reklama
reklama

Ten lek mógł zabić ich córkę? Rodzice 6-letniej dziewczynki złożyli skargę na działania lekarki z gostyńskiego szpitala

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: fotomontaż M. Mostowy, A. Fajczyk

Ten lek mógł zabić ich córkę? Rodzice 6-letniej dziewczynki złożyli skargę na działania lekarki z gostyńskiego szpitala - Zdjęcie główne

6-letnia dziś Nella Maćkowiak we gostyńskim szpitalu nie otrzymała fachowej pomocy | foto fotomontaż M. Mostowy, A. Fajczyk

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości - Oczekujemy tylko i wyłącznie przyznania się do błędu ze strony dyrekcji i lekarza. Nie chcemy, żeby kogokolwiek spotkało to samo, co naszą rodzinę. Chodzi o niefachowe zachowanie lekarza, uchybienia w udzielaniu porad i niedostateczną opiekę lekarską, nawet - jak twierdzi dyrekcja - na nocnym dyżurze. Chodzi o to, żeby pacjent był należycie badany i zdiagnozowany - przyznaje Joanna Maćkowiak, mama 6-letniej dziewczynki, której nie zbadał dyżurujący w gostyńskim szpitalu lekarz. Zapoznajcie się z historią. Co o tym sądzi Rzecznik Praw Pacjenta?
reklama

- (...) Jasno trzeba powiedzieć, że córka została zdyskryminowana, nie okazano jej szacunku, pomocy, wsparcia i opieki lekarskiej nawet na minimalnym poziomie (...) - tak wizytę na nocnym dyżurze w gostyńskim szpitalu opisują rodzice 6-letniej Nelli Maćkowiak. Złożyli skargę na działania lekarki, która we wrześniu 2020 r. przyjmowała dziewczynkę w gostyńskiej lecznicy na nocnym dyżurze. Naruszenie praw pacjenta w tej sprawie uznał Rzecznik Praw Pacjenta.

 

Dziewczynka jest dzieckiem niepełnosprawnym, ze stwierdzoną padaczką i mózgowym porażeniem dziecięcym (MPD)

- Moją niepełnosprawną córkę odarto z resztek godności, nie zapewniono jej pomocy, nie zapewniono bezpieczeństwa, profesjonalizmu, nie zachowano się moralnie ani kulturalnie. Jako rodzic dziecka niepełnosprawnego dostałem kolejny cios w serce (...) - przyznaje ojciec Nelli. Rodzice oczekiwali pomocy od specjalisty, ale - ich zdaniem - jej nie otrzymali. 

Od tego się zaczęło...

 

10 września 2020 r. Nella obudziła się w nocy z płaczem i bólem w lewej nodze. Wcześniej przeszła rehabilitację, w przedszkolu. Rodzice zwrócili uwagę, że noga ją pobolewa, jednak wiedzieli, że córka może odczuwać ból, gdyż czeka ja operacja lewego biodra.

- Jednak nasza intuicja i znajomość ciała Nelli wskazywały, że coś jest nie tak. I było - zaznaczają rodzice dziewczynki w treści skargi podkreślając, że noga była spuchnięta, a ruch sprawiał dziewczynce ból.

- Noga „puszczona latała jak wahadło zegara w prawi i lewo” (...).  Nella ma niedoczucie, jak ją coś boli, to musi być naprawdę poważnie - zaznaczają rodzice, opisując wydarzenia z pamiętnej wrześniowej nocy. 

Najpierw na SOR do Leszna

 

Rodzina mieszka w Lesznie, więc nic dziwnego, że w pierwszej kolejności po pomoc rodzice z małą Nellą udali się na SOR miejscowego szpitala. Tam trafiają na kolejkę, dowiadują się, że czas oczekiwania może wynieść od 8 do 9 godzin. Później dociera do nich informacja, że „w szpitalu nie ma lekarza, który zajmuje się dziećmi niepełnosprawnymi”. Ktoś doradza im, żeby udali się do szpitala w Gostyniu - „tam są specjaliści, którzy na pewno szybko zadziałają i pomogą”. Ojciec zauważa po drodze, że Nella jest coraz bardziej zdenerwowana, nie rusza lewą nogą w ogóle, opuchlizna jest jeszcze większa. Dziewczynka płacze. Tata jedzie ostrożnie, „bo każda koleina może spowodować, że z kolanem coś się stanie” i już po północy dociera do gostyńskiej lecznicy. Miłe podejście „pani w rejestracji” w Izbie Przyjęć i decyzja, że dziecko zostanie przyjęte pozwalają ojcu mieć nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze. Założono kartę pacjenta, poproszono go o wypisanie różnych zgód.

- Pani w rejestracji widzi opuchnięte nogi Nelli, dzwoni od razu po chirurga, ale ten każe najpierw zdiagnozować Nellę u lekarza POZ, nie chce zejść pierwszy - czytamy w treści skargi.

Wraz z córką i ciocią dziewczynki oczekują na lekarza w korytarzu. 

Gotowy wypis i recepty

 

Lekarka, która pojawia się po chwili zarzuca, jak twierdzi ojciec dziewczynki, że przyjechał z dzieckiem zbyt późno. Po wyjaśnieniach, że dotarli najszybciej, jak to było możliwe, „lekarka nic nie mówi - udaje się do gabinetu bez słowa, wypisuje skierowanie na rengen”. Po wykonaniu zdjęć, ojciec otrzymuje płytę, ale też informację, że zdjęcia będą wgrane w systemie, żeby lekarz mógł je obejrzeć w komputerze.

- Czekamy na korytarzu przed gabinetem pani doktor. Mija 5-7 minut - pani doktor w końcu pyta, czy mamy płytę, bo w komputerze jej się zdjęcie nie otwiera. Podaję więc z korytarza płytę, którą zabiera i po 5 sekundach mi oddaje. Nie zobaczyła jej. W drukarce leżał wydrukowany gotowy wypis i recepty - wydrukowane. W trakcie naszego oczekiwania na korytarzu po zdjęciu nic się nie drukowało. Musiała więc już wszystko mieć wydrukowane przed naszym  powrotem ze zdjęcia RTG - informuje ojciec dziecka, opisując wydarzenia.

Zaznacza, że płyta ze zdjęciami RTG nie została wyciągnięta nawet z opakowania.

- Na moje pytania, czy oglądała płytę, pani doktor nie odpowiedziała nic, wydała dokument wypisu z porady. (...) Jak to możliwe? Przecież czas pomiędzy zrobieniem zdjęć, jej wydaniem i wprowadzeniem do systemu nie mógł wynieść 1 minuty? - zastanawia się tata dziewczynki.

Taki lek dla dziecka?

 

Kolejne zaskoczenie przeżywa, kiedy obserwuje dalsze zachowanie lekarki. Jak twierdzi, nawet nie dotknęła palcem małej pacjentki, nie spojrzała na nią, nie osłuchała. Nie spojrzała na opuchnięte kolano.

- Na nic moje zapytania o złamanie - wskazuje tata Nelle.

Usłyszał tylko, żeby podawać leki według wskazań lekarza i ból przejdzie, bo to chyba „tkanki się uszkodziły”. Szokiem i „gwoździem do trumny”, jak określa to ojciec niepełnosprawnego dziecka, było wypisane lekarstwo. Dziewczynce zlecono zażywanie przeciwbólowego ketonalu.

- (...) Dla 5,5-letniego dziecka ze stwierdzoną padaczką i MPG? Lek mógł zabić moją córkę, gdybym jej go podał. Jak lekarz wykonujący tyle lat swój zawód mógł zapisać (...) lek, który nie jest dla dzieci i przeciwskazaniem do jego stosowania jest padaczka? - zastanawiają się rodzice Nelli.

W wypisie lekarka stwierdza: „okolica stawu kolanowego lewego nie zmieniona. Ruchoma RTG stawu”.

- Rentgen (...) wyraźnie pokazuje zmianę w kolanie dziecka. Jak więc pani doktor mogła to napisać - mówią.

Rodzice nie podali leku

Ojciec dziewczynki skarży się też na oschłą postawę lekarki.

- Moją niepełnosprawną córkę odarto z resztek godności. Nie zapewniono jej pomocy, bezpieczeństwa, nie zachowano się moralnie ani kulturalnie - mówi. 

Twierdzi, że lekarka była podenerwowana, co - według taty Nelli - związane było z koniecznością zejścia do udzielenia porady.

- To spowodowało, że komunikacja  z panią doktor nie była prawidłowa. Moim zdaniem lekarz był niezadowolony, że musiał przyjść. Nie okazał żadnego zainteresowania dzieckiem - wnioskuje tata dziewczynki. - (...) W szpitalu w Lesznie i w Gostyniu moja córka została zlekceważona, zdyskryminowana, odebrano jej godność, prawo do korzystania z podstawowej opieki zdrowotnej. Nie chcecie wiedzieć, co rodzic czuje w tym momencie - nie da się tego opisać. Nie da się po tym pozbierać (...) - napisał Łukasz Maćkowiak.

Ostatecznie rodzice nie podali dziecku zapisanego przez lekarza z Gostynia ketonalu.

- To, że tego nie uczyniłem to tylko i wyłącznie moja mądrość i odpowiedzialność - mówi ojciec.

Sami w nocy zabezpieczyli opuchnięte kolano. Następnego dnia trafili do szpitala w Poznaniu. Okazało się, że dziewczynka ma guzy kostne w kolanach. Konieczna była operacja, żeby zniwelować ból. Termin wyznaczono na kolejny tydzień, a na czas oczekiwania dziewczynce założono gips.

- Wystarczyło zobaczyć zdjęcie, okazać zainteresowanie i potraktować jak człowieka - przyznają rodzice Nelli.

 

Rzecznik wszczyna postępowanie

 

Mniej więcej po dwóch tygodniach (28 września 2020 r.) rodzice wystosowali do dyrekcji SP ZOZ w Gostyniu pisemną skargę na niefachowe działania lekarza, który 10 września 2020 r. pełnił nocny dyżur w szpitalu. Zażądali m.in. przeprowadzenia kontroli dokumentacji medycznej, wyciagnięcia konsekwencji służbowych w stosunku do lekarza udzielającego porady oraz przeprosin ze strony lekarza w formie pisemnej. 7 października rzecznik informuje dyrekcję gostyńskiej lecznicy, że wszczyna postępowanie wyjaśniające w opisanej sprawie.

Rodzice dziewczynki sprawę w tym samym czasie zgłosili również do Rzecznika Praw Pacjenta, Narodowego Funduszy Zdrowia, Okręgowej Izby Lekarskiej w Poznaniu. Rozważają przekazanie jej do prokuratury.

- Oczekujemy tylko i wyłącznie przyznania się do błędu ze strony dyrekcji i lekarza. Nie chcemy, żeby kogokolwiek spotkało to samo, co naszą rodzinę. Chodzi o niefachowe zachowanie lekarza, uchybienia w udzielaniu porad i niedostateczną opiekę lekarską, nawet - jak twierdzi dyrekcja - na nocnym dyżurze. Chodzi o to, żeby pacjent był należycie badany i zdiagnozowany - przyznaje Joanna Maćkowiak, mama dziewczynki.

 

Leku nie podano, więc... szkody niema

 

Dyrektor SP ZOZ w Gostyniu Justyna Jaskulska 14 grudnia (po 2,5 miesiącach odo trzymania skargi), przesłała rodzicom wyjaśnienia. Ci przeżyli rozczarowanie. Justyna Jaskulska uznała, że z merytorycznego punktu widzenia nie było powodów do „ostrej” interwencji lekarskiej u dziecka, cierpiącego na przewlekły zespół bólowy z powodu zmian neuropatycznych.

- Używanie przez opiekunów małoletniej określeń „haniebne traktowanie”, analizowanie wypisu (z żądaniem odebrania prawa wykonywania zawodu „za wypisywanie głupot” świadczy o ogromnym ładunku emocjonalnym piszącego skargę, ale nie ma wpływu na powstanie szkody u dziecka - napisała dyrektor Jaskulska do rodziców dziewczynki. - Zaordynowanie leku przeciwbólowego, który był potencjalnie ryzykowny, gdy nie doszło do jego podania małoletniej, nie powoduje powstania szkody. „Lek mógł zabić córkę”, ale nie został podany, możemy mówić jedynie o zdarzeniu niepożądanym - dodała w piśmie.

Justyna Jaskulska zwraca uwagę, że za szkodę nie można uznać „niewystarczającej troski, braku profesjonalizmu”, bez skonkretyzowania o co tak naprawdę chodzi.

- Dyrekcja szpitala doskonale rozumie problemy z opieką nad dzieckiem niepełnosprawnym, jednak żądania ze strony opiekunów są zdecydowanie nadmierne - brzmi odpowiedź Justyny Jaskulskiej do rodziców Nelli.

- Doszło do błędu. Ale dyrekcja szpitala cały czas twierdzi, że pełna procedura została zachowana, wykonana w tym względzie. Nie rozumiemy wciąż postępowania szpitala. Pani dyrektor twierdzi, że czeka na opinie wszystkich organów, instytucji, do której zwróciliśmy się ze skargą - komentuje odpowiedź Joanna Maćkowiak, mama Nelli. 

Wyznanie lekarki w sieci

 

Rodzice nie odpuścili. Dotarli do prywatnej wypowiedzi lekarki w mediach społecznościowych. - Można z niej wyczytać, że sama przyznała się, że nie potraktowała naszego dziecka tak, jak powinna - zauważa mama Nelli. Czytamy w niej: „Stan na dziś w jakim jesteśmy to stan nadzwyczajny... Mam na sumieniu też niepełną moją poradę lekarską na dyżurze o 1.00 w nocy... bardzo zmęczona... wybudzona po całym dniu pracy i przed całym dniu pracy. Brakowało z mej strony starannego omówienia stanu dziecka niepełnosprawnego od 2 dni...”. 8 stycznia do dyrekcji szpitala trafiło kolejne pismo - odwołanie.

Z kolei 12 stycznia o przebiegu sprawy została powiadomiona także Rada Powiatu Gostyńskiego. Rodzice przyznają w piśmie, że są załamani, że dyrekcja szpitala nie dopatrzyła się żadnych zaniedbań w tym, jak lekarka postąpiła z ich córką. - Treść odpowiedzi jest żenująca i niemerytoryzna. Używa sformułowań, że nie doszło do powstania szkody dla dziecka, co jest przerażające i straszne, przy faktach i dowodach, które zebraliśmy w toku trwania sprawy - zauważają rodzice w piśmie do przewodniczącego rady powiatu. Skarga rodziców Nelli była rozpatrywana na sesji rady powiatu gostyńskiego 16 lutego. Wcześniej szczegółowo analizowali ją członkowie komisji skarg, wniosków i petycji. Ostetcznie rajcy powiatowi uznali ją jako zasadną.

Redakcja portalu również zainteresowała się sprawą. W związku ze skargą państwa Maćkowiak z Leszna wysłaliśmy do dyrektorki SP ZOZ w Gostyniu pytania. Interesuje nas m.in. czy lekarka, która 10 września przyjmowała w szpitalu Nellę, pracuje jeszcze w gostyńskiej lecznicy. Poprosiliśmy dyrektor Justynę Jaskulską o wyjaśnienia, w jaki sposób chce wyciągnąć konsekwencje wobec zaniedbania. Minęło kilka  tygodni, a my wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi ani komentarza w tej sprawie od dyrekcji SP ZOZ w Gostyniu. 

Okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej WIR w Poznaniu po zapoznaniu się z treścią dokumentów postanowił wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie dotyczącej niedołożenia należytej staranności w leczenie Nelli Maćkowiak w SP ZOZ w Gostyniu. Konsultacje, spotkanie wyjaśniające wyznaczono na 2 marca. Za to Rzecznik Praw Pacjenta, po ocenie zebranego materiału dowodowego wraz z obowiązującymi przepisami uznał, że świadczenia zdrowotne małoletniej Nelli przez lekarza szpitala nie były zrealizowane z dołożeniem należytej staranności.

- Lekarz nie zbadał pacjentki (...). Ponadto zaordynował lek przeciwbólowy, który nie jest przeznaczony dla dzieci i przeciwwskazaniem do jego stosowania jest padaczka. Sam lekarz, który zaordynował lek pacjentce określił swoją decyzję jako nierozważną - czytamy w uzasadnieniu z 27 stycznia.

Jednocześnie rzecznik zastosował jedynie pouczenie personelu medycznego w zakresie rozstrzygnięcia. Porosił również dyrekcję gostyńskiego szpitala o poinformowanie nie później niż w ciągu 30 dni o podjętych działaniach i zajętym stanowisku w tej sprawie. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama