Złoto zabłyśnie na ołtarzach

Opublikowano:
Autor:

Złoto zabłyśnie na ołtarzach - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

 W świętogórskiej bazylice trwa gruntowna renowacja dwóch bocznych ołtarzy w prezbiterium.

Natomiast w pracowni organmistrza Marka Cepki w Popowie pod Wronkami powstają organy. Te długo oczekiwane prace są możliwe dzięki dotacji unijnej, jaką pozyskała Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri od województwa wielkopolskiego w ramach WRPO2014+ i dzięki wsparciu okolicznych samorządów, prywatnych sponsorów i środków samej Kongregacji.

W pełni mechaniczny

 Organy spełniać mają wymogi instrumentu liturgicznego i koncertowego. Ze względu na historyczny charakter świątyni, jego tradycję muzyczną i prowadzoną od wielu lat działalność artystyczną, nawiązującą do tej tradycji, założenia estetyki brzmieniowej mają nawiązywać do organów barokowo-klasycystycznych. Przeznaczone będą zarówno do gry liturgicznej jak i do realizacji partii organowych w muzyce wokalno-instrumentalnej, wokalnej i instrumentalnej o charakterze koncertującym, a także do solowej gry organowej. Będzie to instrument w pełni mechaniczny, bez żadnej elektroniki czy sterowania pneumatycznego. Autorem koncepcji instrumentu i osobą, która pełnić będzie merytoryczny nadzór nad pracami jest prof. Julian Gembalski, światowej sławy znawca tematyki związanej z budową i renowacją instrumentów organowych oraz wykładowca i kierownik Katedry Organów i Muzyki Kościelnej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.

Chcielibyśmy, aby były to nasze najlepsze organy

            Instrument powstaje w pracowni organmistrza Marka Cepki, którą odwiedzili księża filipini i członkowie stowarzyszenia Miłośników Muzyki Świętogórskiej. Marek Cepka przejął prowadzenie firmy po swoim ojcu Bronisławie. – Organy były w bardzo kiepskim stanie. Nie grały od około 25 lat. Wiele elementów nadawało się tylko do rozbiórki, niektóre - zabytkowe zostaną wykorzystane ponownie. W porozumieniu z profesorem Gembalskim oraz Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków podjęliśmy decyzję, że użyjemy do nowego instrumentu tylko niektóre głosy piszczałkowe ze starych organów, w ilości sześciu lub ośmiu głosów. Pozostałe elementy będą nowe, zrekonsrtuowane z zastosowaniem historycznych rozwiązań technicznych i technologicznych – wyjaśnia organmistrz Marek Cepka. Powstają nowe 25-głosowe organy, z dwumanuałowym stołem gry i tzm. klawiaturą pedałową (nożną), w całości mechaniczne, złożone z około 1600 piszczałek. Do rekonstrukcji historycznego instrumentu wykorzystuje się wiele gatunków drewna: świerk, dąb, buk, drzew owocowych. - Do głosów piszczałkowych używamy drewna egzotycznego, a na elementy traktury (system przenoszenia ruchu pomiędzy klawiszem, a zaworami sterującymi poszczególnymi piszczałkami organów – przyp. red.) – cedru, grabu. Jeżeli chodzi o piszczałki, wykorzystujemy świerk, a do największych piszczałek sosnę, do wiatrownic używamy dębu – wylicza organmistrz Marek Cepka. Piszczałki powstają także z dziewięćdziesięciodwuprocentowej cyny. Głosy piszczałkowe umieszczone w prospekcie także będą z odpowienich stopów cyny w stosunku do ołowiu – zróżnicowanie zależy od danego głosu. Organy to bardzo złożony instrument, trudny w wykonaniu. – Część mechaniczna jest bardzo skomplikowana, muzyczna wymaga doświadczenia i wkładu pracy. Piszczałki dostajemy surowe, musimy je zintonować, czyli nadać im barwę, siłę głosu i wszystko razem zestroić – wyjaśnia organmistrz. Aktualnie trwają prace nad dokończeniem wiatrownic, które wykonane są w osiemdziesięciu procentach. Zamówione są piszczałki prospektowe oraz zwiezione są te ze starego instrumentu, które będą poddane renowacji i adaptacji do nowego instrumentu. Wstępna intonacja instrumentu będzie miała miejsce w firmie na wiatrownicy pomocniczej, natomiast końcowe strojenie będzie miało miejsce już w bazylice. Ma to związek z akustyką kościoła.  Organmistrz Marek Cepka wybudował 30 instrumentów. – Chcielibyśmy, aby były to nasze najlepsze organy. Każdy instrument staramy się robić, jak najlepiej i lepszy od poprzedniego – mówi organmistrz. Pierwszy koncert organowy planowany jest w październiku tego roku.

 

Musimy zachować umiar

            W bazylice trwa renowacja dwóch bocznych ołtarzy zbudowanych z drewna i pokrytych stiukiem. Prace konserwatorskie są bardzo skomplikowane ze względu na ilość dekoracji i właściwość stiuku, który ma imitować oryginalny marmur (tzw. marmoryzacja). Wszystko zdobione jest dodatkowo w wielu miejscach złotem. - Sama technologia stiuku i budowy tych ołtarzy polega na tym, że zaprawy stiukowe są nałożone na konstrukcję drewnianą, która pracuje, pęka, co widać na tych ołtarzach bardzo dobrze, szczególnie z bliska. Spękania są bardzo znaczące w wielu miejscach. Nie umiano sobie kiedyś z tym poradzić, kiedy wykonywano prace renowacyjne przy tych ołtarzach. Malowano popękane rzeźby farbami olejnymi, które miały niby udawać stiuk, ale oczywiście szpeciły rzeźbę – wyjaśnia dr Piotr Niemcewicz, szef firmy Konserwacja Zabytków. Jak podkreśla, doskonale będzie to widać po zakończeniu prac. Odzyskają swój naturalny kolor, zresztą podobnie, jak stiuk,  który jest przykryty powłokami lakierów, starych past woskowych, które na skutek procesów starzeniowych ciemnieją. – Usuwamy więc to, przywracamy poler stiukom i odzyskujemy pierwotny koloryt barwy. To już bardzo dobrze widać w trakcie prowadzenia prac.  Jeżeli chodzi o złoto jest też w fatalnym stanie. Nie widać tego z dołu, ale jest ono w wielu miejscach przetarte i odspojone, z tym, że jest zachowane to oryginalne, pierwotne lub też późniejsze tam, gdzie robiono korektę złoceń. Naszym zadaniem jest to stare złoto również wyeksponować, tylko nie może być tak przetarte – mówi dr Piotr Niemcewicz. Aktualnie firma pracuje nad koncepcją uzupełniania złoceń. – W taki sposób, aby na nowo nie nanosić na całości. To może byłoby bardzo efektowne i świecące, ale my musimy zachować pewien umiar w kolorystyce i w połączeniu złota nowego ze starym, aby stanowiło jednolitą kolorystycznie bardzo dopasowaną warstwę  - podkreśla dr Piotr Niemcewicz.

To wszystko musimy wydobyć

            Jak zmienią się ołtarze po renowacji? Inna będzie kolorystyka. Złocone miejsca będą bardziej wyeksponowane. - Ciekawa rzecz, którą przećwiczyliśmy przy jednym z ołtarzy, że te niektóre szare stiuki, szczególnie w trzonach kolumn, pierwotnie były niebieskie. Czyli stiuk był niebiesko-biały, w tej chwili jest szarociemny. Przywracamy naturalną kolorystykę, dlatego, że one w tym procesie starzenia zwietrzały i kolor się odbarwił – wyjaśnia dr Piotr Niemcewicz. Bardziej wyeksponowane będą czerwone stiuki, które skontrastują się z szarymi. - Co prawda widać, że one są wypolerowane, ale tylko dzięki temu, że są tam warstwy powłok lakierowych jeszcze starych wosków. Nadamy im jednolity poler. Natomiast zupełnie inne będą wartości kolorystyczne. Niektóre partie stiuków będą podobne do tego, co widzimy, a niektóre zupełnie zmienią swoją kolorystykę. Złoto zabłyśnie, ale w taki sposób, jak kiedyś je nakładano. Wypukłe elementy są wypolerowane, natomiast wklęsłe, dla kontrastu, są kładzione na mat. To wszystko musimy wydobyć – mówi dr Piotr Niemcewicz.

Przełoży się na efekt

            Praca jest bardzo żmudna i wymaga doświadczenia, kwalifikacji i kunsztu artystycznego. Konserwatorzy chcą odzyskać i zachować jak najwięcej substancji zabytkowej, czyli tego popękanego złota, pokruszonego, spękanego stiuku. Taki jest zamysł konserwatorski i koncepcja konserwacji, aby obiekt poddany renowacji był jednocześnie piękny oraz posiadał swój historyczny charakter, aby te wieki było widać. Ich praca polega na tym, że milimetr po milimetrze usuwają stare powłoki, stare przemalowania, potem punktują złoto,  zabezpieczają. Ze stiuków zdejmują zwietrzałą warstwę spod lakieru, a następnie starymi technikami konserwatorskimi doprowadzają do poleru i zabezpieczają najnowszymi środkami, nasycając specjalistycznymy preparatami. – W związku z tym jeden fragment powierzchni dotykamy po kilka razy. Stąd ta żmudność, długotrwałość i pracochłonność prac. Już nie wspominam o  uzupełnieniach niektórych detali, form, są tak uszkodzone, że ich nie widać.  Praca przełoży się na efekt – zapewnia dr Piotr Niemcewicz.

 

 

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE