Urzędnicy z ludzką twarzą

Opublikowano:
Autor:

Urzędnicy z ludzką twarzą - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 41/2016 Życia Gostynia

- Jesteśmy urzędnikami, którzy pracują z rodziną. Mamy inne spojrzenie na człowieka od dotychczasowych służb pomocowych i społecznych. Naszym głównym narzędziem pracy jest rozmowa. Nie dajemy rodzinom pieniędzy, nie oferujemy zasiłków socjalnych, musimy mówić - tak swój zawód określają Kasia i Marcin, asystenci rodziny, zatrudnieni w gminie Gostyń. Kasia pracuje w zawodzie od 3 lat, Marcin od 2. Cieszą się, że mają w Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Gostyniu swój pokój i biurka, na którym mogą rozłożyć laptop. W Polsce w niektórych ośrodkach pomocy asystenci nie mają własnego kąta do pracy. Muszą „papierkową robotę” wykonywać w domu lub w samochodzie. O sobie mówią, że są „jak serce (Marcin) i rozum (Kasia)” - potrafią doskonale się wspierać i uzupełniać w pracy.

Asystent rodziny to nowy, można powiedzieć „młody” zawód. W czerwcu 2011 r. Sejm przyjął ustawę o wspieraniu i systemie pieczy zastępczej, która wprowadziła funkcję tzw. asystenta rodziny. Ustawa ma przede wszystkim na celu pomoc rodzinom z kłopotami wychowawczymi oraz zmienić system opieki nad dziećmi pozbawionymi opieki rodziców. Asystent ma wspomagać rodziny nie tylko w problemach wychowawczych, ale również w codziennych sprawach. - Naszym głównym zadaniem jest wspieranie rodziny w wypełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczej. To szerokie pojęcie. Swoją pracą, tak naprawdę, chcemy osiągnąć to, aby tata, mama - rodzice byli napełnieni pełną wiedzą elementarną o tym, jak wychowywać bezpiecznie dzieci, jak przebywać ze swoimi pociechami, aby czuły się w miarę szczęśliwe - mówi Marcin. Pracują z rodzinami, w których są dzieci. - Albo z rodziną biologiczną, z której pociecha trafiła do rodziny zastępczej. Wówczas wzmacniamy rodziców, członków rodziny. Staramy się, robimy wszystko, aby z zastępczej dziecko wróciło do biologicznej - dodaje Marcin.

Pracują delikatnie

Oboje zaznaczają, że zawód asystenta rodziny nie jest łatwy. Podkreślają, że nie są służbami interwencyjnymi, nie pracują inwazyjnie. Zakres obowiązków asystenta rodziny obejmuje cztery obszary: bezpośrednią pracę z rodzicami, bezpośrednią pracę z dziećmi, działania pośrednie realizowane na rzecz dziecka i rodziny, organizację własnego warsztatu pracy. Mogą motywować członków rodziny do podnoszenia kwalifikacji zawodowych, co w konsekwencji ma wpływać na poprawę ich bytu materialnego. Do ich zadań należy także pomoc rodzinom w poprawie ich sytuacji życiowej, w zdobywaniu umiejętności prawidłowego prowadzenia gospodarstwa domowego, w rozwiązywaniu problemów socjalnych i psychologicznych. - Wchodzimy do rodziny, która ma już jakieś przeżycia, ma jakąś dynamikę. Musimy być bardzo delikatni dla członków tej rodziny, powoli zbudować relacje - bo na tym bazujemy. Jeśli zbudujemy relacje, zdobędziemy pewne zaufanie - to trwa średnio do 1 roku wówczas możemy coś powiedzieć i doradzić: „Słuchajcie, na mapie są różne szlaki: czerwony, żółty, czarny i niebieski. Państwo idą czarnym szlakiem. A można wybrać żółty albo niebieski”. Jesteśmy przewodnikami, którzy pokazują inne do rogi do przeżywania życia - czasami łatwiejsze, czasami bardziej dostosowanie do warunków funkcjonowania rodziny - wyjaśnia Marcin. Asystenci rodzinni, działający w gminie Gostyń wskazują, że rodziny, którymi się opiekują, do których są przydzielani, mają zazwyczaj małą wiedzę o tym, co się dzieje dookoła. - Ich świat kończy się na zaspokajaniu podstawowych potrzeb. A te często są niezdrowe. To mogą być papierosy, alkohol, narkotyki. My chcemy pokazać, że życie ma inny wymiar, że jest ciekawe i dobre, że ma też jasną stronę. Musimy być bardzo autentyczni w tym, co robimy, ale też umieć pokazać na ile sami jesteśmy refleksyjni, radośni, aby tą radością „zarazić” optymizmem i pozytywnym nastawieniem do życia - opowiada Marcin. Asystent rodziny towarzyszy podopiecznym w trudniejszych sytuacjach: porażkach, kiedy przezywają smutne chwile, kiedy mają kłopoty, kiedy zagości u nich strach, kiedy ktoś odchodzi, umiera, choruje. - Tak naprawdę jesteśmy jednym ze stałych elementów rodziny - mówią Kasia i Marcin.

Współpraca bardzo dobra

Asystent rodziny wciąż powinien współpracować z jednostkami administracji rządowej i samorządowej, a także z organizacjami pozarządowymi oraz innymi podmiotami oraz osobami specjalizującymi się w działaniach na rzecz dziecka i rodziny. - W gminie Gostyń mamy świetne relacje z kuratorami sądowymi, z sądem, z dzielnicowymi z Komendy Powiatowej Policji, z pracownikami sądowymi, ze szkołami: pedagogami, dyrektorami. Wiele od tego zależy. Aby skutecznie pomagać podopiecznym, musimy mieć rozbudowaną tę „sieć pomocową” - podkreślają Kasia i Marcin.

Informacje o rodzinach, przeżywających trudności społeczno-wychowawcze kierowane są do asystentów rodziny z ośrodków pomocy społecznej, z poradni psychologiczno-pedagogicznych, ze szkół (od dyrektorów, pedagogów). Jednocześnie asystent może zostać przydzielony do takiej rodziny przez sąd. Wywiad środowiskowy wykonuje pracownik socjalny, który jako pierwszy zostaje skierowany do potrzebującej rodziny. - Na tej podstawie stwierdza, czy jest tam potrzebne skierowanie asystenta, czy nie. Jeśli tak, zwraca się do kierownika OPS, a ten już działa dalej. Jakieś podstawowe informacje o naszych przyszłych podopiecznych mamy. Ale z mojej trzyletniej praktyki wynika, że to dopiero czubek góry lodowej - wyjaśnia Kasia. - Kiedy się zagłębiamy w życie codzienne członków rodziny, to nie raz okazuje się, że istniejące problemy wynikają zupełnie z czegoś innego, niż mogłoby się wydawać na początku. Proces wchodzenia jest bardzo długi. Mamy być towarzyszami, dobrymi znajomymi, musimy zdobyć namiastkę zaufania, zbudować więzi. Podopieczni muszą nam uwierzyć, że nie odbierzemy im dzieci, że mamy sprawić, aby one wróciły i zostały - dodaje.

Nie wchodzą „z buciorami”

Obje opiekunowie rodzin z gminy Gostyń zaznaczają, że są autonomicznymi urzędnikami „z nieurzędową twarzą”. Ich pracy nie można zaszufladkować żadnymi danymi, wytycznymi, kategoriami. Odwiedzają rodziny 2, 3 razy w tygodniu. Starają się nie przebywać z nimi dłużej niż 2 godziny. - Musimy być bardzo delikatni, aby nie przekroczyć pewnej granicy, aby „z buciorami” nie wejść w czyjeś życie. Aby nie sterować życiem. Mamy oduczyć podopiecznych bezradności życiowej, do której są przyzwyczajeni. Ale z drugiej strony - jeśli jest zagrożone życie czy zdrowie członków rodziny - wtedy musimy konkretnie wskazywać, co robić - opowiada Marcin. Rodzinni opiekunowie przyznają, że często asystenci postrzegani są jako urzędnicy, którzy przychodzą jako szpicle i wypatrują, co złego dzieje się w rodzinie. A oni swoją osobowością, profesjonalnym warsztatem muszą pokazać, że nie życzą źle tej rodzinie. - Nie wchodzimy, a nawet nie możemy wchodzić w kompetencje kuratorów społecznych. Oni mają kontrolna misję - wchodzą i sprawdzają, czy dzieci mogą czuć się w rodzinie bezpiecznie. My musimy te relacje zbudować i towarzyszyć członkom rodziny - wyjaśniają Kasia i Marcin. Nauczyli się, że przez dzieci bardzo dobrze buduje się zaufanie. - Jeśli mama czy ojciec są negatywnie nastawieni, nie chcą z nami współpracować, to zaczynamy od dzieci. Bawimy się z nimi. Po pewnym czasie, rodzina widzi, że są zainteresowane, że czekają na nas, że lubią Kasię, Marcina. To szybko okazuje się, że lody zostały przełamane i z czasem cała rodzina się otwiera, a dorośli przestają stawiać opór - tłumaczy Kasia. - Fajne jest oglądanie wspólne zdjęć z lat młodości. Pokazują te z czasów, kiedy z małżonkiem się kochali i szanowali - wchodzimy w dobre wspomnienia, wracamy do czasów, kiedy jeszcze klimat był inny, lepszy, rodzinny. Różne triki musimy stosować - dodają asystenci rodzinni. Bardzo często jest tak, że kiedy proszą, aby był w domu zachowany porządek, żeby dłużej się utrzymywał , a dorośli tego nie przestrzegają, to asystenci zwracają się do dzieci. - Szybciej łapią o co je prosimy, są bardziej zaciekawione, cieszą się, że z nimi rozmawiamy. Bardzo często rodzice nie wiedzą, jak bawić się z pociechami, jak spędzać z nimi czas. Często dzieci zapisywane są na zajęcia pozalekcyjne, w różnych kółkach, sekcjach i rodzice uważają, że to wystarczy, że na tym polega ich funkcja. Ale zapominają, ze od czasu do czasu trzeba ułożyć z nimi klocki, pójść na spacer, pograć w piłkę, a przede wszystkim rozmawiać o emocjach, uczuciach z pociechami - opowiada Marcin.

Kropla drąży skałę

Asystenci zaznaczają, że bardzo trudno współpracuje się z rodzinami, w których problemy opiekuńczo-wychowawcze zakorzenione są od pokoleń. - Wtedy jest ciężko coś zmienić. Kiedy doradzimy coś dzieciom, to matka ma inny pomysł na życie dla nich, a jeśli podpowiemy coś mamie, to okazuje się, że babcia ma inny pomysł na swoją rodzinę. Często walczymy z wiatrakami. Dlatego potrzebna jest pokora zawodowa - też musimy ją mieć, aby przełożyć swoje siły i umiejętności na inną płaszczyznę życia podopiecznych, coś innego dla nich zrobić - tłumaczą. Kropla drąży skałę - takie jest motto pracy asystentów rodziny. Problemy, z którymi brykają się w rodzinie dotyczą różnych spraw - od kwestii higieny osobistej, czystości w domu, zaniedbań w kwestii przygotowania dzieci do szkoły - przybory, ubrania, po zaniedbania, jeśli chodzi o zdrowie dzieci. Są problemy wychowawcze wynikające z braku konsekwencji rodzica, z prezentowania nieprawidłowych wzorców. - Rodzice nie mają wiedzy, w jaki sposób dobrze zaopiekować się dziećmi, jak wykorzystać ich potencjał. Często są zaburzenia psychiatryczne u rodziców, niepełnosprawności - zaniedbane od lat, które nie są monitorowane przez lekarza, specjalistę. - opowiada Marcin.

Są też przyjemne chwile

Co dla asystenta rodziny może być największą satysfakcją? Co najbardziej ich cieszy w pracy? - Dla mnie sukcesem jest usłyszeć przy kolejnym spotkaniu, od rodziny zamkniętej, hermetycznej słowa: „Bardzo tęskniłam za panem”. To jest naprawdę jakieś osiągnięcie. Ciężko było przez kilka miesięcy być w tym samym pomieszczeniu ,a tu nagle jakieś oznaki sympatii - mówi Marcin. Dla Kasi sukcesem jest sytuacja, kiedy dziecko przybiega i mówi: „Niech pani idzie zobaczyć mój pokój, jest posprzątany”. - Albo kiedy dzieci same chwalą się osiągnięciami - ocenami. Albo kiedy za ścianą w domu, do którego przychodzę słyszę, jak mama mówi: „nie rób tak, tak nie można, załóż kapcie”, a ja wcześniej to kilka razy mówiłam. To oznacza, że te moje rady gdzieś zakiełkowały, pojawiają się. Kiedy jest lepiej w rodzinie - to jest satysfakcja - mówi Kasia. Obaj asystenci przyznają, że cieszy ich fakt, kiedy po zakończeniu współpracy członkowie rodzin jeszcze dzwonią po poradę, machają na powitanie na chodniku, uśmiechają się. - To znaczy, że zostaliśmy w pamięci, jako ktoś dobry, wspierający, a nie rozliczający. I pozostały między nami ludzkie relacje - mówią.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE