„Nie chciałbym robić rewolucji”

Opublikowano:
Autor:

„Nie chciałbym robić rewolucji” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

- Mieszkańcy podeszli do mnie z życzliwością i otwartością. Tylko ministranci powiedzieli, że będzie trudno, ale oni zawsze tak mówią... – przekonuje ksiądz Andrzej Drobiński, nowy proboszcz parafii św. Jadwigi w Pępowie. W nowym miejscu przebywa od 1 grudnia. Nie zdążył jeszcze rozpakować wszystkich kartonów.

Publikujemy artykuł, który pojawił się w świątecznym wydaniu Życia Gostynia. Rozmowę przeprowadziliśmy jeszcze przed świętami.

 

Ksiądz Andrzej Drobiński pochodzi ze Święciechowy w powiecie leszczyńskim. Od roku 2012 był proboszczem parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gulczu, a wcześniej wikariuszem w Wieleniu. Po śmierci ks. Kazimierza Małka zajął jego miejsce w Pępowie. Zapytany o pierwsze wrażenia odpowiada, że to bardzo ładne miejsce i piękna, zabytkowa świątynia.

- To dużo większa parafia niż moja poprzednia. Gulcz miał 1.100 parafian, a Pępowo prawie 5.500. Jest więcej pracy, widać to chociażby po biurze parafialnym – mówi, wskazując na miejsce, gdzie przed chwilą ustawiała się kolejka parafian.

Przyznaje, że dwa tygodnie jego pobytu nie wystarczyły, aby się wdrożyć. Nadal jest „na kartonach”. Swoich poprzedników zdążył poznać przelotnie.

- Księdza Kazia Małka znałem z seminarium. On był na szóstym roku, ja na pierwszy. Gdzieś te nasze drogi się przecinały. Księdza Henia Szwarca raz, drugi widziałem w Lesznie. Chwilę rozmawialiśmy też po pogrzebie. To był trudny czas dla pępowskich parafian pochować w dwa tygodnie dwóch proboszczów – zauważa ks. Andrzej Drobiński.

Pies z kotem

Do Pępowa nie przyjechał sam. Towarzyszą mu zwierzęta: kot i suczka owczarka niemieckiego, którą zabrał ze schroniska. - Pies robi większą furorę jak proboszcz – żartuje. W korytarzu biura parafialnego stoi też rower. Parafianie oczekując na wizytę zastanawiali się, czy należy do kapłana? - Tak, to mój rower. Próbowałem troszkę jeździć, potem był czas zastoju. Muszę ruszyć z powrotem, rozruszać psa i siebie – wyznaje ks. Andrzej Drobiński. Przyznaje, że prywatnie jest też fanem Unii Leszno. Chętnie wybrałby się na mecz ulubionej drużyny żużlowej.

Chce poznać wiernych

Parafianie przyjęli swojego proboszcza z serdecznością. Okazali ją nie tylko podczas powitalnej mszy świętej 6 grudnia, ale okazują ją także w bezpośrednim kontakcie. Choć to trudny czas na poznanie swoich wiernych. Pandemia uniemożliwi chociażby przeprowadzenie wizyty duszpasterskiej (tzw. „kolędy”) w standardowej formie. - Myślę o tym, aby zaprosić mieszkańców „trasami kolędowymi” w poszczególne dni na msze i wtedy zrobić spotkanie z przedstawicielami rodzin, powiedzieć pewne rzeczy, aby przekazali je w domach.

W kolejnych tygodniach proboszcz planuje się rozpakować i zagłębić w życie swojej parafii, poznać panujące w niej zasady. - Nie chciałbym robić rewolucji. To co jest, to powinno funkcjonować. Najpierw trzeba się rozejrzeć wokół – odpowiada zapytany o plany. Póki co, przygotowuje się do objazdu chorych. Chętnie pozna okoliczne wioski. - To kolejna różnica między poprzednią parafią, gdzie miałem trzy, cztery wioski. Tu jest ich więcej – przyznaje proboszcz.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE