Sąsiadów się nie wybiera, sąsiadów się ma

Opublikowano:
Autor:

Sąsiadów się nie wybiera, sąsiadów się ma - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Konflikt między sąsiadami w Godurowie trwa już dobrych kilka lat. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Jednak ostatnio osiągnął chyba swoje apogeum. Sąsiad powyrywał sąsiadce posadzone drzewka i rzucał nimi w kierunku kobiety.


Artykuł opublikowany w nr 22/2014 “Życia Gostynia”

Skłóceni mieszkają we wspólnym budynku na końcu wsi. Każdy z lokatorów ma oddzielne wejścia do domu - od frontu, ze szczytu oraz od podwórza. Teoretycznie tworzą wspólnotę, powinni razem dbać o swoją własność. Praktycznie wspólnota nie została nigdy powołana do życia. W czworaku znajduje się 5 mieszkań oraz sklep. Do tego dochodzi spory teren gospodarczy. Nie jest on jednak podzielony geodezyjnie. Doprowadziło to do tego, że każdy, gdzie chce, robi, co chce - buduje, rozwala, odgradza, sadzi, wyrywa. Poważny konflikt dotyczy dwóch rodzin - pisaliśmy już o nim w 2007 roku. Myśleliśmy, że przez tyle lat ludzie dogadali się. Okazuje się, że jednak nie. Kto ma rację w tym sporze? Trudno powiedzieć. Tak naprawdę wina leży zapewne po obu stronach.

Wersja sąsiadki
Do redakcji zadzwoniła Barbara Ciesielska. - Drzewka, co sobie posadziłam, sąsiad powyrywał. Jedno na dachu leży nawet. Dwoma dostałam wczoraj po głowie, rzucali ziemią w okna - mówiła. Na miejscu okazało się, że faktycznie przed domem pani Barbary leżą powyrywane choinki, a na parapecie i elewacji ziemia. Wokół porozrzucane części siatki, kołki, elementy pokrycia dachowego, słupki od płotu. Do awantury doszło dzień wcześniej, około 20.00. Trudno uwierzyć, że sąsiad może tak reagować na sąsiada. Barbara Ciesielska pokazuje betonowe płyty. - Mają mnie zagrodzić tymi płytami, żebym nie miała wyjścia. To są ich słowa. Ja wiem, że nie mogą tak zrobić, bo nie ma podziału geodezyjnego - podkreśla. Dodaje, że posadziła drzewka, ponieważ sąsiad z mieszkania obok postawił betonowy płot w połowie działki i też nasadził roślin. - A ja nic nie mogę zrobić. Chcą sobie zrobić wjazd pod moim oknem. Mieliśmy sobie z synem zrobić płocik - tłumaczy kobieta.
Chodzi o to, że sąsiedzi, z którymi się kłóci, prowadzą w tym samym budynku sklep. Przejście z podwórza na drogę - czyli od sąsiadów do sklepu, znajduje się pod oknem Barbary Ciesielskiej. - Miałam okno wysmarowane klejem, nie mogłam w ogóle otworzyć, musieliśmy uszczelkę wycinać. Do tego pukanie o wpół do jedenastej w nocy, do tego pijaczyny - wypomina kobieta. Dlatego właśnie ustawiła słupki do płotu i chciała ponownie powiększyć ogrodzenie swojej posesji. - Sąsiad się o to wściekł i mi to zrujnował - mówi. Dopytujemy, dlaczego to zrobił? - Najpierw była wersja, że oni muszą mieć przejście tutaj cały czas, potem, że musi być wjazd - dojazd do posesji, bo karetka pogotowia musi wjechać. Po prostu  różne wersje. Jak policjant przyszedł, bo wezwałam policję, to powiedział, że tu jest za małe wyjście i o to im się rozchodzi, żebym tego nie zagroziła - wyjaśniała Barbara Ciesielska. Dodała, że konflikt trwa od 2006 roku. - Człowiek z domu nie wychodzi. Jak już, to do miasta idę, albo het na łąki, żeby tu nie siedzieć, bo tu nie ma życia - żali się. Wezwany, nie po raz pierwszy zresztą, policjant na miejsce wyjaśnił kobiecie, że może sprawę oddać do sądu. - Nie chcę się włóczyć po sądach, bo mam nerwy na wyczerpaniu - stwierdziła. Dodała, że i tak w oczach sąsiadów, ona będzie najgorsza. - Oni są święci. A nie tylko ja jestem z nimi w konflikcie - zauważa. Jej zdaniem sąsiedzi pobudowali kurniki, stajenkę i okólnik do konia, psiarnię. - A żądają ode mnie, żebym miała na wszystko ich podpisy, a oni na nic nie mają. Nawet mnie straszą, że mi kotłownię zlikwidują, bo zgłoszą do budowlanki - płacze kobieta.

 



Wersja sąsiada
Ze sprawcą zniszczeń i jego żoną spotykamy się tego samego dnia, ale po południu. Robi wrażenie spokojnego człowieka. Pytamy, co w niego wstąpiło? - Bo już człowiek nie wytrzymuje psychicznie. Jeżeli mówię, raz, drugi, trzeci, a ona wyzywa od najgorszych, zaczepia mnie ten jej kochanek i wyzywa, to już człowiek nie wytrzymał - przyznaje mężczyzna. Dodaje, że dzień wcześniej sąsiadka wyrwała żywopłot, który był posadzony przez niego i wstawiła słupki, by znowu się odgrodzić. I o to tak naprawdę chodzi - mężczyzna obawia się, że jego mieszkanie nie będzie miało dojścia do ulicy - jedynego prawnego, wpisanego w mapki. Już teraz korzysta z tzw. dzikiego wjazdu z tyłu posesji, bo to oficjalne, to tylko wąski chodnik, a sąsiadka chce go jeszcze zmniejszyć. - My chcemy tylko wyjść z posesji tak, jak jest zaznaczone na rysunku - podkreśla.
Mieszkaniec Godurowa wyjaśnia, że konflikt przez lata, wydawało się, trochę ustał. - Było, co było, ale trzeba normalnie żyć. Postawiła kotłownię bez zgody - daliśmy spokój, rozebrała dach na budynku gospodarczym - daliśmy spokój. A jak kobiety idą w obcasach zimą, to są zaczepiane, że hałas robią - a to jest dojście do posesji przecież. Teraz znowu chce się odgradzać. Nie może odgrodzić ostatniego dojścia do posesji. Jak my mamy wejść? Jak wyjdziemy z drewnem? Jak przyjedzie karetka? - pyta retorycznie. Mężczyzna wylicza, że sąsiadka podlała czymś drzewka, żeby uschły, wypompowuje szambo na ich pole, psy chciała z kojców powypuszczać, nasadziła swoich drzewek - ale na przykład przed bramą garażową innego sąsiada. - Ona policji mówi, że co piątek, sobota mamy libacje - dodaje żona. Małżeństwo dodaje, że sąsiadką kieruje zazdrość, ponieważ kawałek pola i sklep, kupili od jej byłego męża. Zastanawiamy się, czy nie idzie porozmawiać z resztą sąsiadów, powołać wspólnotę i określić zasady korzystania z niej. - Nie idzie się tu się z nikim dogadać. My byśmy chcieli, ale trzeba mieć księgowego, jakieś konto założone - a to są pieniądze, więc nie chcą - tłumaczy małżeństwo.

 

Wersja sąsiadów
Mieszkańcy wsi nie bardzo chcą się w kłótnię mieszać. - Może zazdrość to jest, bo temu małżeństwu się dobrze powodzi? - zastanawiają się. Nie wierzą, że mężczyzna mógł powyrywać kobiecie drzewka. - To taki spokojny człowiek - przyznają. - Taka mała wieś, a taki wstyd - dodają. O zdanie pytamy także mieszkankę jednego z mieszkań w czworaku. - Nie chcę się wtrącać. My tu wszyscy rozmawiamy ze sobą, a ci państwo nie rozmawiają prawie z nikim. Ja do pani Ciesielskiej nic nie mam. Ona żyje swoim życiem, do nikogo się nie wtrąca - mówi kobieta.

Kazimierz Pietrzyk, sołtys Godurowa: - Mieszkaniec jest członkiem rady sołeckiej i jego pracę oceniam bardzo dobrze. Natomiast nie chcę się wypowiadać i mieszać w ten konflikt, nie chcę mieć z nimi do czynienia. Wiem tylko tyle, że sąsiadka chciała zagrodzić przejście. Według mnie, to jest wspólnota i tego nie powinna zrobić. Musi być dojście do posesji.

Zenon Norman, wójt gminy Piaski: - Błąd powstał przy podziale. Zakład, który dzielił, pewnie w celu ograniczenia kosztów operacji, nie podzielił terenu okalającego budynek na poszczególne rodziny. Teren pod samym budynkiem mógłby być udziałem dla wszystkich.  Wtedy każda rodzina mogłaby decydować o swoim gruncie. Gdyby zgłosili się przed podziałem do gminy, moglibyśmy pomóc. Najczęściej ludzie przychodzą po fakcie, gdzie bez zgody jednej rodziny, nie można niczego uzgodnić. Teraz, jako gmina nie jesteśmy w tym temacie nic w stanie zrobić. Muszą dogadać się te osoby. Policja może na jakiś czas uspokoić sytuację, ale też na to nie ma wpływu. Jeżeli sami mieszkańcy się nie dogadają, co do terenu i nie uzgodnią tego w sądzie, to nigdy porządku tam nie będzie. Sąsiadów się nie wybiera, sąsiadów się ma.

Wiesław Glapka, sekretarz gminy Piaski: - Po wcześniejszych sygnałach, jakie pani Ciesielska zgłaszała do urzędu gminy, że przy tym sklepie odbywa się spożycie piwa, Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, pojechała na miejsce, przeprowadziła kontrolę sklepu. Pouczono właściciela, że ma koncesję tylko i wyłącznie na sprzedaż piwa natomiast, nie ma na spożycie w miejscu sprzedaży. Tego nie wolno tam przy sklepie spożywać. Natomiast sąsiadka zgłaszała, że ludzie jednak spożywają piwo przy sklepie i zaśmiecają jej ogródek butelkami i kapslami. Komisja takiej sytuacji nie stwierdziła. Być może dzieje się to wieczorami. Jeżeli sygnały będą się powtarzać, będzie następna kontrola.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE