Karetka nie przyjechała, w szpitalu spędził 6 godzin

Opublikowano:
Autor:

Karetka nie przyjechała, w szpitalu spędził 6 godzin - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Najpierw odmówiono mu karetki, później na izbie przyjęć gostyńskiego szpitala spędził kilka godzin. Co prawda dostał kroplówkę, ale nie usłyszał, co mu dolega. Lekarka miała stwierdzić, że „leczenie zakończone”.

Artykuł opublikowany w numerze 4/2014 Życia Gostynia

Jak rozmawia, karetka nie przysługuje
Była sobota na początku października. 65-letni Piotr z Szelejewa miał zawroty głowy, zasłabł. Rodzina zadzwoniła po pogotowie ratunkowe. - Stwierdzili, że jeżeli pacjent może z nami rozmawiać, to karetka nie przysługuje i nie przyjedzie. Mieliśmy go dowieść na własną rękę. Tak też zrobiliśmy. W szpitalu w Gostyniu nic nie stwierdzili. Od 14.00 do 20.00 czekaliśmy, aż tatę zbada lekarz. Najpierw przyszedł, kazał podać kroplówkę i zastrzyk na uspokojenie. Dopiero o 19.00 pielęgniarka powiedziała, że mam iść w kolejkę z tatą, czekać, że ma go przyjąć lekarz – relacjonuje syn chorego. Jest oburzony tym, że ojca przyjęto kilka godzin wcześniej i ponownie kazano mu czekać w kolejce. – A on z łóżka nie mógł wstać – zauważa. W kolejce spędzili 15 minut. - Ledwie siedział na krześle. Weszliśmy do pani doktor, tata nie miał siły mówić. Pytałem jak i co. Lekarka nawet go nie osłuchała. Powiedziała, że leczenie zakończone, mam go wziąć do domu. Pytałem o jakieś tabletki, chciałem wiedzieć, co mu jest. Powiedziała, że mam iść do pielęgniarek, żeby wyjęły wenflon i pojechać do domu – mówi mężczyzna. Następnego dnia chory trafił prywatnie do lekarza. Wtedy dowiedział się, że ma zapalenie błędnika. - W gostyńskim szpitalu po prostu nie dowiedzieliśmy się nic, a siedzieliśmy 6 godzin – podkreśla mieszkaniec Szelejewa.  Rodzina nie zdecydowała się złożyć żadnych skarg ani na działanie pogotowia ratunkowego, ani izby przyjęć. Opowiedział za to naszej redakcji, jak wygląda w Polsce opieka nad osobą, która nagle zaniemoże. – Zostaliśmy sami ze wszystkim. Dobrze, że był szwagier w domu, bo nie mielibyśmy jak zwieźć ojca do szpitala – przyznaje mężczyzna. Jest rozczarowany służbą zdrowia.

Wywiad był prawidłowy
Do naszej redakcji często zgłaszane są podobne skargi. Mieszkańcy skarżą się, że pogotowie nie chce przyjechać na wezwanie, a na izbie przyjęć w szpitalu na wizytę lekarską czeka się nawet kilka godzin. Pytanie w opisanej sprawie skierowaliśmy do dwóch jednostek: Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Lesznie, który zarządza dyspozytornią Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Centrum decyduje o wysłaniu karetki w powiecie gostyńskim. Po blisko dwóch tygodniach otrzymaliśmy odpowiedź, że w sprawie przeprowadzono postępowanie wyjaśniające, między innymi odsłuchano zgłoszenia nagranego w rejestratorze rozmów: Podczas wyjaśniania sprawy ustalono, że potrzebę przesłania karetki pogotowia do ojca zgłosiła córka o godzinie 13.09, 11 października. – Zebrany przez dyspozytorkę wywiad był przeprowadzony prawidłowo i zgodnie z obowiązującymi procedurami. W oparciu o zebrane informacje dyspozytorka zaproponowała pacjentowi, aby sam udał się do szpitala w Gostyniu, celem zbadania go przez lekarza, zaznaczając jednocześnie, że w razie pogorszenia samopoczucia pacjenta lub braku możliwości dotarcia do szpitala własnym środkiem transportu, ponownie skontaktował się z dyspozytornią – informuje dyrektor Piotr Jeske. Wyjaśnia także, że pacjent zgodził się na zaproponowane rozwiązania i nie kontaktował się ponownie z numerem alarmowym CPR. Naszym zdaniem trudno się dziwić. Po przedstawieniu „takich możliwości” rodzina szukała środka transportu, aby jak najszybciej zawieźć ojca do szpitala.

Skargi nie było
Gostyński szpital także twierdzi, że personel medyczny dołożył należytej staranności udzielając świadczeń zdrowotnych choremu. – Czas pobytu pacjenta w szpitalu, około 6 godzin, wynikał z zaordynowanego przez lekarza leczenia – napisał w liście do redakcji Piotr Miadziołko, dyrektor SPZOZ. Jak wyjaśniał, szczegóły udzielenia świadczenia w izbie przyjęć – POZ zostały dokładnie sprawdzone przez zastępcą dyrektora ds. medycznych i ocenione bardzo pozytywnie. Poinformowano nas także, że pacjent ma prawo do zachowania tajemnicy wszelkich informacji dotyczących stanu jego zdrowia i przebiegu leczenia, stąd też dyrektor nie może udzielić gazecie bardziej szczegółowych informacji na ten temat. Tylko naszej redakcji nie interesowały szczegóły leczenia oraz stan zdrowia mieszkańca powiatu, a to, jak poczuł się zlekceważony na izbie przyjęć. – Nadmieniam również, że do SPZOZ w Gostyniu nie wpłynęła jakakolwiek skarga lub uwagi ze strony pacjenta lub jego rodziny dotyczące pobytu i leczenia w naszej placówce – zauważył dyrektor. Faktycznie - rodzina wolała przyjść do redakcji, niż po raz kolejny zderzyć się z brakiem dialogu i zwykłego ludzkiego zainteresowania ze strony pracowników placówki.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE