Liczył zagrania Wlazłego

Opublikowano:
Autor:

Liczył zagrania Wlazłego - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Był na wielu meczach Mistrzostw Świata w Siatkówce. Siedział dosłownie na wyciągnięcie ręki od zawodników. Ale nie kibicował, nawet naszym.

Artykuł opublikowany w numerze 40/2014 Życia Gostynia

Spędził kilka dni w Trójmieście, Bydgoszczy i Łodzi. Ale nie zrobił sobie nawet jednego zdjęcia z żadnym z siatkarzy, choć okazji miał mnóstwo. Łukasz Mischke z Gostynia, bo o nim mowa, pracował na mistrzostwach jako statystyk i choćby chciał zachowywać się jak kibic, musiał być bezstronny i obiektywnie oceniać zagrania sportowców z całego świata.

Bez problemów technicznych
- Na mistrzostwa dostałem się dzięki koledze Maciejowi Kwiatkowskiemu. Zapytał się, czy chciałbym prowadzić statystyki najpierw na Lidze Światowej- byłem na czterech meczach - tam nauczyłem się tej pracy. Oczywiście skorzystałem - opowiada Łukasz Mischke. Na czym poległa jego praca? Był w trzyosobowym zespole, jego zadaniem było dokładne obserwowanie meczu i liczenie bloków, zbić, ataków i ocenianie ich. - Statystyki na każdym meczu są tworzone przez dwie grupy osób znajdujących się na obu końcach boiska do siatkówki, tuż za bandami reklamowymi. Jedna osoba jest odpowiedzialna za przekazywanie informacji o każdym odbiciu zespołu po stronie gdzie siedzieliśmy, druga osoba wprowadzała te dane statystyczne do komputera. Trzecia osoba była odpowiedzialna za pisanie statystyk na papierze, w przypadku awarii oprogramowania. Wszystkie dane z obu komputerów na bieżąco były przesyłane do trzeciego komputera, przy którym siedział Supervisor. Osoba ta była odpowiedzialna za korygowanie błędów popełnianych przez osoby wprowadzające statystyki na obu końcach i zapewnienie, że punkty zdobywane są prawidłowo - opisuje Łukasz. Statystyki są prowadzone na wszystkich meczach, bowiem właśnie na ich podstawie wybierani są najlepsi zawodnicy w kategoriach indywidualnych. Oceniano odbicia jako doskonałe, normalne lub błędne. System liczenia i oceniania był praktycznie niezawodny. Zespół Łukasza ani razu nie miał problemów technicznych, co więcej komentatorzy bardzo dobrze oceniali pracę statystyków i bardzo korzystali z ich wyliczeń. Na jednym z meczy zdarzyło się, że piłka uderzyła w laptop i stłukła matrycę. To w żaden sposób nie przerwało pracy. Ciężar przeszedł na spisującego oceny ręcznie, a po meczu dane zostały wprowadzone do głównego komputera.  

Nie mógł się spoufalać
Statystkom nie wolno było „bratać” się z zawodnikami - żadnymi, czy Polakami czy obcokrajowcami. Nie wolno było fotografować się z nimi i rozmawiać. Zakaz dotyczył czasu spędzanego w hali jak i wolnego. - Nic nie mogło wpływać na naszą ocenę. Bowiem to właśnie w efekcie naszej pracy zawodnicy otrzymywali nagrody indywidualne - wyjaśnia Łukasz. A czy kusiło go, by tak troszkę podciągnąć ocenę zagrań naszych siatkarzy? - Pewnie, że kusiło, żeby dać Polakom więcej tych doskonałych ocen, ale nie mogliśmy tego robić. Zresztą każdy zespół ma swojego statystyka i łatwo można było sprawdzić, czy czegoś nie naciągamy, dlatego trzeba było być obiektywnym. Można było nas sprawdzić - wyjaśnia.

Siatkówka to jego pasja
To, że Łukasz był statystykiem na Mistrzostwach nie było dziełem przypadku. W Gostyniu przez wiele lat grał w Kani w siatkówkę. Zainteresowanie siatkówką oraz tutejszy sędzia Antoni Kuś zachęcił go do zdobycia uprawnień sędziowskich. Obecnie może sędziować siatkówkę halową na poziomie 3 Ligi Kobiet oraz siatkówkę plażową na szczeblu centralnym. - Łukasz ma potencjał. Jestem z niego dumny i mam nadzieję, że będzie piął się wyżej w sędziowaniu  i zdobywał kolejne szczeble - dodaje Antoni Kuś, sędzia siatkarski. Młody sędzia zapewnia, że to jest jego marzenie, do którego będzie dążył.  Już przed nim ważne zadanie. Musi nauczyć się biegle mówić po angielsku, to warunek by sędziować w najważniejszych meczach na szczeblu europejskim czy światowym. Obecnie studiuje fizjoterapię w Poznaniu na Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji. Jest też technikiem masażystą.

Nie byłem optymistą
Oczywiście, Łukasz nie przestał być kibicem. Na mistrzostwach miał swoich faworytów, ale co do Polaków, to przyznaje, że się pomylił. - Ja przed turniejem obstawiałem, że Polska będzie grała o miejsca 5-6. Nie byłem optymistą, ale się udało i jesteśmy mistrzami - opowiada. Były mecze, które bardziej mu się podobały i takie, które zapamiętał ze względu na niesportowe zachowanie zawodników. - Najbardziej podobał mi się mecz  Polska - Iran. Skończył się po 5 setach, były ogromne emocje, Polska wygrywała w dwóch setach i miała już na „skończenie” ale niestety się nie udało. W tym meczu była kontuzja Winiarskiego i po prostu jakby się troszkę załamali, ale na szczęście wrócili w tie breaku i wygrali. Ten był najbardziej emocjonujący i sam miałem ochotę zacząć kibicować, ale oczywiście nie było mi wolno - mówi statystyk. Duże wrażenie  zrobili na nim Francuzi. - Zbierali się w koło i przed wyjściem na parkiet coś wykrzykiwali. To było fajne, widać było, że to zgrana grupa. Najsłabszy mecz, który widziałem był z udziałem Rosjan i Bułgarów. Zachowanie Rosjan było fatalne. To nie przystoi reprezentantom jakiegokolwiek kraju. Na tym meczu sypały się kartki za niesportowe zachowania - dodaje. Z zawodników pozostał mu w pamięci Mateusz Mika, uważa go za największe objawienie turnieju. Z przyjemnością też obserwował zachowania trenerów polskich mistrzów. - W mojej ocenie trener Antiga tak dobierał zawodników, że każdy wchodząc na parkiet dokładał swoją cegiełkę. Drugi z trenerów zaimponował mi tym, że nauczył się śpiewać polski hymn, by być bliżej z zawodnikami - stwierdza Łukasz.
Za dużo wolnego czasu między meczami nie było, zwłaszcza w dni, w które odbywały się po trzy mecze. Bolało gardło, wszyscy pili litry kawy, ale też mieli chwile wytchnienia na plaży w Gdańsku. Każde z miast, które gościły zawodników, starało się żyć turniejem. Jednym to wychodziło lepiej, drugim gorzej. Zdecydowanie gorzej było w Bydgoszczy, natomiast Trójmiasto i Łodź zamieniły się w sportowe centra. - Duże wrażenie zrobiła na mnie ulica Piotrkowska, cała obwieszona siatkami, podobnie było na obwodnicy Trójmiasta. Słyszałem, że nie tylko Bydgoszcz się nie postarała, ale i we Wrocławiu było przeciętnie. Wiadomo w Katowicach „siatkarskim” mieście było rewelacyjnie - ocenia turniejowe miasta Łukasz.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE