Grali tak, jakby dopiero co zeszli ze sceny. Jakby te 30 lat było wczoraj...

Opublikowano:
Autor:

Grali tak, jakby dopiero co zeszli ze sceny. Jakby te 30 lat było wczoraj... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Bardzo melodyjne, bardzo rockowe, bardzo przebojowe utwory zagrała hardrockowa kapela Non Iron podczas piątkowego koncertu (8.01). Szkoda, że publiczność w GOK Hutnik nie dopisała, bo mogła to być naprawdę niezapomniana muzyczna uczta. 

Pomysł na reaktywację powstał w październiku 2018 r. Henryk Tomczak- założyciel poznańskiego zespołu Non Iron (w 1985 r.) - obchodził wtedy 50-lecie pracy estradowej. Pomyślał, żeby na tej uroczystości zagrał zespół Non Iron w tym najważniejszym, najpopularniejszym składzie.

- Wiedziałem, że skoro 30 lat nie graliśmy razem, to praktycznie od nowa trzeba było się przygotować, nauczyć się grać. I pomyślałem, że skoro trochę pracy w to włożymy, to warto się przypomnieć. A może ktoś jeszcze pamięta o takim zjawisku jak Non Iron?- zdradził Henryk Tomczak.

Leszek Szpiegiel - wokalista wzruszył się na informację o reaktywacji i przyjechał z Niemiec do kraju czym prędzej. - Powiedziałem do znakomitych kolegów, przyjaciół z zespołu: przyjeżdżam i jedziemy z tym koksem - zdradził na scenie wokalista.

Myśleli, że będzie to 5, najwyżej 10 koncertów, ale menager z zapałem „poszedł na całość” i wyznaczył kapeli 20 koncertów od razu. Początkowo byli przerażeni. - 30 lat nas nie było, wznowienie pierwszej płyty „Innym Niepotrzebni” na CD wyszło, ale w radiu tego nie puszczają - taka jest polska rzeczywistość - tłumaczył Wojciech Hoffmann.

A na co dzień każdy z członków Non Iron robi coś innego: Heniu Tomczak - gitarzysta, gra w Izotopie, Leszek Szpigiel - wokalista, mieszka w Niemczech, Janusz Musielak - gitarzysta i Jędrzej Kowalczyk (perkusista) mają swoje zajęcia muzyczne, a Wojciech Hoffmann gra na gitarze w Turbo. Każdy jest wciąż związany z muzyką, dlatego obawy, że trudno będzie od nowa nauczyć się grać razem, szybko zniknęły. Problem był tylko w tym, aby nauczyć się, przypomnieć sobie utwory z pierwszego krążka. Po dwóch próbach poczuli się tak, jakby te 30 lat było wczoraj, jakby dopiero co zeszli ze sceny. - Wydaje nam się, że gra nam się lepiej niż dawniej. Jesteśmy bardziej spójni, pod względem umiejętności, doświadczenia, jednak przez te 30 lat wciąż graliśmy - stwierdził Janusz Musielak. 
- Jesteśmy o 30 starszymi, lat bardziej doświadczonymi muzykami - dodał  Henryk Tomczak. 
- Mniej spontaniczni, bardziej wyrachowani, jeśli chodzi o muzykę - uzupełnił Wojciech Hoffmann.

Dlaczego po 8 latach, skończyło się wspólne granie Non Iron? Okazało się, że w latach 90. XX w. był problem ze znalezieniem wokalisty. Po wyjeździe Leszka Szpigiela do Niemiec, do kapeli dołączył Grzegorz Kupczyk. Nagrali wspólnie 2 płyty, a później Grzegorz podziękował za współpracę. - Były problemy ze znalezieniem ciekawego wokalisty - jak Leszek, Grzegorz. Kto fajny, był zajęty - wyjaśnił Henryk Tomczak. - Trafiliśmy na Zbyszka Derę, były problemy z intonacją, miał załatwione kursy, naukę, ale to olał. I tak to wszystko się rozmyło - dodał.

Muzycy zgodnie przyznają, że grali w interesujących czasach. Głód koncertów był w latach 80. niewyobrażalny. Ludzie szanowali swoje, polskie zespoły, przychodzili ich posłuchać, wspólnie się bawić.  - A teraz mają gdzieś rodzime kapele. Jeśli nie pokaże się gęby w telewizji, nie zrobi się zadymy, skandalu, jeśli jest się nieobecnym w mediach, to ludzie olewają, na koncerty nie przychodzą - wspomina Wojciech Hoffmann. I jest załamany tym, że z disco-polo uczyniono „muzykę narodową”.

- Czasy się zmieniły - kiedyś grało się 3 koncerty dziennie, 7 dni w tygodniu, i były pełne sale. I w Czechach tak jest do dzisiaj. Ludzie przychodzą na koncerty, na czeskie kapele. A u nas? Społeczność jest wymagająca. Żeby sprzedać klub 200-osobowy  na koncert za 20 złotych, to graniczy z cudem. Ludzie wolą iść do Biedronki na zakupy albo disco-polo wybierają.  W poniedziałek koncert? Nie, to nie wypada. W niedzielę? Też nie, bo następnego dnia do pracy - mówi Wojciech Hoffmann.

Jak na reaktywację zareagowali fani? Członkowie kapeli twierdzą, że zaje...ście. - To jest absolutnie adekwatne stwierdzenie do tego, co dzieje się na koncertach. I nawet jest publiczność, chociaż myśleliśmy, że będzie ciężko. Nie jest dramatycznie. Oczywiście mogłoby być lepiej - mówi Wojciech Hoffmann.

W Gostyniu była garstka publiczności.

-  Nie spodziewaliśmy się tłumów, jak na „Nocnym kochanku”, ale naprawdę jest bardzo sympatycznie. Nawet kiedy jest na sali 20, 50 osób, to gramy na takich samych obrotach, a ludzie świetnie się bawią - powiedział Wojciech Hoffmann.

Formacja, odrodzona w klasycznym składzie (wszyscy, oprócz perkusisty, z długimi włosami - "nie ścinamy, bo wyglądalibyśmy jak pół ... zza krzaka”) grała na wysokich obrotach. Ci, którzy przyszli do „Hutnika” na pewno bawili się nieźle przy utworach z krążka „Innym niepotrzebni”.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE