Po wprowadzeniu przez rząd nowych zasad bezpieczeństwa, do 29 listopada zamknięte pozostaną placówki kultury. Nie odwiedzimy teatrów, kin, muzeów. Na twarzach dyrektorów instytucji nie widać szczęścia.
- Artyści nie wyjdą na scenę, muzycy nie pojadą w trasy, a pisarze nie będą organizować spotkań autorskich. Ośrodki kultury ich nie zaproszą, musimy kolejny raz odwoływać sprzedane i zaplanowane wydarzenia kulturalne. Epidemia koronawirusa dla polskiej kultury oznacza przymusowy przestój - mówi Mariusz Ossowski, dyrektor M-GOK Pogorzela. Jego zdaniem cierpią nie tylko widzowie, ale przede wszystkim pracownicy branży, którzy stracili źródło zarobków.
Tomasz Barton, dyrektor Gostyńskiego Ośrodka Kultury „Hutnik” twierdzi, że pogodził się już z tym, że do końca roku nie będzie żadnych dużych imprez, wydarzeń. - Mieliśmy taką świadomość od dłuższego czasu, natomiast to, co teraz się stało jest bardzo bolesne w dwóch kontekstach - mówi. Po pierwsze - chodzi o działalność sekcji, które ruszyły we wrześniu i cieszyły się dużym zainteresowaniem gostyniaków, a teraz większość zajęć trzeba zawiesić. Po drugie - chodzi o kino. - To gostyńska perełka i udział w dochodach „Hutnika”. To wszystko zniknie, a prognozy są takie, że kina tak szybko nie ruszą. Amerykańscy dystrybutorzy przenoszą premiery na rok 2022 - mówi Tomasz Barton.
Wszystko albo nic
Październik i listopad dotychczas były dla kin „złotym okresem”. Frekwencja była największa, a na ekranach pojawiały się najciekawsze premiery. W tym roku wszystko wygląda inaczej. W ostatnich tygodniach dokładano ograniczeń. W październiku w gostyńskim kinie w seansie mogło uczestniczyć 49 widzów. Na dzień przed zamknięciem, bilety sprzedawały się całkiem nieźle. Nie organizowano jednak „pożegnalnych seansów”. - Odpowiedzialność społeczna wymaga od nas tego, żeby nie dążyć do tłumów. Chociaż nie zgadzamy się z wykładnią, że w kinie jest mniej bezpiecznie niż na przykład w kościele. Zamykajmy wszystko albo nic, nie widać tu spójności - mówi dyrektor „Hutnika”. Przewiduje, że niebawem wiele kin w Polsce upadnie.
Co dalej?
Teraz dyrektorzy instytucji opracowują plany pracy do końca listopada. Niektórzy pracownicy wybierają urlopy, a część zajęć odbywać będzie się zdalnie. - Nie jest tak, że się zamykamy, siadamy i twierdzimy, że świat się wali i trzeba tylko płakać. Działamy. Będziemy się starali coś oferować. Skoro ludzie nie mogą przyjść do nas, to my wyjdziemy do ludzi. Jedynym lekarstwem na te czasy jest kultura - podkreśla Tomasz Barton.