Stracili w ogniu swój dobytek. Trwają poszukiwania jednego z lokatorów

Opublikowano:
Autor:

Stracili w ogniu swój dobytek. Trwają poszukiwania jednego z lokatorów - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Pożar w Wydawach, pod Poniecem wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. Ogień w zabytkowym budynku wielorodzinnym, zauważył na poddaszu jeden z lokatorów. - Palimy się! - alarmował żonę i sąsiadów. Wśród 5 ewakuowanych rodzin, brakuje jednego mieszkańca. Czy zdążył uciec? Nie wiadomo.

Strażacy wciąż walczą z pożarem w Wydawach. Trwa porządkowanie pogorzeliska i przeszukiwanie zgliszczy.

Melina

Było już po godz. 23. Zapowiadała się ciepła (jak na marzec), ale wietrzna noc.

- Otworzyłam okno, bo tak się nauczyłam, że kiedy jest ciepło i mam ochotę na papierosa, palę przy otwartym oknie. Niby coś zauważyłam, słyszałam, że ktoś krzyczy, lamentuje „Ludzie, ludzie”. Sobotnia noc, to sobie pomyślałam, że ktoś na chodniku się przewrócił pijany i woła o pomoc - opowiadała jedna z mieszkanek.

Zauważyła, że męża nie ma w mieszkaniu. Na korytarzu świeciło się światło. Mężczyzna poczuł dym i poszedł na górę.

- I w tym momencie mąż, schodząc ze strychu powiedział, że budynek się pali, że ogień mamy na poddaszu - dodała lokatorka. Była roztrzęsiona. - Teraz, jak tak sobie myślę, ten wołający to mógł być sąsiad, który na górze mieszka i od lat tam ma melinę - dodała.

Ewakuacja

Dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej otrzymał powiadomienie o pożarze w Wydawach około godz. 23.30. Było zgłoszenie, że ogień jest na poddaszu budynku, zamieszkałego przez kilka rodzin. Na miejsce została wysłana jednostka OSP z Ponieca, syrena zawyła także w gminie Krobia, przyjechali strażacy-ochotnicy z Krobi i Pudliszek, a także zastępy JRG z Gostynia. - Kiedy dotarliśmy na miejsce, pożar był bardzo mocno rozwinięty. Poddasze było objęte ogniem. Było duże zadymienie. Pierwsze działania polegały na ewakuacji lokatorów, chociaż część z nich, z mieszkań w dolnej części budynku, nieobjętej ogniem, sama sobie poradziła - relacjonował dowódca akcji asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak z KP PSP w Gostyniu. Walka z ogniem odbywała się w trudnych warunkach - wiał silny wiatr, padał deszcz.

Gdzie jest sąsiad?

Podano prądy wody, strażacy do gaszenia ognia użyli też drabiny mechanicznej - działania prowadzili z kosza. Otrzymali też informację, że wśród ewakuowanych mieszkańców nie ma jednego z lokatorów. Sąsiedzi sugerowali, że mógł zostać na poddaszu, bo być może on zaprószył ogień. Lokatorzy informowali, że bardzo rzadko był trzeźwy. Strażacy w pełnym zabezpieczeniu - w aparatach oddechowych, w maskach weszli do środka. - Ogień był rozwinięty dość mocno, pomieszczenia były bardzo zadymione. Nie było mężczyzny na poddaszu. Cały czas prowadziliśmy działania gaśnicze, podaliśmy kilka prądów wody. Na miejsce wezwano tez zespół ratownictwa medycznego - informował Sebastian Kasperkowiak. Mniej więcej po dwóch godzinach pożar został na tyle opanowany, że strażacy mogli przystąpić do rozbiórki więźby dachowej oraz do zrzucania dachówek. Sytuacja była niebezpieczna, ogień zniszczył konstrukcję dachową na tyle, że grozi ona zawaleniem. Ponownie przeszukano też pomieszczenia mieszkalne.

- Nie znaleźliśmy tam lokatora. Ale nie przestajemy szukać. Kiedy sytuacja się uspokoi, strażacy wejdą na poddasze jeszcze raz. Dachówki oraz inne części budynku, które tam spadły będą przegarniane i sprawdzimy, czy jakaś osoba została w mieszkaniu, czy nie. Nawet sąsiedzi, znający lokatora nie potrafią powiedzieć, czy on tam został, czy wyszedł z mieszkania - powiedział dowódca akcji.

Jaka przyczyna pożaru?

Po wstępnych oględzinach można powiedzieć, że dość stary budynek bardzo mocno ucierpiał, jest uszkodzony. Najbardziej po tej stronie, gdzie rozwinął się pożar. Część połaci dachowej została uratowana. Mieszkający w budynku cały czas mówili o podpaleniu. Dowódca akcji S. Kasperkowiak bardzo ostrożnie wypowiadał się o przyczynie pożaru.

- Po dwóch godzinach nie jestem w stanie powiedzieć, co było przyczyną pożaru. Sąsiedzi nie wiedzą dokładnie, w której części budynku pojawił się ogień. Nie wiem, czy to było zaprószenie ognia, czy zwarcie instalacji elektrycznej, czy może ogień pojawił się od piecyka gazowego - mówił dowódca akcji.

Na miejsce pożaru wezwano tez pogotowie energetyczne, po tym, jak w pewnym momencie na poddaszu doszło do zwarcia instalacji elektrycznej. - Tutaj z prądem zawsze były cyrki - skomentował jeden z sąsiadów.

Nocują u krewnych

Burmistrz Ponieca również pojawił się na miejscu pożaru. Zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie 5 rodzin straciło swój dobytek. Mieszkańcy noc z soboty na niedzielę spędzili u swoich krewnych. - Szanujemy ich wole - powiedział Jacek Widyński. - Obecnie nie mamy w gminie 5 wolnych mieszkań komunalnych czy socjalnych, aby przekazać je rodzinom, jako mieszkania zastępcze. . Ale będziemy rozmawiać jutro, ustalimy sobie pewne rzeczy. Do tego musi być zaangażowany ośrodek pomocy społecznej oraz Agencja Nieruchomości Rolnych - dodał burmistrz Ponieca.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE