Wykształcenie historyczne to przekleństwo przy pisaniu książki

Opublikowano:
Autor:

Wykształcenie historyczne to przekleństwo przy pisaniu książki - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

- Jestem mega dumna z taty, chwalę się każdemu, nawet w pracy. Jak tylko przeczytałam pierwszy raz książkę „Dłonie śmierci”, w wersji roboczej, krótszej, to byłam bardzo szczęśliwa, że napisał tak świetną i piękną powieść. Tak bardzo mi się spodobał już brudnopis, że śmiało mogłam powiedzieć: „Tato, to jest to!” - to o ostatniej powieści Grzegorza Skorupskiego usłyszeliśmy od jego córki - Adrianny.

Promocja książki pt. „Dłonie śmierci” odbyła się wczoraj w bibliotece publicznej w Gostyniu. To trzecia powieść Grzegorza Skorupskiego i sam autor uważa ją za najlepszą. Głównym bohaterem kryminalnej powieści historycznej nazywanej też retro kryminałem jest prokurator Adam Karski (podobnie, jak w "Smaku błękitu"). Akcja dzieje się w Gostyniu, w 1920 r., w okresie niesamowitych napięć politycznych, zagrożenia bolszewickiego ze Wschodu. W prowincjonalnym miasteczku panuje stan tymczasowości - Gostyń leży w dzielnicy pruskiej nie połączonej jeszcze z państwem polskim, które niedawno odzyskało niepodległość. Autor depresyjną atmosferę potęguje wykorzystując fragmenty młodopolskiej poezji, pisząc o deszczowej, pochmurnej wiosennej pogodzie. Przyznał, że taka trauma naprawdę panowała w tamtych czasach w Gostyniu. W 1920 roku - teoretycznie Polska już istnieje jako państwo, ale ona nie ma jeszcze granic. Teoretycznie to czasy powojenne, ale praktycznie jeszcze toczą się walki. Teoretycznie to wolny kraj, Polacy mogą się rządzić, ale jednocześnie wszystkiego brakuje: węgla, lekarstw, pieniędzy. I w tym czasie miasteczkiem wstrząsa fala perwersyjnych morderstw.

- Przygotowując się do napisania książki przeczytałem mnóstwo pamiętników. I tak było naprawdę, to nie jest mój wymysł. Na froncie działy się straszne rzeczy. Dziś bardzo dużo mówimy i wiemy o innej tragedii - o II wojnie światowej. Natomiast zapominamy o tym, co się działo na froncie zachodnim w trakcie I wojny światowej. To był koszmar, który trudno sobie wyobrazić. Lata 1914-18 to okres, kiedy człowiek jako jednostka nie była do tego stopnia szanowana, co później. W momencie kiedy wypuszczono po raz pierwszy gazy bojowe - iperyty, które powodowały nie tylko duszenie się, ale poparzenie płuc, nikt nie protestował , że to jest nieludzkie. To wydawało się całkiem normalne i stosowane zarówno przez jedną, jak i drugą armię. A to przekładało się później na psychikę ich rodzin, na wzajemne relacje - zauważył autor „Dłoni śmierci”. Zaznaczył, że po odzyskaniu niepodległości w Polsce czasy były wyjątkowo ciężkie. - Nie ma się co dziwić, że w momencie, kiedy pojawiają się niepokój, niepewność, trauma wojenna, wystarczy mała iskra, by zagościła w miasteczku śmierć - powiedział Grzegorz Skorupski.

Prowadzący spotkanie promujące książkę - dyrektor gostyńskiej biblioteki zauważył, że bohaterowie ostatniej powieści G. Skorupskiego piją na potęgę samogon, bimber. - Wychodzi na to, że alkohol to najlepszy neuroleptyk - twierdził Przemysław Pawlak. Autor stwierdził, że tak było, ale nie wszyscy pili. Bardzo prężnie działały towarzystwa abstynentów, trzeźwości. - Chociaż myślę, że to jest sympatyczne przedstawienie pewnej rzeczywistości. Starałem się, aby to wyglądało naturalnie - powiedział Grzegorz Skorupski. Zaznaczył , że główny bohater ma gramofon, słucha muzyki - jazzu. Nie zaprzeczył, że w porównaniu z poprzednimi powieściami, w najnowszej język jest bardziej brutalny, twardy w dialogach pojawiają się wulgaryzmy, szczególnie gdy wypowiadają się ludzie z nizin społecznych. Jest brutalność opisów, krew, znacznie więcej akcentów erotycznych.

- Trudno wymagać, aby prostytutka gostyńska mówiła: "O, jakże jestem zmęczona”, „O, jak mnie boli noga” czy „Mam ochotę na papierosa”. Tak nie jest, mocne słowa muszą paść w pewnym momencie. Nie nadużywałem tego, wulgaryzmy nie są najbardziej soczystą częścią książki. Raczej je ograniczyłem. Mogło być ich jeszcze więcej w języku niektórych policjantów - powiedział Grzegorz Skorupski.
 

Autor powieści jest historykiem i przyznał, że przy pisaniu jest to jego przekleństwo. - Zmusza mnie do dociekania, jaką marką brzytwy golił się główny bohater w 1920 r., jaka była dostępna, jakich kosmetyków wtedy używano. To trochę spowalnia pisanie - przyznał Grzegorz Skorupski. Opowiedział także o warsztacie pisania. Przyznał, że najpierw musi mieć pomysł, coś co go rusza i o czym chciałbym opowiedzieć czytelnikom. - Moje książki to nie jest kryminał, który kończy się tylko i wyłącznie na rozwiązaniu zagadki - kto jest zabójcą. Zawsze chcę coś innego przemycić - przede wszystkim nastrój, emocje, spojrzenie, chcę zadać czytelnikowi pytania o pewne ważne kwestie - mówił Grzegorz Skorupski. Później czyta prasę z okresu, w którym umieszcza akcję powieści, wszelką możliwą - łącznie z ogłoszeniami drobnymi, aby wejść w sposób myślenia społeczeństwa z tej epoki. Następnie powstaje szkielet z rozdziałami.

- Najtrudniejsze jest wprowadzenie zagmatwania do tego stopnia, aby czytelnikowi dać szanse rozwiązania zagadki, ale jednocześnie, aby nie było to zbyt proste. Nie chcę, aby było tak, że czytelnik czyta i nagle na 10 stronie od końca pojawia się bohater - morderca, którego wcześniej nie było - zdradził autor „Dłoni śmierci”. Przygotowując ostatnią powieść konsultował się też z psychiatrą i psychologiem.
 

Przyznał, że tworząc postaci w książce, oddaje siebie, swój sposób patrzenia na świat, swoje emocje, poglądy. - Blisko mi do Karskiego. Stworzyłem tę postać, w pewnych kwestiach podejścia do życia, związanych z patrzeniem na rzeczywistość, jest mi to bliskie. Nie tylko w tej postaci zostawiłem siebie, ale w każdej innej - powiedział autor powieści, wyjaśniając w jaki sposób dialogi stały się głębsze, znalazły się w nich humanistyczne refleksje nas temat życia, śmierci, historii z kulturowymi odniesieniami. Zapytany, jacy pisarze wpływają na jego twórczość, na jego pisarski styl, odpowiedział, ze jest ich mnóstwo. Jednym z nich jest Marek Krajewski, którego ceni za styl, płynność. - Ale mam inne podejście do tego brudu i zła, które w książkach Krajewskiego aż emanuje, u mnie nie aż tak mocno - wyjaśnił Grzegorz Skorupski. Ceni sobie też humor i podejście do rzeczywistości Agnieszki Pruskiej. Grzegorz Skorupski ma już plan kolejnej powieści pt. "Dom pod czerwonym dębem". Zadeklarował obecnym na spotkaniu, że będzie pisał dopóki tworzenie będzie mu sprawiało przyjemność, będzie dla niego relaksem i zabawą. - Jeśli zacznie być poświęceniem, po prostu przestanę to robić - powiedział Grzegorz Skorupski.

Książka dostępna w Internecie na stronach ogólnopolskiego wydawnictwa Oficynka - www.oficynka.pl

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE