Dziejowa renowacja w bazylice

Opublikowano:
Autor:

Dziejowa renowacja w bazylice - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Trwa remont 10 metrowej, ważącej ponad 80 ton latarni na kopule świętogórskiej bazyliki. Po ścianach świątyni, do wysokości 50 metrów, pną się specjalne rusztowania. - Myśleliśmy, że z latarnią nic się konstrukcyjnie nie dzieje. Przypomnę, że w latach 60-tych były prowadzone bardzo specjalistyczne naprawy w obrębie konstrukcji samej kopuły. Pamiętają je starsi gostynianie - mówi ksiądz Jakub Przybylski. Prace trwały wówczas kilka lat i zabezpieczyły kopułę w sposób doskonały. - Na tamte czasy było to ogromne przedsięwzięcie, jedno z największych w Polsce. Jednak nie dysponowano jeszcze technologią, która zabezpieczyłaby latarnię. Kopuła, w zamyśle konstrukcyjnym, miała napierać na latarnię i wtedy ta była stabilniejsza. W latach 60- tych wprowadzono ożebrowanie betonowe. Przez wiele lat taki sposób funkcjonował w sposób, wydawało się dobry - wyjaśnia ksiądz Jakub. Zmian w obrębie latarni nie zaobserwowano w 2000 roku, kiedy przeprowadzano renowację elewacji całej bazyliki. W ubiegłym roku, po wichurze, sprawdzano obiekt szczegółowo. Na wieżę wszedł wówczas superior Marek Dudek. Zauważył niebezpieczne pęknięcia. O ocenę stanu latarni poproszono najlepszego fachowca w Polsce: dr inżyniera Stanisława Karczmarczyka z Politechniki Krakowskiej.
Popękany kolos
Po badaniach okazało się, że wszystkie 8 filarów wieży - kolosa, jest pękniętych na pół. Odspojone są również woluty kamienne, obciążające latarnię. Rzeczoznawca stwierdził, że sama latarnia nie jest odpowiednio zakotwiczona w kopule, co jest konsekwencją wcześniejszych prac. Uznano również, że na uszkodzenia nie miała wpływu nawałnica, która przeszła na powiatem rok temu. - Przy takim wietrze, taka konstrukcja nie pęka. Jednak wichura mogła ten proces trochę uaktywnić. Opinia rzeczoznawcy była taka, że jeżeli tych prac nie wykonamy, to za trzy, cztery lata będziemy musieli zamknąć kościół. Największym niebezpieczeństwem jest woda, która przenika do środka szczelin i zimą je rozsadza. Dzisiaj jeszcze zagrożenia nie ma, ale przez kilka lat sezonowe różnice temperatur mogły spowodować, że ten proces przyspieszyłby się. Tak się mądrze robi, że o zabytek dba się tak, aby nie dopuszczać do sytuacji granicznych - podkreśla ksiądz Jakub Przybylski, ekonom klasztoru Ojców Filipinów.
Musi być w najlepszych rękach
Rozpoczęto prace według projektu konstrukcyjnego doktora Karczmarczyka. Polegają one na zbiciu wszystkich tynków, przewierceniu filarów. - To dosyć skomplikowana operacja. Co 12 cm mają być zrobione nawierty i przeszycia z zaprawy cementowej i włókna węglowego. Potem cała latarnia zostanie sklejona włóknem węglowym - wyjaśnia ksiądz Jakub. I dodaje, że gdyby w latach 60 - tych dysponowano taką technologią, na pewno dokonano by napraw. - Musiały po prostu czekać na czasy obecne - zauważa. Do prac nie można wykorzystywać elementów metalowych, ponieważ mogłoby doprowadzić do korozji, obciążenia i rozszerzalności cieplnej. - W latarni są duże różnice dobowe i sezonowe temperatur, a włókno węglowe jest technologią kosmiczną: jest lekkie, bardzo wytrzymałe, niekorodujące i nierozszerzalne cieplnie. Naprawiamy latarnię w technologii kosmicznej - mówi ks. Jakub Przybylski. Następnie element będzie otynkowany na nowo. Przy okazji prac zostanie zakonserwowana i zabezpieczona więźba dachowa i poszycie samej latarni, blacha miedziana, stolarka okienna, balustrada, woluty kamienne. Wszystko będzie zabezpieczone przed przenikaniem wilgoci. Oczyszczony z nalotów zostanie też daszek latarni. Uzyska kolor zielonkawej patyny. Będzie zabezpieczony żywicami. - Ten piękny odnowiony daszek latarni spowoduje, że kopuła ukarze nam się brzydka, brudna i też zawoła o remont. Jednak nie ma na to pieniędzy. Największym dobrodziejstwem aktualnych działań jest fakt, że kościół zostanie zabezpieczony i nie runie za kilka lat. Prace, które zostaną wykonane w tym roku, powinny spowodować, że przez najbliższe 50 lat nie będzie trzeba nic tam robić - przyznaje ksiądz Jakub Przybylski. Wykonawcą zadania jest firma dr Piotra Niemcewicza z Torunia, który jest wykładowcą konserwacji zabytków i jednym z najwybitniejszych polskich konserwatorów. - Obiekt tej klasy musi być w najlepszych rękach - podkreśla ksiądz Jakub.
15 ton rusztowań na kopule
Koszt renowacji, to około pół miliona złotych. Ojcom Filipinom udało się pozyskać część funduszy. Udziałowcami zadania są: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przekazało 400 000 złotych, samorządy lokalne powiatu gostyńskiego (kongregacja liczy, że gminy przekażą około 30 000 złotych) i Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego (30 000 zł, ale postulowano o zwiększenie dotacji). - Resztę dokłada klasztor, który będzie pewnie prosił wiernych o wsparcie - mówi ks. Jakub Przybylski. Same rusztowania, to koszt 140 000. Znajdują się one na wysokości 50 metrów. Aby je zamontować konieczny był osobny projekt i odbiór budowlany. Ich wykonawcą jest firma Mostostal Siedlce. Przed ich zamontowaniem konieczna była opinia konserwatora, czy mury bazyliki wytrzymają obciążenie. Mocowane w murze kotwy częściowo opierają się na dachu kaplicy. Najpierw wykonano nawierty w murze, wprowadzono masę chemiczną i wkręcono kotwy. 15 ton rusztowań znajduje się na samej górze kopuły. Prace na latarni, potrwają do końca września. Izabela Skorzybót

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE