Byli wtedy w Tunezji, kilka kilometrów od zamachu

Opublikowano:
Autor:

Byli wtedy w Tunezji, kilka kilometrów od zamachu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 27/2015 Życia Gostynia

 

O ataku terrorystycznym na plażowiczów w Sousse, mieście położonym na wybrzeżu Tunezji dowiedzieliśmy się w piątkowe popołudnie. Media – na podstawie bieżących informacji ministerstwa zdrowia podawały, że nie żyje co najmniej 39 osób. Wśród nich mieli być cudzoziemcy – Brytyjczycy, Irlandczycy Norwegowie. Nie mówiło się o Polakach. – (...) Rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski poinformował, że wśród poszkodowanych nie ma obywateli polskich, którzy wyjechali do Tunezji z polskimi biurami podróży – uspokajały ogólnokrajowe media. Zamachy terrorystyczne o motywach islamistycznych, miały miejsce także we Francji i Kuwejcie.

Zgodnie z komunikatami – w Tunezji turystów na plaży zaatakował uzbrojony mężczyzna. Gostyniacy, których znajomi czy krewni przebywali akurat w tym kraju na wczasach, chwytali za telefony. Zapewnienia, że są bezpieczni, chcieli usłyszeć bezpośrednio od najbliższych.

 

Joanna i Rafał Szafraniak z Gostynia byli w Sousse, w tunezyjskim kurorcie, kiedy doszło do zamachu terrorystycznego. Ich hotel znajdował się kilka kilometrów od miejsca zdarzenia. Jak wyglądał ten dzień? Jak zareagowali?

- Do Tunezji polecieliśmy 18 czerwca, nasz pobyt miał trwać do 28 czerwca. Byliśmy w miejscowości Sousse, tam gdzie doszło do nieszczęsnego zamachu. O nim dowiedzieliśmy się między godz. 13 a 14, na plaży. Wtedy z całą rodziną jedliśmy lunch - opowiada Rafał Szafraniak. Zapewnia, że dookoła panował spokój, nie było słychać, żadnych odgłosów strzelaniny czy wybuchów. Ich uwagę zwróciła grupa turystów, spoglądających w kierunku innego hotelu, ale nie mieli pojęcia, co się stało. Helikoptery, które po 15 minutach pojawiły się na niebie, a także łódź straży przybrzeżnej, pływająca niedaleko plaży, wzbudzały raczej zainteresowanie, niż strach. – Po chwili zaczepił nas polski turysta i zapytał, czy słyszeliśmy o zamachu. Mówił, że niedaleko na plaży pojawiło się 2 terrorystów. Jeden z nich strzelał do turystów. Powiedział nam, że nie żyje 28 osób. Byliśmy zaskoczeni, wystraszyliśmy się. Turysta był niespokojny, pytał czy lecimy do Polski? - opowiada Rafał Szafraniak. Takie były pierwsze informacje, jakie o zamachach dotarły do Polaków, spędzających wakacje w Tunezji.

 

Wczasowicze z Gostynia twierdzą, że początkowo nie było powodów do paniki. Przed hotelem, w którym przebywali gostyniacy, panował spokój. - Turyści z innych państw dowiadywali się o zamachu pocztą pantoflową, ludzie uciekali z plaży. Po chwili nie było nikogo - najczęściej udawali się do swoich pokojów, zamykali się tam - opowiadają mieszkańcy Gostynia. Z czasem zdenerwowanie narastało. W hotelu nie było internetu, telefony były głuche, nie działała telewizja.

- Mieliśmy urwany, utrudniony kontakt ze światem, nie otrzymywaliśmy żadnych informacji o tym, co się dzieje, co się za chwilę wydarzy. Zastanawialiśmy się czy będą nas ściągać do Polski - mówi Rafał Szafraniak. Podkreśla, że spakowali się i byli przygotowani do ewentualnej ewakuacji, w ciągu 15 minut. Turystów uspokajały miejscowe służby i Tunezyjczycy. Byli spokojni, łagodzili napięcie, twierdzili, że to był tylko “jednorazowy wybryk”, że kolejna tragedia już się nie wydarzy.

 

Po pewnym czasie telefony zaczęły dzwonić. Państwo Szafraniak, tak jak pozostali wczasowicze, odebrali wtedy kilkadziesiąt połączeń od rodziny, znajomych. - Oni nam przekazywali wiadomości o zamachach – mówią gostyńscy turyści. Jeden z pierwszych telefonów otrzymali od właściciela biura podróży, w którym wykupili wczasy. Sami zadzwonili też do najbliższych, aby uprzedzić, że nic im się nie stało, że z dziećmi są bezpieczni. - Dla nas najważniejszy był fakt, że jesteśmy w jednym miejscu z całą rodziną – podkreśla Rafał Szafraniak. Jego starszy syn, nastolatek, zrozumiał o co chodzi. - Denerwował się, namawiał nas, abyśmy poszli do pokoju i tam czekali na rozwój wydarzeń. Córka jest młodsza, ma 7 lat, nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, widziała zamieszanie i zadawała mnóstwo pytań – wyjaśniają gostynianie.

W hotelu w piątkowe popołudnie czuli się bezpiecznie, sytuacja była opanowana, trwały animacje dla dzieci. Można było zauważyć więcej służb – ochroniarzy i policji. Zdenerwowanie i napięcie wśród wczasowiczów wzrastało coraz bardziej, kiedy zbliżał się wieczór. - Niektóre biura podróży ściągały turystów. W głównym holu, przy recepcji, nagle pojawił się tłum ludzi. Wśród wczasowiczów byli mieszkańcy różnych krajów. Najbardziej Słowacy się wystraszyli, Ale panikowali też Francuzi i Brytyjczycy. Turyści z tych krajów najbardziej to przeżywali, ponieważ w kurorcie, na który dokonano zamachu zginęło najwięcej Brytyjczyków – opowiada Rafał Szafraniak.

 

Wraz z żoną wspominają nerwową noc z piątku na sobotę, spędzoną w hotelu, kiedy to każde uderzenie, każdy odgłos, nawet rozmowy Tunezyjczyków na korytarzu, wzbudzały podejrzenia i nie pozwalały zasnąć. Ale następnego dnia pan Rafał wraz z synem – mimo sprzeciwu żony – udali się do miasta na zakupy. Chcieli nabyć pamiątki dla rodziny.Na ulicach były pustki, nie chodzili po nich żadni turyści, cywilni mieszkańcy. Wcześniej było ich mnóstwo, w sobotę nie było nikogo, oprócz służb wojskowych i policji, ustawionych na rondach. Na plaży opalających się też można było policzyć na palcach – relacjonuje Rafał Szafraniak.

Rodzina z Gostynia do Polski wróciła zgodnie z planem, w niedzielę. Nie musieli wyjeżdżać z Sousse wcześniej. - Ale były rodziny, które przyleciały do Tunezji w czwartek wieczorem, skierowane przez inne biura podróży, a w sobotę otrzymały informację, że w niedzielę wylatują razem z nami. To był nakaz, nie mieli wyboru – mówi Joanna Szafraniak. Sama wysłuchała też relacji polskich turystów, którzy byli bezpośrednimi świadkami zamachu na tunezyjskiej plaży. Bardzo to przeżywali.

 

Dlaczego na miejsce odpoczynku państwo Szafraniak wybrali akurat Tunezję? Przecież od kilku miesięcy Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegało w komunikatach przed planowanymi tam na czas wakacji zamachami? - Prawdopodobnie były informacje, jakie kraje są zagrożone, ale o tym myśli się wtedy, kiedy czyta się te komunikaty. I jeśli nie wrócisz do nich, to zapomnisz, tydzień pamiętasz, a później żyjesz wakacjami – mówi Rafał Szafraniak. Zdradza, że rodzinne wakacje planowali od roku, a oferta wczasów w Tunezji okazała się ciekawa (nigdy tam nie byli) i atrakcyjna cenowo. – Poza tym zamachy są wszędzie - jednego dnia w tym miejscu, innego w kolejnym – dodaje Joanna Szafraniak. A jej mąż mówi zdecydowanie: - Zawsze będą to powtarzał - byliśmy tam z całą rodziną, nie martwiliśmy się, co będzie. Gdybyśmy przebywali tam sami, jako rodzice, a dzieci zostałyby w Gostyniu, na pewno chcielibyśmy wracać do domu.

Państwo Szafraniak zapewniają, że do Tunezji wrócą, ponieważ kraj i jego życzliwi mieszkańcy bardzo im się spodobali.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE