Pogotowie energetyczne rozjechało Anglika. Jubel w restauracji

Opublikowano:
Autor:

Pogotowie energetyczne rozjechało Anglika. Jubel w restauracji - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

A konkretnie w restauracji „10/10” (Dziesięć na Dziesięć), gdzie wczoraj wieczorem bawili się mieszkańcy Gostynia i okolic. Zostali tam zaproszeni przez członków Kabaretu Młodych Panów (Bartosza Demczuka, Łukasza Kaczmarczyka, Mateusza Banaszkiewicza i Roberta Korólczyka), którzy w naszym mieście świętowali jubileusz. - Mamy już 10 lat i obchodzimy sobie te urodziny i bardzo, bardzo cieszymy się. I dziękujemy, że przyjęliście zaproszenie. Czujemy się tym faktem wyróżnieni - powitał gości Robert Korólczyk, jeden z kabareciarzy. - Oni nie przyjęli zaproszenia, oni je kupili, jak na komunię - sprowadził go na ziemię kolega.

Komicy z radością przyjęli prezenty i życzenia. - Jestem mała różyczka, wyleciałam z koszyczka, nie umiem jeszcze winszować, ale umiem pocałować - świergotała jedna z wielbicielek kabaretu z widowni. I pocałowała pana Roberta. A później przyjęcie zaczęło się na dobre. Od wrzasków kucharza Zdzicha o pustej lodówce i osiuranej kuchni, w której nie da się nic robić, bo... pies wyrzygał kota. Był wściekły, bo wrócił z sanatorium, gdzie spotkał Renatkę, zakochał się, a kiedy coś gorącego zaczęło się dziać, to okazało się, że „w tym związku nie tylko on ma jajca”.

I do tej restauracji (specjalność kuchni to sajgonki z psa) trafił Anglik, z którym nikt nie potrafił się dogadać. Za to miał adoratora - zakochał się w nim nowo przyjęty kelner. Cudzoziemiec nie mógł doczekać się jedzenia - obsługa nie mogła zrozumieć, na co ma ochotę. Jakby tego było mało, zabrakło prądu. Anglik zemdlał, a kiedy pracownicy chcieli go ratować, zwiał i wpadł pod samochód pogotowia energetycznego. Jubel totalny.

Ale gostyniacy, którzy zjawili się wczoraj w GOK Hutnik, wyszli z przyjęcia zadowoleni. Komicy, tak, jak zapowiadali, w swojej restauracji serwowali wykwintne skecze, przygotowane na bazie najświeższych spostrzeżeń, ze szczyptą ironii. Żartami można było raczyć się przez dwie godziny, a zaspokoiły chyba nawet najbardziej wymagające podniebienia. Nie podawano odgrzewanych kotletów. Urodzinowi goście, ugotowani ze śmiechu, zapłacili za wszystko obficie - wesołymi okrzykami oraz aplauzem z gromkimi brawami i owacjami w napiwku.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE