Od lat opiekują się pszczelimi rodzinami

Opublikowano:
Autor:

Od lat opiekują się pszczelimi rodzinami  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Zgodnie nazywają to swoją pasją. Raczej nie traktują jej czysto zarobkowo, chociaż zdarza się, że do kieszeni wpadnie kilka złotych. Pracy jest sporo, sporą trzeba mieć także wiedzę i chęć do jej pogłębiania. Wśród naszych Czytelników wyszukaliśmy osoby, które hobbystycznie zajmują się pszczelarstwem.

 

O opiece nad pszczołami mówi się coraz więcej. Można wręcz powiedzieć, że pszczelarstwo staje się modne. Ule są stawiane w miastach, a mieszkańców namawia się chociażby do robienia poidełek i zostawiania ich w swoich ogrodach i na balkonach.

 

Marcin Majewski z Brzezia jest posiadaczem dziesięciu pszczelich rodzin. Pasję przejął od teścia i to on, trzy lata temu, podarował mu pierwszą z rodzin. Pan Marcin mówi, że aby zacząć, trzeba mieć sporo wiedzy. - Ja cały czas ją zdobywam, dużo się już nauczyłem, ale wiele jeszcze przede mną. Po kolei wszystko cieszy: gdy w ulu pojawi się nowa matka, nowe pszczoły, gdy miód jest już gotowy i wiruje. Cieszy każda nowa umiejętność - wymienia pan Marcin.

Zbigniew Fórmanowski z Krobi swoją pasiekę zakładał „od zera”. Zapisał się do miejscowego koła i odtąd pszczelimi rodzinami (ma ich aż trzydzieści) zajmuje się od wielu lat. W pasji pomaga mu żona. Pan Zbigniew mówi, że dla pszczelarzy ten rok będzie dobry. - Pierwszego miodu rzepakowego jest w miarę dużo. Dopisała pogoda, nie miałem też dotychczas podtruć, a były lata, gdy było ich sporo. Być może świadomość rolników stosujących opryski jest większa - relacjonuje. Teraz czeka na miód lipowy, o który wszyscy dopytują. To jego ulubiony.

Damian Sipurzyński z pow. rawickiego pasiekę ma m. in. w gm. Pępowo. Żona, pani Ania, opowiada, że pasja do pszczelarstwa pojawiła się u męża bardzo szybko. - Mój tata miał dość dużą pasiekę w Czeluścinie (ok. 40 rodzin), jednak 3 lata temu uległ poważnemu wypadkowi. Wtedy zapadła szybka decyzja o ratowaniu pasieki. Ule przenieśliśmy do siebie, do Konar. Mężowi pomagał sąsiad z Rawicza - pszczelarz w podeszłym wieku, jednak nie mając aż takiej wiedzy i doświadczenia nie mogliśmy zająć się wszystkimi ocalałymi rodzinami. (...) Obecnie mamy prawie 40 rodzin w trzech miejscach. Mąż zrezygnował z dodatkowego zajęcia jako lakiernik samochodowy. Poza pracą stałą w prywatnej firmie, czas poświęca pszczołom. W tym roku zaczął sam hodować również matki na własny rozwój pasieki. To wszystko wymaga wiele czasu, nauki i wiedzy. To całoroczna praca - relacjonuje.

Cały materiał dostępny w bieżącym Życiu Gostynia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE