Wietnam - czy naprawdę taki odległy? - fotorelacja

Opublikowano:
Autor:

Wietnam - czy naprawdę taki odległy? - fotorelacja - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Zwiedzili już naprawdę spory kawałek naszego globu. Na serio zaczęli wojaże w 2013 roku. Od tego czasu przejechali samochodem ponad 10 000 kilometrów po kontynencie amerykańskim, od polskiego Chicago po niezapomniane ze swoich ulic San Francisco. Podróżowali osławioną amerykańską trasą California State Route 1, po drodze „zahaczając” między innymi o słynne z kreskówki „miejsce zamieszkania” pewnego misia, czyli park Yellowstone oraz być może jeszcze bardziej osławiony Wielki Kanion Kolorado. Nie ominęli także „jaskini hazardu” - wiecznie żyjącego Las Vegas.

Kolejny rok to podróż na drugi koniec świata - do Indonezji. Yogyakarta na wyspie Jawa, Medan na Sumatrze, marzenie każdego wczasowicza - Wyspa Bali - to tylko jedne z niewielu punktów na mapie, które odwiedzili podczas trzech tygodni spędzonych w rejonie Oceanu Indyjskiego. Byłbym zapomniał - byli jeszcze w tak „skromnym” zakątku jak Tajlandia. Łukasz Palka z Gostynia i jego narzeczona, rodowita poznanianka Milena Kaźmierczak. Od kilku lat „włóczą się” po świecie w trakcie swoich urlopów. On - programista, ona - pracuje w dziale zakupów jednej z amerykańskich korporacji. W tym roku postanowili wrócić na Pówysep Indochiński, a dokładnie do niezapomnianego z wielu filmów akcji Wietnamu.

Dlaczego upodobali sobie te rejony świata? Moi rozmówcy udzielają dwóch diametralnie różnych odpowiedzi. - Dla mnie czymś abstrakcyjnym było polecieć w tak egzotyczny zakątek świata - mówi Łukasz. - Bo tanio - rzuca krótko Milena. Wyliczają, że w czasie trzytygodniowego pobytu wydali od 6 000 do 7 000 złotych na osobę. Czy to mało? Twierdzą, że nie są to wygórowane koszty, biorąc pod uwagę, że każde wydało około 2300 złotych na przelot w obydwie strony jednymi z najbardziej luksusowych linii lotniczych świata  - Quatar Airways i mieli przesiadkę w stolicy Kataru, mieście Doha.

Za pozostałe pieniądze zjechali Wietnam wzdłuż i wszerz, niczego sobie nie odmawiając. Co prawda nie mieszkali w hotelach klasy „Hilton”, ale również omijali te najbardziej obskurne. Też nie głodowali, próbując tradycyjnych potraw wietnamskich, na przykład zupy Pho, która najczęściej przygotowywana jest z kury lub wołowiny, jest obok roladek Nem ran, jedną z najbardziej znanych potraw pochodzących z kraju Ho Chi Minha. Podróżowali nocnymi pociągami i wszechobecnym w Wietnamie środkiem transportu, jakim jest skuter. Widzieli w ciągu trzech tygodni tyle, ile tylko można zobaczyć. - A teraz porównajmy to sobie z taką wycieczką do Hiszpanii, gdzie za wszystkie dodatkowe atrakcje trzeba dopłacić - mówi Milena.

W Sajgonie byli nazajutrz, po wylocie z Polski. Właśnie, czy można mówić Sajgon? Na większości map, w szczególności anglojęzycznych nie znajdziemy nazwy Sajgon, która kojarzy się jednoznacznie z konfliktem zbrojnym w latach 1957 - 1975. Największe miasto w kraju, swego czasu stolica Republiki Wietnamu, nosi obecnie nazwę Ho Chi Minh. Czy użycie poprzedniej nazwy nie spowoduje gniewu Wietnamczyków, szczególnie tych z północnej części kraju?

- Niby Wietnamczycy z południa częściej mówią Sajgon, ale mieszkańcy północy też tej nazwy używają. Gdybyś powiedział na północy Sajgon, nikt nie miałby o to do ciebie pretensji - wyjaśnia 32-letni programista. Dodaje jednak, żeby raczej nie mówić „wojna wietnamska”. - Dla nich to była wojna amerykańska - oznajmia Łukasz Palka. Do Wietnamu pojechali 30 grudnia. Czyli pewnie na wietnamski Nowy Rok? Błąd. - Wietnamczycy obchodzą Nowy Rok na początku lutego - precyzuje Milena, kiedy dokładnie odbywa się Święto Tet, które przypada na koniec stycznia lub właśnie początek lutego i jest fetowane przez trzy dni.

Co zafascynowało parę podróżników w Wietnamie? Na przykład sposób poruszania się wszelakiego rodzaju pojazdów na drodze, z którym zresztą już spotkali się w Indonezji, ale zawsze jest to niesamowite zjawisko. Nie istnieje coś takiego jak pierwszeństwo na pasach. - Dziewczyny przechodziły raz 10 minut przez pasy - tłumaczy Łukasz, jak jego narzeczona wraz z koleżankami z Polski, które również z nimi podróżowały przez dwa tygodnie musiały lawirować między stadem samochodów i skuterów, aby przejść na drugą stronę ulicy.

Druga interesująca sprawa związana pośrednio z ruchem drogowym: marnotrawstwo siły roboczej i tworzenie niepotrzebnych stanowisk w Wietnamie, na przykład w służbach mundurowych. - Stoi policjant na skrzyżowaniu i nikt nie zwraca na niego uwagi. Ludzie swobodnie jeżdżą skuterami po chodnikach - śmieją się Milena z Łukaszem.

Jakieś ciekawe miejsca, które z rozrzewnieniem wspomina para? Na pewno zapadła im w pamięć miejscowość Sapa w północnym Wietnamie i niesamowite widoki pól ryżowych. Równie zapierająca dech w piersiach jest zatoka Ha Long i rozsiane w niej około 1900 wysp i wysepek. Miejsce to było planem filmowym wielu przebojów kinowych i jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Łukasza zaintrygowało również wciąganie flagi narodowej na maszt przez kilkunastu żołnierzy w stolicy kraju Hanoi.

- Ciekawe, po co tylu żołnierzy jest potrzebnych do tak prostej czynności? - zastanawia się pochodzący z Gostynia programista. Z kolei Milena z Hanoi przywiozła wrażenie, jakie wywarł na niej pociąg poruszający się przez środek miasta. - Gdy jedzie, ludzie muszą zostać w domach, bo nie ma miejsca na ulicy, żeby mogli wyjść - zdradza 33-latka. Łukasz Palka wspomina jeszcze byłą wioskę rybacką Hoi An, która zapadnie mu w pamięć.

A jacy są Wietnamczycy? Milena i Łukasza twierdzą, że mogą się wydawać nieprzyjemni, ale ich zdaniem może to wynikać po części z faktu, że bardzo kiepsko mówią po angielsku i ciężko się z nimi czasami porozumieć, nawet na migi. Opowiada zabawną historię, jak nie mógł się „za Chiny” dogadać z kelnerką w restauracji, aby przyniosła wykałaczki. - Jednak, gdy staniesz się częścią ich grupy, wtedy traktują cię jak brata - dodaje chłopak.

Jest to tylko namiastka trzech tygodni, które para spędziła z grupą znajomych w Wietnamie. Nie zdążyli opowiedzieć m.in. o grupach etnicznych w tropikalnym kraju, zmienności pogody w Sapie, o tym, żeby jeść w miejscach, gdzie gromadzi się najwięcej Wietnamczyków, a nie obcokrajowców czy podróży z grupą motocyklową „Easy Riders Vietnam”. Co przywieźli z odległego kraju? Oprócz masy zdjęć, również miłość do parzonej ręcznie zielonej i białej herbaty, którą częstują mnie z ochotą.

Po cichu zastanawiają się czy na Wietnamie nie poprzestać wojaży. A może jeszcze odwiedzić Afrykę? Jednak marzeniem dwójki obieżyświatów jest podróż do Nowego Jorku, następnie przez Florydę do Hawany i meta w Peru. Może jak ładnie poproszę, wezmą mnie ze sobą...

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE