Mimo zapowiedzianych obostrzeń spowodowanych znalezieniem się powiatu gostyńskiego w koronawirusowej żółtej strefie dopisała frekwencja na Festiwalu Tradycji - Święcie Sera Smażonego w Pogorzeli.
Uczestników nie zniechęciła nawet covidowa kontrola przed wejściem na strefę pod sceną - obowiązkowe badanie temperatury, dezynfekcja i podpisanie oświadczenia. Część znalazła rozwiązanie po prostu pozostając i bawiąc się poza obszarem ograniczonym barierkami. Tutaj również znajdowały się różnorakie stoiska gastronomiczne czy rękodzielnicze, pokazały się m.in. Seronada z Babkowic, Ziołowieś z Pępowa czy również wytwórcy spoza naszego regionu.
- Większość to żytnia słoma, ale używam też słomy owsianej, pszennej i pszenżyta. 45 lat już się tym zajmuję, ojciec nauczył mnie takiej podstawowej plecionki, a ja to dopracowywałem. Galanteria w pełnym wydaniu: ozdoby choinkowe, wielkanocne, wazony, świeczniki, obrazy, krzyżyki, słoneczniki i wieńce dożynkowe - te ostatnie to nowość - mówił Piotr Barańczak z Trzemeszna w powiecie krotoszyński, na którego stoisku wzrok przyciągały finezyjne wyroby ze słomy.
Oczywiście, jak na święto sera przystało w centrum zainteresowania musiała znaleźć się potrawa nawiązująca do imprezy.
- Makaron z serem, śmietaną, boczkiem, z przyprawami, żeby tradycji stało się zadość - mówił mistrz świata w grillowaniu Witold Stodolny dzielnie rozgarniając wielkim mieszadłem na wielgachnej patelni prawie 100 kilogramów dania, złożonego z ośmiu składników i jednego, specjalnego.
A wszystko to przy dźwiękach muzyki i śpiewie zespołów "Głuchowianie" oraz "Jawor", który w przyszłym roku obchodzi 30-lecie istnienia kapeli.
