Szok przeżywają klienci, którzy przyjeżdżają do składów węglowych, aby zaopatrzyć się w opał na zimę.
Tona węgla zdrożała w porównaniu z rokiem ubiegłym o 200 złotych! A eksperci twierdzą, że to nie koniec i zwykłym ludziom przyjdzie zapłacić ponad 1 000 złotych.
- Te podwyżki samych nas zaskakują. Nie spodziewaliśmy się ich my, a tym bardziej klienci. Myśleliśmy, że już w październiku sytuacja się uspokoi, a tu znowu wyżej i to nie mało – przyznaje właściciel jednego ze składów w Gostyniu. Jego zdanie potwierdzają inni. – Naszym zdaniem będzie jeszcze drożej – mówią.
Jak wyjaśniają zasada jest taka: węgiel tanieje w jednym miesiącu wiosennym, a już od następnego jego cena rośnie średnio o 5, 6, 8 złotych. – W tym roku drożał w maju, czerwcu, lipcu, bardzo dużo w sierpniu, trochę we wrześniu i znowu dużo w październiku. Różnica wynosi około 150 – 200 złotych na tonie. Tyle samo zapłacimy za drzewny, ale on będzie zakazany do palenia, więc to nie ma znaczenia – wyjaśnia prowadzący skład.
Czym spowodowane są tak drastyczne podwyżki? Powodów wzrostu cen jest kilka - brak polskiego węgla odpowiedniej jakości i rosnące ceny z importu. - Nie do nas pytanie. Rząd znalazł pieniądze na wypłatę zaległych deputatów w kopalniach, które od 2012 roku były wstrzymane i na to tylko potrzeba 2 miliardy czterysta milionów złotych. To są ogromne pieniądze. To będzie bardzo trudny sezon dla sprzedających i kupujących – mówi właściciel firmy.
Przyznaje, że klienci po przyjeździe do zakładu w pierwszej chwili nic nie mówią. – Bo jeżeli ktoś dokonuje pierwszych zakupów tej jesieni, to jest w ciężkim szoku. Wygrali ci, co jeszcze kupili opał zaraz po zimie, a są osoby, które zakupy robią w maju, czerwcu lub lipcu. Zaoszczędzą w tym sezonie na węglu – przyznaje.
