WTZ w Piaskach. – Nie mamy miejsca w busie. Gdybyśmy mieli, zabieralibyśmy go – tłumaczy. Choć zaznacza, że dowóz na zajęcia, zgodnie z przepisami prawa, nie jest obowiązkiem WTZ-ów. Na kogo więc spada ten obowiązek? Z wyjaśnień urzędników, wynika, że pełnoletni niepełnosprawni powinni sami dojeżdżać, a pomoc ze strony samorządów w tej kwestii to dobra wola. - Warsztat Terapii Zajęciowej nie gwarantuje dowozu na zajęcia terapeutyczne. Jednakże w celu zapewnienia warunków niezbędnych do pełnej realizacji indywidualnych programów rehabilitacji, w budżecie planuje się koszty związane z dowozem. (…) To nie ja jestem stroną, dlatego nie chciałbym się z tego tłumaczyć. Jeśli chodzi o dojazdy, w każdym przypadku wygląda to inaczej. Zdarzało się, że uczestnicy z gminy Borek dojeżdżali przez kilka miesięcy we własnym zakresie, ponieważ mieliśmy miejsce w WTZ, ale nie w busie i rodzice sami podjęli decyzję o dowożeniu uczestników na własną rękę. Po zakupie nowego auta ta sytuacja uległa zmianie – zaznacza. Dodaje, iż zrobił wszystko, a nawet więcej, niż leży w jego kompetencjach. - Działając w imieniu pana Sylwestra, bo to nie jest nawet w mojej gestii, zadzwoniłem do gminy Krobia z zapytaniem jakie są możliwości dowozu mieszkańca tej gminy przez busa, wożącego dzieci do szkoły specjalnej w Brzeziu, ponieważ nasz bus wracający z gminy Pępowo, wraca z pełną obsadą. Po jakimś czasie wysłałem do magistratu również pismo z prośbą o rozważenie możliwości udzielenia pomocy – tłumaczy. Dodaje, że dla niego było naturalne, iż, jeśli w busie gminy Krobia, jest miejsce, Sylwek będzie również nim jeździł. Skoro zarówno burmistrz, jak i kierownik WTZ chcieli pomóc mieszkańcowi Chwałkowa i zrobili wszystko, co było w ich mocy, dlaczego sprawa utknęła na długie miesiące? Starosta Robert Marcinkowski nie widzi nic złego w tym, że z jego kancelarii nie wypłynął dokument intencyjny do gminy Krobia. – Pismo ze starostwa nie zostało wysłane, ale w naszym imieniu uczynił to kierownik WTZ-ów – stwierdza krótko.

Czarodziejska różdżka

Na szczęście, Sylwek prawdopodobnie wkrótce pojedzie do WTZ-ów. Zdecydowana reakcja jego i jego rodziców opłaciła się. Rodzina w ubiegłym tygodniu postanowiła już nie czekać i zadzwoniła do naszej redakcji. Nieoczekiwanie, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, odezwał się ich telefon, że spotkanie z włodarzem jest możliwe w tym tygodniu. Nieoczekiwanie postanowiono podjąć jakąś decyzję w jego sprawie. Kierownik WTZ Gerard Misiaczyk, starosta gostyński Robert Marcinkowski i burmistrz Krobi Sebastian Czwojda w jego sprawie spotkali się nagle w poniedziałkowy ranek (9 lutego). Wydano oświadczenie: „w celu umożliwienia panu Musielakowi udziału w zajęciach terapeutycznych prowadzonych przez Warsztaty Terapii Zajęciowej w Piaskach, na najbliższej sesji Rady Miejskiej w Krobi, zostanie zaproponowany projekt uchwały o pomocy dla powiatu gostyńskiego oraz podpisanie stosownego porozumienia z powiatem, w wyniku którego dowozy mieszkańca Chwałkowa do WZT w Piaskach przejmie Gmina Krobia. Sprawa, ze względu na swoją złożoność, wymagała dogłębnej i czasochłonnej analizy (…) Wypracowane rozwiązanie ostatecznie rozwiąże kwestię dojazdów pana Sylwestra na zajęcia do WTZ w Piaskach.” Sylwek wierzy, że działania urzędników nie były podyktowane złą wolą. W jego odczuciu zabrakło zwykłego ludzkiego podejścia i współpracy. W odczuciu urzędników: zabrakło pewnych kwestii proceduralnych. Ale po czyjej stronie?

Sylwester Musielak z Chwałkowa na własnej skórze przekonuje się, co znaczny być niepełnosprawnym. Najbardziej frustruje go to, że chciałby pracować, ale sam, o własnych siłach, nie może. Zdany jest na innych ludzi, którzy go zawiedli. - Żyjemy w wolnym kraju i jeśli człowiek chce dotrzeć na dane stanowisko w danym miejscu, powinni to udostępnić osobom niepełnosprawnym. Dlaczego osoba niepełnosprawna ma być gorsza od pełnosprawnej? Cały czas doświadczam muru, którego nie można przebić. Nie da się. Osoby niepełnosprawne mają ogólnie ciężko. I są często traktowali po macoszemu. Ale nie odzywają się. Nie mówią o tym głośno – wyjaśnia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE